Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozdanie Wektorów. Jak wyglądała gala w Hotelu Hilton

Katarzyna Borek [email protected] 68 324 88 37
Główni bohaterowie gali w warszawskim Hiltonie (fot. Katarzyna Borek)
Główni bohaterowie gali w warszawskim Hiltonie (fot. Katarzyna Borek)
Grażyna Kulczyk samym swoim wejściem na imprezę w warszawskim Hiltonie zrobiła tak zwane wejście. Ja też bezwstydnie gapiłam się, jak jest ubrana i jak wygląda jedna z najbogatszych i najbardziej znanych Polek…

15 stycznia. Hotel Hilton w Warszawie (mnóstwo szkła; piwo u nas za 5 zł, tam 20 zł…). Przyciągnął śmietankę polskiego życia gospodarczego oraz „rodzynki” ze świata polityki i show-biznesu. Bo właśnie tego dnia w tym ekskluzywnym hotelu był doroczny bal Pracodawców Rzeczypospolitej Polskiej. Na ich zaproszenie odpowiedział m.in. były premier Leszek Miller z żoną Aleksandrą. Ta piękna blondynka najbardziej dała nam się zapamiętać z powodu sukienki, którą nałożyła podczas oficjalnej imprezy na cześć cesarskiej pary japońskiej. Była różowa, wzorzysta, z napisami „Sexy, love”… Suknię pani premierowej szczegółowo opisały media i chyba wyciągnęła wnioski z tamtej wpadki. Bo w Hiltonie pojawiła się w dużo mniej kontrowersyjnej kreacji (ciemna, z połyskiem, w złote wzory).

Tradycyjnie podczas balu wręczane są prestiżowe nagrody - Wektory. Trafiają do wybitnych postaci, których działalność może być wzorem dla innych. Laureatami poprzednich edycji byli m.in.: Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski, Donald Tusk, Tadeusz Mazowiecki, Waldemar Pawlak, Leszek Balcerowicz i Al Gore.

Przyznawana od 2002 roku nagroda szybko zyskała prestiż i uznanie. W tegorocznej uroczystości wzięło udział ponad 400 osób! Wśród nich ja - jako dziennikarka „Gazety Lubuskiej”, jednego z największych dzienników regionalnych w Polsce. Choć zaproszenie na bal obiecywało więcej, niż dostała prasa. Bo śmietanka towarzyska siedziała przy stołach. My na krzesłach - oddzieleni od VIP-ów ozdobnym sznurem… Na rozmowę nie było szans. Ale patrzeć nikt mi nie mógł zabronić.

I zatkało mnie, gdy zobaczyłam Grażynę Kulczyk. Bo pamiętam, jak wyglądała dwa lata temu, gdy spotkałam ją w Starym Browarze. Wolałam ją, jak była… starsza.

Ta jedna z najbogatszych Polek (i była wieloletnia żona jednego z najbogatszych Polaków Jana Kulczyka) siedziała na balu przy stoliku m.in. ze swoją córką Dominiką Kulczyk-Lubomirską. Natknęłam się na nią jeszcze w szatni i nie poznałam. W czarnej, dość krótkiej sukience przypominała raczej piękną dziewczynę niż matkę dzieciom i żonę Jana Lubomirskiego. Z tych Lubomirskich. Są spokrewnieni niemal ze wszystkimi wielkimi rodami Europy. Dlatego tak głośny był w mediach ten mariaż arystokracji z finansjerą. Ślub księcia (tak, tak) i pani Dominiki był tak wyczekiwany, obrósł takimi plotkami, że… nie odbył się w ustalonym terminie. Oficjalnym powodem odwołania uroczystości była klęska powodzi, w obliczu której trudno wyprawiać huczne weseliska. Ostatecznie para wspólne życie zaczęła z dala od medialnego zgiełku i… ziemi, bo na pokładzie prywatnego samolotu, który krążył nad Wenecją. To był rok 2001. Można więc stwierdzić, że żyją razem już dość długo, a w Hiltonie wyglądało na to, że i szczęśliwie. W pewnym momencie pani Dominika przytuliła się do męża, położyła mu głowę na ramieniu i tak sobie siedzieli czule objęci.

Ale wróćmy do Grażyny Kulczyk. W jej biografii są również akcenty lubuskie. Tygodnik „Polityka” napisał o niej w 2007 roku, że zrobiła aplikację sędziowską „dojeżdżając bohatersko do małego miasteczka aż pod Zieloną Górą; budynek był nieogrzewany, woda w kranie zamarznięta, a kandydatka na sędzię spała w ławkach, ale nie rezygnowała”.

Nieustępliwość, kreatywność, odwaga. To właśnie one zaprowadziły ją na scenę po odbiór jednego z Wektorów. Dostała go za „za niezwykłe połączenie miłości do sztuki i talentów biznesowych, które zaowocowało miejscem magicznym - Starym Browarem oraz za aktywny mecenat nad polską kulturą, finansowanie jej rozwoju oraz inspirowanie dialogu wielu pokoleń artystów polskich i światowych”.

Laureatka szła po nagrodę krokiem drobnym - nóżka za nóżka. Szczupła, wiotka. W sukni w odcieniach srebra i szarości. Z jej podziękowań za wyróżnienie zapamiętałam jednak tylko to, że słowo „biznes” wymawiała jako „byznes”.

Gdy pani Grażyna zeszła ze sceny odebrała buziaka od córki. Partner, z którym przyszła ograniczył się do szarmanckich gestów. W strefie dla dziennikarzy bezowocnie zastanawiano się, kim jest ów pan. Ale oko przyciągał też inny mężczyzna siedzący przy tamtym stoliku. Ze zdjęć przypominał syna Grażyny i Jana Kulczyków - Sebastiana. Ktoś potwierdził, że tak, to on. Ale pewności nie mam. Załóżmy jednak, że to rzeczywiście był ten, który dopóki się niedawno nie ożenił, uznawany był za najgorętszą, bo najbogatszą męską partię w Polsce.

Cóż, hm… Mnie po nocach śnić się nie będzie.

Moje serce podbił za to Jan Krzysztof Bielecki. Polityk również dostał Wektora, m.in. za niekwestionowany, twórczy wkład w kształtowanie gospodarki rynkowej. I równie twórczo rozegrał swoje podziękowania. Stwierdził, że skoro Wektory są porównywane do Oskara, gdzie wszyscy ze sceny gratulują rodzinie, przyjaciołom, to…

- Nie ukrywam, że przygotowałem przemówienie. 42-minutowe…- zapowiedział Bielecki. Na szczęście tylko żartował.

Nagroda powędrowała też do Emiliana Kamińskiego. Ale od lśniącego stroju, w którym wystąpił na balu, blask jeszcze mocniejszy bił od garnituru jego zębów w firmowym uśmiechu tego aktora (znanego m.in. z „Szaleństw Panny Ewy”, gdzie zagrał malarza). Niesforne włosy panu Emilianowi, tuż przed wejściem na balową salę, przyczesywała żona Justyna Sieńczyłło (aktorka teatralna i telewizyjna, znana m.in. z „Klanu”). To właśnie jej zadedykował ze sceny Wektora. A dostał go za stworzony i prowadzony przez siebie teatr Kamienica, w którym zdaniem jury udowodnił, że „dobra, prawdziwa sztuka może być biznesem”. Bo Kamiński ma i dobry repertuar chwalony przez krytyków, i nosa do genialnych posunięć marketingowych. Przyciągnął do swojej świątyni sztuki również i tych, którzy kochają telewizję. Bo dał im tzw. wielkie nazwiska małego ekranu. Na deskach Kamienicy zobaczyć można: prowadzącą „Taniec z Gwiazdami” Katarzynę Skrzynecką, byłego prowadzącego „Randkę w ciemno” Jacka Kawalca, prezentera Poslatu Krzysztofa Ibisza… I Katarzynę Cichopek - w roli ognistej Hiszpaneczki. W sztuce tylko dla dorosłych, pod jakże obiecującym „momenty” tytułem „Testament cnotliwego rozpustnika”!

Akcent artystyczny pojawił się też podczas balu. Uroczystość uświetnił występ Wojciecha Gąssowskiego. Zaprezentował interpretacje standardów jazzowych i swingowych, nawiązujące do tradycji Franka Sinatry i Nat King Cole’a. Aż szkoda, że dla wielu Gąssowski pozostanie tylko panem od „Gdzie się podziały tamte prywatki”…

Kolejny z grona laureatów nagrody pojawił się, niestety, tylko na ekranie. Biznesmen Leszek Czarnecki (prywatnie mąż dziennikarki Jolanty Pieńkowskiej) bardzo przepraszał za nieobecność, ale miał spotkanie z zarządami zagranicznych spółek.

- W tej chwili pracuję, na zabawy czas przyjdzie później - powiedział w nagraniu.

I są to słowa człowieka, który od lat okupuje czołowe miejsca na liście najbogatszych Polaków!

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: RPP zdecydowała ws. stóp procentowych? Kiedy obniżka?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska