Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przed zielonogórskim Falubazem mecz w Częstochowie

(lada)
Rafał Dobrucki nie był zadowolony po dwóch pierwszych meczach. Trzymamy kciuki, by po niedzielnym pojedynku wreszcie odetchnął.
Rafał Dobrucki nie był zadowolony po dwóch pierwszych meczach. Trzymamy kciuki, by po niedzielnym pojedynku wreszcie odetchnął. Tomasz Gawałkiewicz / ZAFF
Wszyscy odpoczywają, ale nie Stelmet Falubaz. Przed zielonogórskim zespołem wyprawa do Częstochowy. W niedzielę nasi zmierzą się z zespołem, który był skazywany na pożarcie, a walczy jak lew noszony w herbie.

Wielu kibiców zachodzi w głowę, dlaczego mecz zaplanowany na 23 czerwca odbędzie się już w połowie kwietnia. - W tym terminie stadion będzie zajęty. MOSiR, który jest jego właścicielem organizuje tam imprezę - wyjaśnił prezes Włókniarza Marian Maślanka. - Nie mamy na to żadnego wpływu i musimy się dostosować.

Komu bardziej sprzyja to raptowne przyspieszenie? Częstochowskie "Lwy" do samego końca zamykały skład, a komentatorzy ocenili, że to ekipa złożona z "odrzutów". Tor szybko zweryfikował takie oceny. Przygodę z ekstraligą wspaniale rozpoczęli bracia Artiom i Grigorij Łagutowie. Rosjanie mają już na rozkładzie kilka gwiazd z mistrzem i wicemistrzem świata włącznie. Regularnie punkty dorzuca Daniel Nermark, a dobrą dyspozycję w debiucie potwierdził będący objawieniem minionego sezonu Rafał Szombierski. Nie można lekceważyć ich determinacji i atutu swego toru. Prezes Maślanka zapowiedział, że pod Jasną Górą stawiają na walkę i nawierzchnia ma jej sprzyjać. Kilka razy podkreślił, że w sezonie, w którym nie ma wielkiej presji (ostatni zespół po rundzie zasadniczej powalczy o utrzymanie z trzecim z pierwszej ligi), głównym celem ma być widowisko. - Spodziewam się dobrego, choć ciężkiego dla nas meczu, bo Falubaz prezentuje się najlepiej z naszych dotychczasowych przeciwników - skwitował sternik Włókniarza.

Stelmet Falubaz musi uważać, by przypadkiem nie przerwać serii "pięknych porażek" gospodarzy (43:46 w domu z Unią i 42:48 w Gorzowie). W teorii nic tego nie zapowiada, bo nasi są równym i dobrze uzupełniającym się zespołem. Cztery duże punkty (50:40 w domu z Unibaksem i w Tarnowie) nie są przypadkiem. Greg Hancock, Piotr Protasiewicz i Andreas Jonsson wyraźnie trafili ze sprzętem i jeśli się miotają, to z ustawieniami. Wierzymy, że tor będzie sprzyjał walce, a wtedy zweryfikujemy, w którym miejscu jest Rafał Dobrucki. Najpierw trapiły go kłopoty z motocyklami, później nie mógł rozwinąć skrzydeł na tarnowskim betonie. Więc może teraz "Rafi" potwierdzi, że jest tym czwartym do brydża.

Trener Marek Cieślak jest konsekwentny, nie zmienia zwycięskiego zestawienia i wszyscy dostaną dokładnie takie same numery jak w Tarnowie. Czy to ma sens? Wystarczy sięgnąć pamięcią do inauguracji. Jak wtedy jeździli razem Hancock i Dobrucki, a jak ostatnio na Mościcach. Choćby po tej dwójce widać, że zielonogórska maszynka powoli się dociera. Pozostaje też troska o stan klubowych finansów. Nie jest tajemnicą, że Stelmet Falubaz mierzy bardzo wysoko, a runda zasadnicza jest tylko etapem. Spokojne 50:40 daje satysfakcję kibicom, zawodnikom i prezesowi. Nikt nie powinien się dziwić, bo wielu dało z siebie wszystko już na początku, a później brakowało tlenu...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska