A dziadek przed laty był naczelnikiem OSP w Gościmcu.
Jego ojciec Bogdan w służbie był 32 lata. Właśnie przeszedł na emeryturę. Mama Elżbieta w straży pracuje już 27 rok, a kuzyn Andrzej - piąty. Jest jeszcze wujek Adam, który gasił pożary przez kilka lat. Do tego dochodzi dziadek Bonifacy, który w latach 60. szefował ochotnikom w Gościmcu. - To kim ja mogłem zostać, skoro od małego, zamiast po boisku, biegałem po komendzie? - śmieje się Ł. Borakiewicz.
Mają inne tematy
Dziś, gdy rodzina spotyka się na przykład przy świątecznym stole, o straży starają się nie rozmawiać. Ale zawsze ktoś w końcu rzuci służbowe hasło i się zaczyna. - Czasem posłucham, jak było kiedyś, czasem opowiem, jak jest teraz. Wszyscy zgadzamy się co do jednego: skok w sprzęcie, jaki nastąpił w ostatnich latach, jest niesamowity - mówi Ł. Borakiewicz. I tłumaczy, że nie mógłby pracować w innym zawodzie. - Skoro syn górnika jest najczęściej górnikiem, a syn lekarza lekarzem, to uznałem, że warto pociągnąć rodzinną tradycję. Jestem z tego dumny. Pracuję w końcu w formacji, którą ludzie darzą najwyższym szacunkiem - dodaje poważnie Ł. Borakiewicz.
Wszyscy za jednego
Najbardziej lubi w swojej pracy akcję. - Tu nie ma dwóch takich samych dni. Jest zawsze adrenalina, niepewność. Chodzę do pracy z przyjemnością - mówi strażak. I dodaje, że razem ze swoją zmianą tworzy zgraną paczkę. Spędzają ze sobą podczas służby po 24 godziny na dobę, czasem więc się sprzeczają, złoszczą na siebie. - Ale gdy w czasie akcji wchodzę w gęsty dym, wiem, że za plecami mam kolegów, na których zawsze mogę liczyć. To podstawa. Ufamy sobie w stu procentach - dodaje Ł. Borakiewicz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?