Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pracownicy

DARIUSZ CHAJEWSKI 0 68 324 88 36 [email protected]
Przewodniczący rady zakładowej mówi o patologii w firmie. Prezes o skoku na władzę. Pracownicy... już dawno stracili kontrolę nad akcja tego dramatu.

Przed tygodniem z siedziby zielonogórskiego PKS siłą wyprowadzono szefa jednego ze związków zawodowych. Przyszedł rano, zabarykadował się w swoim biurze i ogłosił strajk głodowy. Zażądał spotkania z Jarosławem Kaczyńskim lub chociaż z lokalnymi przywódcami PiS. Związkowca wyprowadzono, gdyż był w stanie wskazującym.
- W poniedziałek wystąpiłem do policji o wszczęcie postępowania w sprawie o wykroczenie, przekazałem związkowi zawodowemu, którego jest liderem informację o całym zajściu - mówi prezes PKS Zenon Bambrowicz.
Oznacza to kolejna bitwę w toczącej się w PKS wojnie.

Pracownicy

Z Tygodnikiem skontaktowało się kilku pracowników PKS. Twierdzą, że firma się rozpada. Winą za to obarczają obecne władze. I firmy, i państwa.
"Nadeszły rządy PiS. Głosili oni przed wyborami, że naprawią państwo. Tylko co to za rodzaj naprawy, bez naprawy przedsiębiorstw(...) Prezes jest z nadania SLD i dzięki układom znalazł się w firmie"...
Pracownicy mnożą argumenty. Ich zdaniem PKS jest w fatalnym stanie finansowym, a wszelkie pomysły uzdrowienia sytuacji wychodzące ze strony załogi są torpedowane. Na dodatek panuje terror i mobbing.
- Prezes traktuje firmę jak swój folwark - twierdzi pracownik. I wszyscy dodają, że firma rządzona jest przez sitwę - prezesa i jego kolegów z SLD. Pojawiają się także głosy o skomplikowanym układzie wzajemnych powiązań, który skutkuje jednym wielkim donoszeniem. Nie lepsi bywają także liderzy związkowi.
Niedawno na wniosek dwóch członków rady nadzorczej zasiadających w niej z ramienia związków głosowano nad odwołaniem prezesa. Wynik brzmiał 3:2 na korzyść obecnego prezesa.
- Bo w radzie jest prezes i dwóch jego ludzi - niemal krzyczy pracownik.

Prezes

- Tak naprawdę jest to klasyczna walka o władzę - uważa prezes Zenon Bambrowicz. - Nawet nie o pieniądze, ale o wpływy. O ile pogodzę się z tym, że ktoś mnie usuwa ze względu na politykę, o tyle nie pozwolę sobie, aby mówiono, że jestem nieudacznikiem gospodarczym.
Zdaniem prezesa wszystko zaczęło się wraz z prywatyzacją. Zielonogórski PKS był przygotowany do scenariusza, który zrealizowano w bliźniaczych firmach w Gorzowie i Żarach, czyli leasingu pracowniczego. Zdecydowano się jednak na prywatyzację pracowniczą. Według prezesa jej rzecznicy, czyli związkowcy sądzili, że przejmą kontrolę nad firmą. Tak naprawdę nadal tak myślą i do tego dążą.
- To nie ja uprawiam mobbing i terroryzuję załogę, ale właśnie ludzie z trzech związków zawodowych - dodaje prezes. - Nasze działania popierają dwa z pięciu związków i w nich jest tyle samo ludzi, co w tych trzech.
Wynik spółki jest przyzwoity - 417 tys. zł zysku. Pracownicy jeśli byli usuwani to albo za alkohol, albo za malwersacje finansowe.
- Od pół roku moi adwersarze wysyłają pisma do ministra skarbu z informacjami o naszych rzekomych przestępstwach - dodaje Bambrowicz. - Że doprowadziliśmy firmę na skraj przepaści, że wyniki finansowe są fałszowane, że oszukuje nawet biegły księgowy badający nasz bilans. Czy ci ludzie z firmą się identyfikują?

Przewodniczący

- To walka o prawa pracowników, czyli udziałowców - podkreśla przewodniczący rady nadzorczej Bogdan Klim. - Decydując się na ten rodzaj prywatyzacji założyliśmy, że walczymy o nasze miejsca pracy.
Zdaniem przewodniczącego w firmie panuje patologiczny układ. Nie, nie jest to tylko jego ocena, ale pracowników, którzy przychodzą i opowiadają. O mobbingu, donosicielstwie, traktowaniu ludzi przedmiotowo. Rankiem można przyjść i na biurku znaleźć pismo. O zwolnieniu, o przeniesieniu na inne stanowisko. Ludzie tego nie wytrzymują. Przykładem może być kolega związkowiec, ten, który przed tygodniem zdecydował się na tak desperacki krok. Jest na leczeniu psychiatrycznym.
- Przychodzą i pytają, czasem ze łzami w oczach, czy właśnie o taką firmę walczyliśmy - opowiada Klim.
Za miesiąc decydujące starcie - kolejne zgromadzenie wspólników mające wyłonić nową radę. Jak opowiada Klim, przełożeni zmuszają pracowników do podpisywania pełnomocnictw do reprezentowania ich na zgromadzeniu. I nie ma złudzeń. Prezes i jego ludzie zamierzają wyeliminować związkowców z rady. Związkowcy z trzech antyprezesowskich organizacji apelują, aby wszyscy udziałowcy przyszli na zgromadzenie.

  • - Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi, zgubiłem się tak ze dwa lata temu
    - opowiada proszący o anonimowość starszy pracownik firmy. - To co się dzieje u nas przypomina to wszystko, co jest w telewizorach. Tylko się żrą o stołki. A zwykłych pracowników mają w... nosie.

  • Dołącz do nas na Facebooku!

    Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

    Polub nas na Facebooku!

    Kontakt z redakcją

    Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

    Napisz do nas!
    Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska