Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radny PiS z Gorzowa: My nie kupczymy budżetem

Wojciech Wyszogrodzki, 95 722 53 62, [email protected]
Sebastian Pieńkowski (z prawej) ma 40 lat. Absolwent Politechniki Poznańskiej oraz Nottingham Trent University. Pracował w firmach japońskich, amerykańskich i polskich. Obecnie prowadzi działalność gospodarczą i społecznie prezesuje Wspólnocie Mieszkaniowej "Papieska”. Żonaty, dwoje dzieci.
Sebastian Pieńkowski (z prawej) ma 40 lat. Absolwent Politechniki Poznańskiej oraz Nottingham Trent University. Pracował w firmach japońskich, amerykańskich i polskich. Obecnie prowadzi działalność gospodarczą i społecznie prezesuje Wspólnocie Mieszkaniowej "Papieska”. Żonaty, dwoje dzieci. Gazeta Lubuska/Sebastian Pieńkowski
- Zaczniemy od inwentaryzacji, sprawdzimy, w jakim stanie jest budżet miasta, czy nie ma przerostu administracji - zapowiada radny Sebastian Pieńkowski, szef gorzowskiego Prawa i Sprawiedliwości.

- Skoro dziś poniedziałek, to kandydatem PiS na prezydenta Gorzowa jest…
- Nie ma jeszcze kandydata PiS na prezydenta Gorzowa.

- Naprawdę? A Marek Surmacz?
- Jest jedynie kandydat na kandydata, który sam się zgłosił. Kandydata wyznaczają władze partii, więc na dziś nie ma tego tematu.

- Zrobicie prawybory, czy kto pierwszy, ten lepszy?
- Zacznijmy od tego, czym jest partia polityczna - to stowarzyszenie wolnych ludzi, którzy mają cel, czyli zdobycie władzy, by realizować swój program. My taki program mamy, ale niestety mamy też członka, który nie rozumie, co to jest zespół, nie informuje władz o tym, co robi, sam się zgłasza. Może niech czytelnicy sami to ocenią. Kandydata wybierzemy zgodnie ze wewnętrznymi przepisami partii. Możliwe są prawybory.

- W gorzowskim PiS jest konflikt pokoleń?
- Myślę, że tak. Jeśli ktoś większość życia przeżył w komunizmie, inaczej myśli, niż ludzie, którzy dużą część życia spędzili w wolnym kraju.

- To świetnie się składa, że jako radni zaakceptowaliście pomysł urzędników, by ten rok poświęcony był dialogowi pokoleń. Do 20 stycznia można składać wnioski, może jakiś projekt napiszecie i kasa z wydziału kultury będzie?
- (śmiech) My w PiS cały czas uczymy się dialogu pokoleń, więc na projekt jest jeszcze za wcześnie.

- W pańskim domu polityka jest od pokoleń. W latach '90 pański ojciec, Andrzej Pieńkowski, też był radnym. Kiedy wracał z sesji, nie mówił panu przypadkiem "Bastek, daj sobie spokój z polityką"?
- Tak właśnie było. I dałem sobie spokój. Rzeczywiście chciałem zaangażować się już w latach '90, ale zrezygnowałem po namowach ojca. Później jednak nie mogłem patrzeć na to, co się dzieje. Mogłem wyjechać z Polski albo włączyć się w nurt zmian. Najbliższy był mi obóz Lecha i Jarosława Kaczyńskich.

- To teraz będzie okazja wykazać się w kampanii wyborczej. Zapowiada się ostro. Elżbieta Rafalska oznajmiła, że Marek Surmacz nie będzie już grzecznym chłopcem…
- Żeby zakończyć temat kandydata na kandydata, przypomnę, że w 2008 r. Marek Surmacz zrobił to samo, czyli sam się zgłosił. I jak pan wie, nie był kandydatem na prezydenta. Moim zdaniem szkodzi partii takim działaniem. Mam nadzieję, że wystartuje kandydat, który będzie miał większe poparcie nie tylko w partii, ale i w Gorzowie.

- Czyli czas na pana?
- A nie wiem. Mam do siebie spory dystans, najpierw chcę wysłuchać ludzi w partii, to oni pracują na liderów i oni powinni wskazywać kandydatów. Jeśli uznają, że się nadaję, zastanowię się, ale nigdy wcześniej sam nie wystąpię ze swoją kandydaturą.

- Kiedy już pojawi się jeden kandydat, obojętnie, czy będzie nazywał się Pieńkowski, Surmacz czy Sondej…
- Czy Rafalska…

- Która ponoć nie chce. Załóżmy, że ów jedyny kandydat wygrywa. I co dalej? Wiecie już kto i czym zajmie się w urzędzie?
- Oczywiście, że mamy swoje kandydatury, ale dzisiaj ich nie ujawnię. Gdy przyjdą wybory, powiemy i o tym. W urzędzie zaczniemy od inwentaryzacji, sprawdzimy, w jakim stanie tak naprawdę jest budżet miasta, czy zatrudniane są kompetentne osoby, czy nie ma przerostu administracji. Choć to akurat już wiemy. Że jest.

- Deklaracja nieco niebezpieczna. To też są wyborcy, sporo ich nawet…
- Na stanowiskach kierowniczych jest ok. 90 osób. Jeśli dzisiaj na sześciu urzędników mamy jednego kierownika lub dyrektora w dobie informatyzacji, w dobie komputerów, znaczy, że miastem rządzą ludzie, którzy nie mają pojęcia o tym, co to są komputery lub mają jakiś interes, żeby utrzymywać tych ludzi. Nie mówię tutaj o zwykłych urzędnikach, bo oni ciężko pracują i są specjalistami. Trzeba sporo zmienić, dlatego cieszy mnie, że nawet SLD przekonuje się do wprowadzenia kadencyjności dla osób wybieranych przez obywateli, czyli prezydenta, burmistrza i wójta.

- I radnych, zapomniał pan? Was też wybierają obywatele. Wy możecie dożywotnio mieć mandat?
- (zaskoczenie) Ok, tego w programie nie mamy, ale oczywiście, ja jestem za tym. Przypomnę jednak, że radni pełnią funkcję uchwałodawczą i kontrolną, a prezydent jest władzą wykonawczą. I to on ma tych 500 mln zł budżetu, decyduje, kogo zatrudnia itd., radni nie podejmują takich decyzji.

- Jeśli dogadacie się z innymi radnymi, przy uchwalaniu budżetu możecie tak pociąć wydatki na administracje, że zmusicie prezydenta do zwolnień…
- Ale to jest dużo trudniejsze…

- No i niepopularne przed wyborami, nieprawdaż?
- Pewnie też, ale prezydent ma więcej możliwości. I wygrywa kolejne wybory, nie robiąc kampanii. Wszystkie inwestycje planuje tak, żeby oddać je przed wyborami. I to jest naturalne.

- Taki dobry patent, a w Zielonej Górze Bożena Ronowicz z PiS nie jest już prezydentem…
- Nie analizowałem tego przypadku. Widocznie źle zarządzała miastem.

- Skoro chcecie rządzić, pewnie potrzebny będzie wam koalicjant. Mam wrażenie, że zdolność koalicyjna PiS ogólnie w kraju, ale i też w Gorzowie jest żadna…
- Mam troszeczkę inne wrażenie: proszę zauważyć, że niektóre nasze projekty, jak Karta Dużej Rodziny, jak obniżenie podatku, jak ograniczenie prezydentowi możliwości sprzedaży nieruchomości do 20 mln zł, czyli przywrócenie kompetencji kontrolnych radzie, spotkało się z szeroką, no dobrze, wystarczającą akceptacją i te uchwały przeszły. Możemy zaakceptować koalicję z PO, radnymi niezależnymi czy tymi, którzy wejdą ze stowarzyszeń lokalnych. Chodniki i ulice nie mają przecież barw partyjnych. Trzeba umieć wydawać pieniądze, tak by wracały do budżetu w większej ilości, a w Gorzowie w tej dziedzinie jest beztroskie szastanie. Miasto zadłuża się, podatki rosną, mieszkańcy uciekają i nie ma alternatywy.

- Opłaty chyba maleją. To była wasza inicjatywa podczas sesji budżetowej. 3 zł rocznie na mieszkanie. I tak 600 tys. zł wyparowało z budżetu miasta…
- Tu chodziło o pokazanie, że Gorzów ma jedne z najwyższych podatków w Polsce, że jest grupa, która chce zmienić miasto. I jest wyszydzana. Prezydent uprawia demagogię, gdy mówi o tych 3 zł na mieszkanie. Mogliśmy przecież tę politykę podatkową zmienić drastycznie, wyrwać z budżetu 7 mln zł i oddać obywatelom. Oczywiście, zrobimy to. A dziurę załatamy, bo zmienimy administrację. Wprowadzimy prostą zasadę: 3-5 proc. wzrostu wydajności, 3-5 proc. spadku kosztów. Miastem trzeba zarządzać jak firmą, a nie jak prywatnym folwarkiem.

- Gdyby wasze pomysły były takie dobre i gdybyście potrafili się dogadać, moglibyście przegłosować prezydenta w każdej sprawie. Co roku jednak wolicie odbyć swoisty taniec godowy przy budżecie i z góry wiadomo, że nic z tego nie będzie. A gdyby teraz prezydent przyjął wszystkie wasze poprawki? Pewnie też bylibyście przeciwko całemu budżetowi?
- Myślę, że nie głosowalibyśmy przeciwko. Naszych wniosków na początku było w sumie ok. 20. Prezydent powinien być elastyczny…

- Inne kluby jakoś dogadały się z prezydentem…
- Bo my przekonujemy do swojej filozofii, czyli nie chcemy kupczyć budżetem. Nie powiemy "ustąpimy, jeśli prezydent znajdzie 4 mln zł na drogi".

- Wszystko albo nic? To dopiero zdolność koalicyjna…
- My chcemy zmienić filozofię myślenia o budżecie. Zróbmy ruchy w budżecie, które pozwolą zauważyć mieszkańcom Gorzowa, że miasto jest dla nich przyjazne. Ze swojej strony prezydent wykonuje ruch i ogranicza swoje koszty, a w zamian obniżamy podatki. Dlaczego Karta Dużej Rodziny była przetrzymywana 1,5 roku? Przypomnę, że to klub PiS na początku kadencji zaproponował wspólne zakupy usług, wsparł nas ówczesny radny, a dziś wiceprezydent Stefan Sejwa. Tadeusz Jędrzejczak przez 12 lat na to nie wpadł. Jeśli chodzi o koalicję, to nie bardzo jest z kim. PO jest coraz mniejsza, teraz mają właściwie pięciu radnych, bo Jerzy Synowiec jest jakby poza klubem.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska