Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezydent Kubicki: Muszę ciąć po oświacie

Leszek Kalinowski, 68 324 88 74, [email protected]
JANUSZ KUBICKI, 42 lata, absolwent zarządzania i marketingu w Wyższej Szkole Inżynierskiej (obecnie Uniwersytet Zielonogórski), od 2006 roku prezydent Zielonej Góry.
JANUSZ KUBICKI, 42 lata, absolwent zarządzania i marketingu w Wyższej Szkole Inżynierskiej (obecnie Uniwersytet Zielonogórski), od 2006 roku prezydent Zielonej Góry. Mariusz Kapała
- Środowisko oświatowe, radni muszą zrozumieć, że tak dalej być nie może. Wydajemy coraz więcej pieniędzy na edukację, a uczniów mamy coraz mniej - mówi prezydent miasta Janusz Kubicki

- Panie prezydencie, inwestycja w młode pokolenie jest najważniejsza, a pan mówi: ciąć, ciąć, ciąć... W szkołach huczy, o czym niemal codziennie informujemy naszych Czytelników.

- Gdyby dla mnie edukacja nie była najważniejsza, miasto nie dokładałoby potężnych sum do subwencji. W tym roku to o 20 mln zł więcej niż w poprzednim. Czy wydawane dodatkowo ponad 70 mln zł rocznie na edukację nie świadczy, że ona jest ważna? Ale nie możemy bez opamiętania co roku zwiększać tej dotacji. Uczniów mamy coraz mniej. Subwencja ubiegłoroczna była o 2 mln zł mniejsza niż poprzednia. Tymczasem nauczycielom rząd przyznaje podwyżki, na które to samorząd musi znaleźć pieniądze.

- No ale nie są to aż tak duże kwoty...

- W mieście mamy dwa tysiące nauczycieli: 80 stażystów, 380 - kontraktowych, 470 - mianowanych, 950 - dyplomowanych. Ponad połowa dyplomowanych zarabia 5 tys. zł brutto, pensja stażysty to 2,5 tys. zł brutto. Same wynagrodzenia oznaczają 85 mln zł. A teraz jeszcze premier mówi o wzroście składki rentowej o 2 procent. Nagle muszę znaleźć w budżecie dodatkowe ok. 4 mln zł na składkę wszystkich pracowników opłacanych przez miasto. Gdzie znaleźć te pieniądze?

- Likwidując szkoły? To chyba nie jest najlepszy pomysł?

- Jesteśmy otwarci na wszelkie pomysły. Ale jak do tej pory spotykamy się tylko z totalną krytyką wszelkich naszych propozycji. Słyszymy od radnych nie, bo nie. A przecież budżet jest, jaki jest. Nie można utrzymywać szkół gdzie są tylko nauczyciele, a nie ma uczniów. W zamian inwestujemy w placówki gdzie jest dużo dzieci.

- Ale dlaczego chce pan bardzo ograniczyć działalność Centrum Kształcenia Ustawicznego i Praktycznego, co dla tej placówki oznacza tak naprawdę likwidację?

- Szkół dla dorosłych mamy w mieście dużo. Zmiany w prawie oświatowym, które wejdą od września przyszłego roku, spowodują, że wiele szkół, które dziś prowadzi CKUiP, zniknie. Zmiany są więc niezbędne. Poza tym z roku na rok ubywa nam młodzieży. Nie tylko z powodu niżu, ale także otwierania podobnych form kształcenia w mniejszych miejscowościach.

- To ilu uczniów nam ubywa?

- W szkołach podstawowych w ciągu ostatnich czterech lat co roku o stu. Ten rok jest wyjątkowy, bo przyjęliśmy ponad 400 sześciolatków. W gimnazjach w 2008 roku mieliśmy 3,5 tys. uczniów, w tym roku 2,9 tys., a w szkołach ponadgimnazjalnych w 2008 roku było 6,6 tys., a dziś - 6,3 tys. osób. W całym województwie od 1995 roku, kiedy to młodzież do lat 12 liczyła 20 tys. osób, liczebność spadła o połowę. To są fakty, z którymi się nie dyskutuje. Tymczasem baza oświatowa pozostaje ta sama. Nie stać nas na ogrzewanie pustych sal.

- Skoro wszędzie jest tak źle, to dlaczego akurat szkoła dla dorosłych ma być skreślona?

- Priorytetem są małe dzieci. Chcieliśmy wszyscy, by każdy maluch miał miejsce w przedszkolu. Jako jedyne miasto możemy poszczycić się tym sukcesem. Ale to nie odbyło się bez kosztów. W 2008 roku mieliśmy 3,2 tys. miejsc w tych placówkach. Zwiększyliśmy tę liczbę do 4,1 tys. Każde dziecko kosztuje nas rocznie 6 tys. zł. Łatwo policzyć, ile milionów dodatkowo musimy wydawać.

- Jeśli mamy zamykać, likwidować, by nie ogrzewać pustych budynków, to po co w innym miejscu rozbudowywać np. SP-11 czy budować gimnazjum na Chynowie?

- Właśnie dlatego, by dzieci nie musiały być dowożone do innych szkół w mieście, do czego zobowiązuje nas ustawa. Poza tym kameralne gimnazjum na Chynowie ma pozwolić na kontynuację nauczania tzw. włączającego (dla niepełnosprawnych), które jest prowadzone w tamtejszej podstawówce. Uczniowie szkół ponadpodstawowych czy policealnych mogą natomiast bez problemów dojeżdżać. Sieć szkół musi być racjonalna. I na naszą kieszeń.
Potrzebujemy też hali dla szkół przy ul. Botanicznej, dla Gimnazjum nr 6. Skąd mamy wziąć pieniądze, skoro na niczym nie chcemy oszczędzać?

- Czy likwidacja to jedyne rozwiązanie? Pewnie można w inny sposób zaoszczędzić?

- Ale jak? Nie dotykam zadań związanych bezpośrednio z nauczaniem. Mamy dobre szkoły. Oszczędności szukam w administracji, proponując stworzenie zespołu administracyjno-ekonomicznego, słyszę, że to powrót do komuny. A urząd też jest w siedmiu miejscach i kadrowa sobie jakoś radzi. Chcę połączyć żłobki w zespół, też nie ma zgody. Chcę przekazywać do prowadzenia przedszkole - krytyka. Chcę wygaszać szkołę specjalną, bo nie tak dziś pomaga się dzieciom - też zgody nie ma. Na zmiany w CKUiP też nie ma przyzwolenia. To co innego możemy zrobić? Do tej pory nie otrzymałem od radnych żadnych propozycji. Musimy coś wybrać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska