Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przez zbójnicką przełęcz w Tatrach

Renata Ochwat 0 95 722 57 72
Redyk w dolinie Chochołowskiej to prawdziwa rzadkośc. Owiec od lat się tu po prostu nie wypasa
Redyk w dolinie Chochołowskiej to prawdziwa rzadkośc. Owiec od lat się tu po prostu nie wypasa fot. Renata Ochwat
To droga w sam raz na pierwszy dzień w Tatrach. Prowadzi z doliny Chochołowskiej do Kościeliskiej, ale nawet w szczycie sezonu nie bywa zatłoczona. A jak legenda mówi, przez Iwaniacką przełęcz sam harnaś Janosik chodził.

Wiele jest szlaków, które są dobre na pierwsze dwa dni w Tatrach. Ale mnie zawsze jakoś ciągnie na Iwaniacką Przełęcz i to zawsze od Chochołowskiej. Może dlatego że zawsze, o każdej porze roku ciągnie mnie do schroniska pod Ornakiem, miejsca magicznego.

Papieskim szlakiem

Najlepiej wcześnie rano pojechać busikiem do doliny Chochołowskiej. Tu u wlotu na polanie Siwej do najbardziej majestatycznej doliny tatrzańskiej opłatę zbiera Wspólnota Leśna Uprawnionych Ośmiu Wsi z siedzibą w Witowie.

I to jest jedyny taki przypadek w polskich Tatrach, kiedy górale władają swoją własnością, a Tatrzański Park Narodowy jedynie ich nadzoruje.

Stąd można się wybrać na polanę Huciska kolejką Rakoń, rowerem, albo pieszo. Zawsze wybieram tę ostatnią możliwość. Bo po drodze można spotkać redyk z bacą na czele, co pozdrowi zawsze "Niech pambuk prowadzo" . Jakoś sprawia mi też przyjemność myślenie, że tędy często chodził kardynał Karol Wojtyła, późniejszy papież Jan Paweł II. Już u wejścia stoi zresztą specjalny krzyż upamiętniający tę okazję.

No to w drogę i za jakieś 45 min polana Huciska z widokiem na Kominarski Wierch. Tu kończy się asfalt i zaczyna wygodna szutrowa droga wiodąca tuż obok potoku Siwa Woda. Jeszcze jakieś 15 min i już skręcam w lewo, na oznakowany na żółto i czarno szlak.

Ku kominom

Wiedzie on od razu dość ostro pod górę. Droga kamienista, nawet latem wilgotna. Szlak po pewnym czasie się rozgałęzia. Czarne znaki idą do Doliny Starej Roboty i na Siwe Skały. Żółte prowadzą na Iwaniacką Przełęcz.

Po około godzinie dochodzimy na przełęcz. Ponieważ jest to węzeł kilku szlaków, zwykle można spotkać tu odpoczywających ludzi. Po lewej stronie wznosi się majestatyczny Kominarski Wierch, zwany inaczej Kominami Tynkowymi. Jeszcze w drugiej połowie lat 80. wiódł tam szlak, ale mimo klamer zdarzyło się tam kilka nieprzyjemnych wypadków i TPN szlak zamknął. A szkoda, bo to była bardzo ładna droga.

Po krótkim przystanku ruszam w dół za żółtymi znakami.
Zejście przyjemną drogą, co jakiś czas otwiera się zachwycający widok na Tomanową, Dolinę Tomanowej i Czerwone Wierchy. Po około 45 minutach jestem już w na płaskim terenie.

Jeszcze przejście przez drewniany mostkiem nad Kirową Wodą i już jestem na Ornaczańskiej Polanie. Jeszcze tylko rzut oka na Błyszcz i wchodzę do zwykle mocno zatłoczonego schroniska, do którego mam niezwykły sentyment. Po odpoczynku i zupie pomidorowej pora w drogę.

Zamiast od razu do Kościeliska ruszam jeszcze nad Smreczyński Staw.

To cud natury

Od głównego szlaku odchodzi kamienista dróżka. Po około 20 minutach wyłania się przepiękny górski staw. Małe endemiczne jeziorko, o którym górale do dziś mówią, że dna nie ma. Jeśli nie ma tu jakiejś hałaśliwej wycieczki warto zatrzymać się na chwilkę.

Potem tą samą drogą i w dół do wlotu Kościeliskiej. To najpiękniejsza i najmocniej oblegana tatrzańska dolina. Droga wzdłuż potoku Kościeliskiego pozwala odkryć jej piękno. Po drodze wejścia do licznych jaskiń. Warto zajrzeć do wąwozu Kraków, bo to kolejny cud natury na tym niewielkim skrawku ziemi.

Aż dochodzę do skały Pisanej. Legenda mówi i przewodniki piszą, że podpisywali się na niej wielcy tego świata. Do dziś ponoć widoczny jest autograf Henryka Sienkiewicza. Wiele lat wpatruję się w tę skałę i nigdy jakoś podpisów nie wypatrzyłam, za to oblicze rycerza wykutego w skale jak najbardziej.

Jeszcze kilkanaście minut i jest kapliczka postawiona przez górników. Legenda mówi, że w podczas pełni księżyca cień rzucany przez nią wskazuje miejsce legendarnego skarbu. No cóż, ponoć do dziś zdarzają się tacy, co wierzą w bajkę i skarbu rzeczywiście szukają. Świeże ślady po dziurach pojawiają się bowiem każdego roku.

Jeszcze kilka minut i już jestem w Kirach. Wsiadam do busa i wiem, że choć ludzi tu masa, wrócę jeszcze nie raz do Kościeliskiej i jej oszałamiającej urody.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska