Zakład Sprick Rowery powstał w 1993 r., ale pierwsze jednoślady opuściły taśmę produkcyjną rok później. Dziś w firmie pracuje około 200 osób, ale w okresie od stycznia do czerwca zatrudnienie wzrasta do nawet 400 pracowników. - Ci dodatkowi dostają wprawdzie umowę na czas określony, ale o żadnych umowach śmieciowych nie może być mowy - zapewnia dyrektor Sebastian Gaik.
To okresowe zwiększanie zatrudnienia jest związane z tym, że rowery są towarem sezonowym. Są kupowane najczęściej wiosną, przed letnim sezonem, natomiast późną jesienią i zimą, sprzedaż zamiera. Stąd od stycznia produkcja się zwiększa.
Dyrektor Gaik nie ukrywa, że jego zakład jest typową montownią. Tu trafiają podzespoły i to z nich powstają gotowe wyroby. - Obecnie firmy wyspecjalizowały się w produkcji podzespołów. Przy rowerach dzieje się podobnie, jak w przypadku samochodów. Tam też są montownie - wyjaśnia dyrektor. I tak ramy i widelce sprowadza się z Chin i Tajwanu, a przekładnie i cały osprzęt to domena wielkiego koncernu, jakim jest Shimano. Ma on rodowód japoński, ale fabryki na całym świecie, a najwięcej na Dalekim Wschodzie.
Przełomem jest dołożenie w rowerach wspomagania elektrycznego. To silniki wspomagają nogi rowerzysty, a są zasilane dzięki akumulatorom. Na razie ze Świebodzina głównie do Niemiec trafia rocznie około 10 tys. rowerów elektrycznych. Ważą one około 20 kg, a więc są o wiele lżejsze od np. motorowerów. Dlatego ich popularność ciągle rośnie. Tym bardziej, że akumulator można ładować wprost z gniazda do 500 razy, a to wystarcza na użytkowanie przez 2-3 lata. Oczywiście przy przeciętnym użytkowaniu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?