Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przyglądamy się pracy strażaków i wybieramy najlepszego w województwie

Tomasz Rusek
- Gdy prowadzę, zawsze pamiętam, że wiozę za plecami kilkanaście ton - mówi Krzysztof Mróz.
- Gdy prowadzę, zawsze pamiętam, że wiozę za plecami kilkanaście ton - mówi Krzysztof Mróz. fot. Krzysztof Tomicz
Tytuł Strażak Roku 2008 przyznamy w dwóch kategoriach: ochotników i zawodowców. Na zwycięstwo mają szansę kandydaci zgłoszeni przez komendy, ale też ci ratownicy, których zgłoszą czytelnicy.

WARTO WIEDZIEĆ

WARTO WIEDZIEĆ

W plebiscycie nie mogą uczestniczyć zdobywcy pierwszych pięciu miejsc w obu kategoriach z ubiegłego roku. O wygranej zdecyduje tylko liczba oryginalnych, czyli wyciętych z gazety kuponów. Każdy może dostarczyć do nas nieograniczoną ich ilość. Ostatni kupon wydrukujemy 28 lipca. Można je przysyłać i przynosić do 29 lipca do 12.00. Wyniki ogłosimy w Magazynie 9-10 sierpnia.

Strażacki wóz jest wielki i szeroki ale do pożaru musi dojechać najszybciej jak się da. - Tymczasem osobówki wcale nie ułatwiają nam życia - mówi Krzysztof Mróz, jeden z gorzowskich kierowców - ratowników.

Młodszy ogniomistrz lubi swoją pracę. Chociaż ta robota do lekkich - i to dosłownie - nie należy. Trzeba się nieźle nakręcić, by kierować wozem bojowym. I to pomimo wspomagania kierownicy. Bo choćby pełna cysterna waży jakieś 25 ton. Poza tym starsze modele aut nie mają systemu wspomagania. Czyli krzepa musi być.

Ważna każda chwila

K. Mróz przyznaje, że podczas akcji największym problemem są kierowcy osobówek. Wielu z nich ma za nic wyjąca syrenę i błyskającego koguta. - A przecież dla nas, gdy jedziemy na akcję, ważna jest każda chwila - mówią kolejni dwaj kierowcy - ratownicy: ogniomistrz Krzysztof Półtorak i starszy sekcyjny Jarosław Olekszy.

.

Jak szybko da się pomknąć z 37-metrową drabina na pace albo cysterną z 21 tonami wody? - Tak szybko, jak trzeba - ucinają dyskusję strażacy. Starają się nie przekraczać 50 km/h, ale jeśli jest wezwanie do pożaru i czyjeś życie może być zagrożone, dociskają. - Ale w granicach rozsądku - zastrzega Krzysztof Nowak, wiceszef jednostki ratowniczo - gaśniczej nr 1 w Gorzowie. Jednocześnie apeluje do gorzowian: widzicie strażaków, ustąpcie miejsca.

Palą jak smoki

Ciekawe jest to, że olbrzymie wozy strażackie mają bardzo małe przebiegi, to paliwa idzie jak wody. - To dlatego, że podczas akcji, choćby trwała całe godziny, silnik musi chodzić. To zasada bezpieczeństwa - tłumaczy Nowak. A tak w ogóle na trasie niektóre palą po 50 l na 100 km.

Nie każdy może prowadzić takie kolosy. Potrzeba nie tylko odpowiednich praw jazdy (najlepiej kategorii B, C i E), ale kandydat musi przejść też fachowe szkolenia.

Na koniec rozmowy prosimy K. Mroza o zapozowanie do fotografii. Idzie do garażu, koledzy otwierają bramę, składają lusterka i jazda! Strażak śmiga gigantem jak maluchem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska