Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proste w hodowli

DANUTA KULESZYŃSKA 0 68 324 88 43 [email protected]
Mięso tych zwierzaków jest smaczniejsze od dziczyzny i wieprzowiny. Tak twierdzi leśniczy Marian Balak, który jako pierwszy w gminie rozpoczął ich hodowlę.

Marian Balak nie wie gdzie i kto wpadł na pomysł skrzyżowania dzika ze świnią. Z takiego właśnie związku rodzą się świniodziki. - Myślę, że najpierw wszystko działo się naturalnie - przypuszcza. - Do zagrody z lochami podchodziły dziki, nawiązywał się romans, na świat przychodziły nowe "egzemplarze". I tak się kręciło.

Pierwsze świniodziki leśniczy spotkał na podwórku u znajomego w Lubaniu. - Bardzo mi się spodobały - przyznaje. - Kolega sześć lat temu przekazał mi w prezencie młodego dzika i młodą świnkę.

Proste w hodowli

Odyniec nazywał się Tobi, a locha Kaśka. Para od razu przypadła sobie do gustu. Z ich związku rodzić zaczęły się świniodziki. - W sumie miałem ich ze 40 - wspomina leśniczy. - Ludzie przyjeżdżali, zachwycali się i naciskali, bym je sprzedał. Cóż miałem robić?

Świniodziki M. Balaka rozeszły się po całej Polsce. Dziś w zagrodzie leśniczego biega nowy odyniec, stara Kaśka, młoda locha oraz 14 warchlaków. - Trzymam je wyłącznie dla siebie. Bo takie jest moje widzimisię - mówi.

Świniodziki są proste w hodowli. Nie mają dużych wymagań. Trzeba im tylko stworzyć przestrzeń do życia, bo naturę mają dziką, choć są bardziej oswojone. Z wyglądu też przypominają dziki. Lubią ryć, wyjadają z ziemi dżdżownice, szukają żołędzi. Zjadają też zlewki, chleb i owoce. - Ale ich hodowla jest nieopłacalna - przyznaje M. Balak. - Świnia potrzebuje tylko pół roku, żeby osiągnąć wagę 100 kg. Świniodzik musi "pracować" na to aż dwa lata. Za to mięso tych zwierząt jest wyśmienite. Lepsze od dziczyzny i wieprzowiny. Nie zawiera żadnej chemii, bo dostają naturalną paszę.

Geny mądrości

Świniodziki są przymilne. Na widok gospodarza biegną w jego kierunku. Reagują też na głos. - Wystarczy, że zawołam, a cała rodzina już stoi przy mnie - dodaje M. Balak. - A gdy stuknę w siatkę, wiedzą, że niosę im żarcie. Dużo też do nich mówię. I one wszystko rozumieją. Bo to bardzo inteligentne zwierzęta. Geny mądrości odziedziczyły po świniach i dzikach.

Z braku czasu leśniczy nie uczy ich różnych sztuczek. Ale wie, że opanowałyby je bez problemów. Bo ich ojcem, albo dziadkiem był Tobi. A Tobi wiele rozumiał.

- Jak wołałem do niego "dzik zdechł", to kładł się bokiem na ziemi, zamykał oczy i udawał nieżywego - wspomina M. Balak. - I czekał aż się go poczochra po łapami.

O świniodzikach leśniczy mógłby rozmawiać godzinami. - Najbardziej boli, gdy takiego trzeba oddać, albo zabić - mówi. - Bo człowiek przywiązuje się do zwierzaka, jak pies do człowieka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska