Wymarzły pola od Pomorza i Kujaw po Częstochowę. Lubuskie jest jednym z najbardziej poszkodowanych województw. Straty w uprawach mogą wynosić od 80 do nawet 100 proc. Rolnikom w gminie Strzelce Krajeńskie mróz zniszczył głównie pszenicę ozimą niemieckich odmian dekan i jenga.
- Dekan sieję od ośmiu lat. Zawsze była piękna, wydajna, o wysokich parametrach chlebowych. Niestety, tej zimy okazało się, że gatunek jest mniej odporny na mróz niż polskie odmiany - mówi Bazyli Świątkowski z Sokólska, który stracił pszenicę na 17 ha. O tej porze zboże powinno być zieloniutkie. Tymczasem pole pokryte jest jasnobrązowymi roślinami. Przypomina wyschnięty trawnik.
- Cała jesień była ciepła. Zboże wegetowało, soki krążyły. W połowie stycznia, gdy temperatura spadła nawet do 18 stopni poniżej zera, pszenica wymarzła. Na niekorzyść zadziałało też to, że nie było śniegu, którego pierzynka tworzy ochronę przed mrozem - tłumaczy pan Bazyli. Straty wynoszą około 17 tys. zł. Jeszcze przed Wielkanocą gospodarz chce przeorać pole i obsiać je prosem. To wydatek rzędu kilku tysięcy. - A zysku nie będzie takiego jak z pierwotnej rośliny - dodaje.
Rolników martwi nie tylko wygląd upraw, ale i brak wysokiej jakości nasion na rynku. - Nie ma pszenicy. Ludzie sieją to, co mają. Jeśli już uda się znaleźć nasiona, to ceny są horrendalne. Za tonę zwykłego żyta trzeba zapłacić 2.200 złotych. Tona owsa zmieszanego z jęczmieniem kosztuje 800 złotych. To o 30-40 procent więcej niż normalnie - wylicza Andrzej Sawicki z Bukowicy (gm. Niegosławice). Wymarzła mu pszenica, jęczmień i rzepak. - Codziennie oglądam pole, codziennie wypadają rośliny. Czekam na ubezpieczyciela, który oszacuje straty. Liczy się każda godzina, bo praktycznie już powinniśmy przeorywać ziemię i sadzić jare - podkreśla gospodarz.
Czesław Towpik z Mycielina (gm. Niegosławice) właśnie kończy siać. Zaorać musiał niemal całą pszenicę na 10 ha i 30 proc. rzepaku na takiej samej powierzchni. Stracił ponad 10 tys. zł. - Tam, gdzie miałem pszenicę, posadziłem jęczmień, bo łatwiej było dostać nasiona. Teraz muszę zgłosić to Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, bo według wieloletniego planu w tym miejscu w moim gospodarstwie powinna rosnąć pszenica. Jeśli nie zgłoszę korekty, zapłacę karę. Mogą mi nawet cofnąć dotacje - stwierdza pan Czesław.
- To, co się dzieje na polach, to katastrofa - ocenia Władysław Piasecki, prezes Lubuskiej Izby Rolnej. - Codziennie odbieramy mnóstwo telefonów od rolników z pytaniami, co robić, by eksperci szybciej przychodzili szacować straty, gdzie kupić nasiona jare. Trudno przewidzieć, jak duże straty ostatecznie poniosą rolnicy. Trzeba wziąć pod uwagę, że plony zbóż jarych są o 30 procent mniejsze niż ozimych. Nie wiadomo, jaka będzie wiosna. Czy nie przyjdą mrozy w maju. Odczujemy to wszyscy. Podrożeje zboże, chleb, mięso. O ile? Okaże się po żniwach.
Do wczoraj do Lubuskiego Urzędu Wojewódzkiego wpłynęły wnioski z siedmiu gmin: Niegosławic, Brzeźnicy, Szczańca, Bytomia Odrzańskiego, Szprotawy, Zielonej Góry i Nowego Miasteczka. Włodarze proszą o powołanie komisji ds. oszacowania szkód w rolnictwie z powodu tzw. ujemnych skutków przezimowania upraw. - Pierwsze komisje powołamy jeszcze w tym tygodniu. Będą miały dwa miesiące na oszacowanie strat - informuje Paweł Siminiak, rzecznik wojewody. Jeżeli komisja stwierdzi, że straty wynoszą powyżej 30 proc. średniej rocznej produkcji rolnej, gospodarze będą mogli ubiegać się o preferencyjne kredyty klęskowe na wznowienie produkcji. A także skorzystać z innej pomocy, np. ulgi w podatku rolnym.
Czytaj też: Rolnik żeby przetrwać musi inwestować
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?