KSSSE AZS PWSZ wygrał z Artego 68:54, ale to tylko suche liczby. Strasznie zacięta była bowiem pierwsza połowa, po której gospodynie miały tylko punkt przewagi. Odjazd akademiczek nastąpił jednak po przerwie, więc kolejna, czwarta w ciągu dwóch lat konfrontacja między tymi zespołami zakończyła się po naszej myśli.
- Każdy czuje teraz krew. Wszyscy wiedzą, że jesteśmy osłabieni tymi problemami, jakie nas dotknęły i każdy będzie chciał udowodnić, że jest co najmniej równorzędnym zespołem - ocenił Maciejewski. - Przed play offami nie chcemy spaść poniżej trzeciego miejsca. Czekają nas jednak bardzo trudne wyjazdy. Najpierw Leszno, a potem Brzeg. Jeżeli przetrwamy bez strat, to będzie super.
Z kolei szkoleniowiec gości, mający w pamięci trzy lania, które do tej pory gorzowianki sprawiły jego ekipie (KSSSE AZS PWSZ za każdym razem rzucał "setkę", a rywalki nie przekraczały 60 pkt.), nie robił tragedii z 14-punktowej przegranej. - Biorąc pod uwagę nasze wcześniejsze pojedynki, to i tak wynik można uznać za progres - żartował Adam Ziemiński. - Graliśmy na miarę możliwości, ale skoro zrobiliśmy proste straty już w pierwszej linii, to nie można się dziwić naszej porażce. Gorzów, choć osłabiony, nadal jest bardzo groźnym tygrysem.
To święta prawda. A przecież jeszcze kilka tygodni temu zgrzytaliśmy zębami, gdy naszą ekipę opuszczały Kalana Greene i Jelena Leuczanka, a długo z Australii nie wracała Samantha Richards. "Krajowy" KSSSE AZS PWSZ rozegrał jednak kilka meczów i... uzyskaliśmy zadowalającą odpowiedź. Zespół Maciejewskiego nie stracił bowiem na wartości, a tym samym nadal liczy się w walce o medale!
- Wygrywając z Artego, udowodniłyśmy, że te wszystkie kłopoty, przez które ostatnio przechodzimy, są już nami. Pokazujemy, że teraz może być już tylko lepiej. Byłyśmy zdeterminowane i przygotowane na ciężką walkę. Tak musi być za każdym razem - potwierdziła znakomita w sobotę Agnieszka Kaczmarczyk (19 pkt., 7 zb., 2 asysty).
To ona wraz z Izabelą Piekarską (20 pkt., 7 zb.) były na ustach wszystkich (obie były m.in. kandydatkami do miana "zawodniczka kolejki"). - "Kruszyna" miała sto procent skuteczności, a Aga zagrała najlepszy mecz w sezonie. Trzeba pochwalić dziewczyny za to serce pozostawione na parkiecie - komplementował podopieczne gorzowski trener.
Również bydgoszczanka Monika Sibora (4 pkt., 1 zb., 1 as.) nie kryła uznania dla KSSSE AZS PWSZ. - To jest ten sam zespół, co przed dwoma latami! Gratuluję dziewczynom, że pozbierały się mentalnie. Przeciwko gorzowiankom trzeba grać zespołowo, a u nas tego zabrakło. Żeby je pokonać, trzeba włożyć w pojedynek jeszcze więcej serca niż wkładają one - stwierdziła zawodniczka gości.
A przecież nasza drużyna może grać jeszcze lepiej. Richards (9 pkt., 3 zb., 5 as.) dopiero wskakuje na odpowiednie obroty, Justyna Żurowska (7 pkt., 12 zb., 1 as.) cały czas ma równą formę, błyszczy Agnieszka Skobel (10 pkt., 2 as.). Niestety, nie zobaczymy już Jo Leedham, która wczoraj wróciła na Wyspy. Nasz klub rozstał się z nią definitywnie. Brytyjka ma problem z kolanem i uparła się, że chce leczyć uraz w rodzinnym kraju. Przerwa może potrwać do trzech miesięcy, a nasi działacze idą jej na rękę. Kibiców AZS-u uspokajamy. Pary z gęby puścić nie możemy, ale zapewniamy, że dziura zostanie załatana. I to nie tylko po Angielce. Słowo!
Teraz przed akademiczkami środowy mecz w Lesznie z nieobliczalną Tęczą Super Polem. Transmisję na żywo zobaczymy w TVP Sport (początek o godz. 18.00). Znamy też termin zaległego pojedynku z Widzewem w Łodzi. Odbędzie się on w środę, 9 lutego, również o 18.00.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?