PODBESKIDZIE BIELSKO-BIAŁA - GKP GORZÓW 0:0
PODBESKIDZIE BIELSKO-BIAŁA - GKP GORZÓW 0:0
PODBESKIDZIE: Merda - Cienciała, Szmatiuk, Dancik, Osiński - Sacha, Jarosz (od 46 min Pater), Gorszkow, Świerblewski - Zaremba (od 57 min Chrapek), Matus (od 84 min Brzezina).
GKP: Dłoniak - Michalski (od 83 min Ziemniak), Gaca, Więckowski, Petrik - Ruminkiewicz, Sawala, Maliszewski (od 70 min Kaczmarczyk), Kaczorowski - Ruszkul (od 54 min Malinowski), Drozdowicz.
Żółte kartki: Sawala, Ruszkul. Sędziował Robert Kubas (Rzeszów). Widzów 2.500.
Na swoim terenie Podbeskidzie wygrało 11 meczów z rzędu, więc potknięcie z beniaminkiem to spora niespodzianka.
Z kolei nasi remisem z "Góralami" potwierdzili, że frycowe zostało przez nich już zapłacone, a pod okiem nowego trenera Czesława Jakołcewicza zaczynamy gromadzić punkty i odbijać się od dna. Choć w tabeli obie drużyny dzieli przepaść, na boisku nie było widać różnicy. Mądra gra gorzowian w obronie sprawiła, że przez 90 minut lider nie znalazł sposobu na sforsowanie naszej defensywy.
Kto wie, jak potoczyłyby się losy meczu, gdyby nie znakomita interwencja Dawida Dłoniaka już w 3 min. Indywidualną akcją popisał się Martin Matus. Słowak znalazł się sam na sam z bramkarzem GKP i... przegrał pojedynek z naszym zawodnikiem. Udana interwencja kapitana niebiesko-białym dodała pozostałym otuchy. Mimo początkowych kłopotów, z każdą minutą łapaliśmy rytm gry.
Napastnicy Podbeskidzia stwarzali sobie wprawdzie sytuacje, ale goście inteligentnie rozbijali ich ataki. "Górale" nie mieli pomysłu na sforsowanie naszej defensywy. Pchali się środkiem, choć prosiło się o rajdy bokami. To było jednak zmartwienie rywali, bo taka postawa gospodarzy była dla naszych wodą na młyn. W dodatku, mimo, że bramka dla Podbeskidzia wisiała w powietrzu, to przyjezdni stworzyli sobie najlepszą sytuację w końcówce pierwszej połowy. Bardzo groźny strzał Emila Drozdowicza trafił jednak w nogę Łukasza Merdy.
Po przerwie obraz gry się nie zmienił. Lider, coraz bardziej poirytowany konsekwencją GKP oddał nam nawet na kilkanaście minut inicjatywę, a jego ataki dalej przypominały bicie głową w mur. Gościom serca zadrżały ponownie dopiero w 79 min. Najpierw głową próbował lobować Dłoniaka Damian Świerblewski, a dobitkę Macieja Szmatiuka nasz bramkarz efektowną robinsonadą skierował na róg.
W samej końcówce gospodarze rzucili wszystko na jedną szalę. W 86 min miejscowi domagali się podyktowania rzutu karnego, ponieważ po przepychance w polu karnym, upadł Krzysztof Chrapek, ale sędzia pozostał nieugięty i z gór nasi wracają z cenną zdobyczą.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?