MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Praca za granicą

Redakcja
Dla wielu osób praca za granicą to ważniejszeoświadczenie. Dziś opowiada o nich ochroniarz z londynu.

02 grudnia 2006

Początek był trudny, bo bez języka trudno było znaleźć pracę, ale później przeprowadziłem się do Londynu do kumpla, z którym wcześniej pracowałem w ochronie we Wrocławiu i teraz pracuję w jednej z lepszych agencji ochrony, i pomału uczę się mówić po ichniemu, bo moja praca polega na nic nie robieniu. Tylko mam dobrze wyglądać i rozmawiać z ludźmi. Dobrze zarabiam, ale i dużo pracuję. Teraz jestem w pracy. Mam przerwę. W nocy ochraniam 12 obrzydliwie bogatych rodzin w jednej z najbogatszych dzielnic Londynu, a w dzień ochraniam dzieciaki w szkole. W weekendy w dzień synagogi. Sypiam po dwie godziny dziennie, ale te funty motywują… Teraz nie dam rady przyjechać do Polski na pogrzeb, bo nie chcę szukać nowej pracy, bo firma nie ma dwóch ludzi, żeby mnie zastąpili... Dopiero w lutym będę pierwszy raz w Polsce po ośmiu miesiącach.

03 grudnia

Rozmawiałem z Bogiem o tacie. Mam dużo czasu na to, bo ja spaceruję sobie po ulicy i nic nie robię, i dużo myślę... Ale świeczki zapalę osobiście dopiero w lutym. Źle się czuję z tym, że nie będzie mnie, ale nie dam rady. Dzisiaj kończę o pierwszej na swojej ulicy i od pierwszej do piątej idę na ulicę obok, zmienić kolegę. Hmmm, my mówimy, że podatki w Polsce są duże! Tu są dopiero duże! Dobijają mnie te podatki.

A taka ciekawostka - jednym z moich klientów jest prywatny lekarz królowej Elżbiety. Jak się źle czuje, to przyjeżdża po niego Rover z takimi królewskimi herbami na dachu, z kierowcą i ochroniarzem, a biorą go, a on jest ubrany podobnie jak ksiądz, tylko, że ma takie złote naszyjniki na szyi.

04 grudnia

Masz będzie u mnie jutro o 13.30. Dobrze, bo mam wolne. Nie pracuję w dzień, tylko rano pojadę do biura, bo szefowie chcą ze mną porozmawiać jak będzie wyglądała moja dalsza praca, to będę miał czas żeby spokojnie się pomodlić...
Hmm, ale niespodziankę mi zrobili moi klienci.

Zadzwoniła na służbową komórkę taka jakby menadżerka tej ulicy (żona doktora) i powiedziała, żebym podszedł pod drzwi jej domu. Podszedłem, a ona mi dała kopertę, a w kopercie kartka świąteczna z życzeniami - Wesołych Świat, dziękujemy za opiekę każdej nocy i podpisane te dwie moje ulice - i wyraz wdzięczności - cała ulica się zrzuciła dla mnie. Oprócz jednej rodziny, bo oni chcą mi oddzielnie podziękować. Pierwszy raz mi zrobili obcy ludzie taki prezent. Miło mnie zaskoczyli. No nic, wracam na ulicę, bo przypał będzie jak teraz ich ktoś zaatakuje, a mnie nie będzie.

05 grudnia

Ale rozśmieszyłem moją koleżankę, którą poznałem na ulicy i codziennie sobie rozmawiamy. Mówię jej, że dzisiaj się położę o czwartej, a o 5.40 wstanę i pojadę na synagogę, i że tyle z mojego spania. A ona, że jestem szalony, a ja, że nie - jestem Polakiem, hehehe, a my jesteśmy inni, hehehehe.

Za to, co dostałem na święta od klientów, kupiłem kamerę cyfrową i dam Grażynie na święta (kolega, co leci na święta, przekaże jej) i nakręci chrzest Patryka, bo jest 25 grudnia, i mi wyślą płytkę, i będę widział. A… taka ciekawostka - jutro będę chronił najstarszą w Londynie synagogę - Bevis Marks Synagogue - ma 306 lat. Dzisiaj jest to centrum Londynu, a jest tam taka rycina na ścianie, sprzed 300 lat, jak krowy się pasły dookoła tej synagogi, a oni jak mają szabat, to nie mogą używać elektryczności i rabin pokazuje palcem, które światło mam włączyć, a ja włączam.

Jak wszedłem tam, to się głupio poczułem w czapce, bo to przecież jak w naszym kościele wygląda i zdjąłem, a ten mało mnie nie zwyzywał i kazał mi położyć rękę na głowie i tak chodzić. Dziwni są.

06 grudnia

Niestety nie mogę iść do kościoła, a tu jest kilka polskich kościołów... Właśnie jestem na pierwszej służbie na American School in London (najważniejszy obiekt dla tej firmy). Robię do 18.50, a o 19.00 już będę na ulicy. Moja ulica jest obok szkoły i w tej szkole spędzam zawsze przerwy. Kurde jak napiszę kiedyś w CV, że pracowałem w tej szkole, to mam otwartą drogę do każdej agencji ochrony w Anglii.

07 grudnia

Tu najgorzej z dojazdami. Autobusy, pociągi, metra są wszędzie co 10 minut, ale wszędzie jest daleko i dużo czasu to zajmuje. Na początku jak się zgubiłem w centrum, to pięć godzin wracałem do domu, hehehehe, za drugim razem - trzy, a teraz już daje radę bez problemu.

Z pracą to jest tak - pracowałem w Polsce przez 1,5 roku jako ochroniarz i jeździłem w grupie interwencyjnej. Miałem licencję, którą robiłem przez dwa lata. Każdy weekend w szkole i pracowałem z bronią - ostrą oczywiście.
Anglia - tu zrobiłem licencję w jeden weekend!!! Byłem w szoku. Polska licencja jest tu nic nie warta. Broni nie ma tu żaden ochroniarz, nawet normalna policja nie ma.

Tylko specjalne grupy policji mają broń. Jeżdżą busami i bmw w kolorze czerwonym. Jak ci ludzie słyszą, że pracowałem z bronią, to mi nie wierzą, więc pokazuję im zdjęcie, czyli w Polsce pracowałem jak specjalne oddziały policji tutaj.

08 grudnia

Pracując na ulicy muszę tu tylko być i patrzeć jak moi klienci wracają do domu z pracy, bo wcześniej, co chwilę ich atakowali w momencie, gdy parkowali na posesji i wychodzili z auta. Teraz ja sobie stoję na ulicy i uśmiecham się do nich, a oni się czują bezpieczni. Jak jestem na ulicy, to wiadomo - nikt ich nie zaatakuje. Pracuję też w szkole JFS.

Największa żydowska szkoła w Europie - 2.000 dzieciaków. W Polsce nie ma tak chronionych więzień, jak ta szkoła. Ale moje stanowisko jest takie: są dwa wejścia - alfa 1 i alfa 2 (tak się nazywają). Przez jedne drzwi wchodzą młodsze dzieci w mundurkach, a przez drugie starsze dzieci. Te już nie muszą nosić mundurów. A ja pilnuję, żeby te bez mundurków nie przechodziły przez drugie drzwi i na odwrót. Jestem tam bez sensu, bo to głupie, ale mam pracę i 30 minut siedzę w ciepełku na krzesełku przy jednych drzwiach, później zamieniam się z kumplem na drzwi i 30 minut jestem przy drugich, i 30 minut przerwy - płatnej.

Dzisiaj na "americanie" siedziałem na krzesełku. Patrzyłem jak dzieciaki sobie grają w koszykówkę, bo były zawody. Byłem po to, żeby rodzice widzieli, że jest ochrona i nie martwili się o swoje dzieci, bo nie za darmo płacą miesięcznie za swoje dziecko więcej niż ja zarabiam przez rok, bo to jedna z najdroższych szkół w Europie. Tom Cruise dawał tu dzieciaki jak kręcił tu filmy. Teraz chodzi dwójka dzieci Abramowicza. To ten szósty na liście najbogatszych ludzi, więc jak widać, nie wracam do Polski jeździć z bronią i szarpać się z pijakami po lokalach za 800 złotych.

09 grudnia

Londyn jest lepszy od Berlina. Tu mamy nocne autobusy, ale mam już ich dość, bo spędzam w nich trzy godziny dziennie, więc są męczące. Ale za to większość lekarzy, to ciapaci i niezłą kasę zarabiają. Strasznie schudłem tu i masa, i mięśnie poszły przez te pół roku. W Polsce miałem nawet siłownię w domu, ale jak wyjeżdżałem to sprzedałem, żeby było na bilet. Tak i wszystko. Hehe… Tu już się tak nie poje, jak w domu. Mama nie zrobi jedzonka. Na jedzeniu nie oszczędzam.

Kupuję prawie wszystko polskie, np. ich pomidory można położyć na kaloryferze i po miesiącu nadal będą świeże. Angielskie kupuję tylko ziemniaki i kurczaki. Reszta swojska. Lubię dobrze, dużo i zdrowo pojeść. Tylko jak pracuję na nocki i dniówki - nie mam czasu na to. Burger King i KFC ratują mi życie. Jem w autobusach, bo czasem mam za mało czasu pomiędzy służbami... Teraz mam luzik. Do soboty tylko wieczorami ulica, a dniówki wolne. Od soboty znowu się zacznie... No nic, ostatni patrolik i na busa.

10 grudnia

Niby to takie proste jeździć metrem i obudzić się na czas - jak usypiam, to budzę się w innej części Londynu i muszę wbijać w metro zęby, i szybko wrócić do pracy. I tak zawsze jestem spóźniony, ale szefowie nic mi nie mówią, że się spóźniam, bo wiedzą jak pracuję. Nie ćwiczę na nogi, bo wystarczająco się męczą w pracy. Ale jak przejdę na dniówki, to będę mógł korzystać z siłowni na "americanie".

Jest tak wyposażona, że masakra, a chcą mnie zdjąć z ulicy, ale ja chcę zostać jeszcze jakiś czas. Wolę w nocy pracować. Uwielbiam noc, a na ulicy tylko od trzech lat pilnują Polacy. Każdy tu zaczynał i dlatego jest problem, żeby tu wolne sobie wziąć, bo mogą mnie zmienić. Tylko Polacy - bo inni z firmy nie staną tu w nocy, bo się boją. Jednak to jest najniebezpieczniejsza fucha w firmie - w końcu ulica... Zbieram się na nockę.

11 grudnia

Dzisiaj jest z pięć stopni poniżej zera. Zamarzłbym, gdybym miał tak normalnie pracować i mieć normalne przerwy. Dzisiaj w sumie byłem ze trzy godziny na ulicy, a resztę siedzę na kamerach z takim czarnym z Afryki i szkolę swój angielski. Mam taką oddzielną klientkę panią Morgan.

Ma z 55 lat, ale nie mieszka na moich ulicach, tylko na sąsiedniej i pomagam jej w taki sposób, że ona dzwoni (może z pięć razy w miesiącu) na komórkę służbową i pyta się gdzie jestem, a ja mówię, albo na której ulicy, albo na "americanie". Podjeżdża swoim mercedesem i ja wskakuję sobie, a ona włącza podgrzewanie fotela i jedziemy pod jej dom, szukamy miejsca na auto i odprowadzam ją do domu, a ona mi daje banana, jabłko i śliwkę. Taki zestawik. Hehe… Potrzebuje mojej ochrony, bo już trzy razy została zaatakowana i okradziona pod domem. Raz była aż w szpitalu...

Gadaliśmy o tym, że jest zimno i ja jej powiedziałem, że zamarzają mi ręce, bo mam złe rękawiczki i, że jutro pójdę do sklepu Mark&Spencer, i kupię takie jak ma kolega, bo są rewelacyjne. A ona mówi, żebym je kupił, pokazał jej i ona mi da pieniądze za nie i to będzie jej prezent dla mnie na święta. Kurde, polubiłem tą ulice z klientami, a oni chcą mnie zabrać z niej...

Krzysztof

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska