Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryszard Szcząchor: - Nasi pacjenci są aktywni

Danuta Kuleszyńska 068 324 88 43 [email protected]
Ryszard Szcząchor przychodnię Aldemed prowadzi od 13 lat wspólnie z żoną. Absolwent Wojskowej Akademii Medycznej. Jest dermatologiem i alergologiem, skończył też zarządzanie placówkami służby zdrowia. Znalazł się w grupie 5 najlepszych menedżerów 2008 roku NZOZ w kraju. Ma córkę Monikę i wnuczkę Natalię. Uwielbia dalekie podróże.
Ryszard Szcząchor przychodnię Aldemed prowadzi od 13 lat wspólnie z żoną. Absolwent Wojskowej Akademii Medycznej. Jest dermatologiem i alergologiem, skończył też zarządzanie placówkami służby zdrowia. Znalazł się w grupie 5 najlepszych menedżerów 2008 roku NZOZ w kraju. Ma córkę Monikę i wnuczkę Natalię. Uwielbia dalekie podróże.
Rozmowa z Ryszardem Szcząchorem, szefem Centrum Medycznego ALDEMED w Zielonej Górze

- Trzeba mieć stalowe nerwy, żeby dodzwonić się do przychodni i umówić na wizytę u lekarza. Telefony są albo zajęte, albo nikt ich nie odbiera, pacjenci się wściekają. Jak to się ma do telefonicznej rewolucji, jaką zapowiadał pan pod koniec zeszłego roku? Od stycznia miało być lepiej.
- I słowa dotrzymam. Do tej pory koncentrowaliśmy się głównie na zakupach w sprzęt do diagnostyki, a inwestycje w przestarzałą centralę były odkładane. I ubolewam nad tym, bo tylko w październiku i listopadzie ponad 3 tysiące połączeń nie zostało do nas zrealizowanych. I za to wszystkich serdecznie przepraszam. Od 1 lutego problemów z dodzwonieniem się już nie będzie. Na Sulechowskiej są zamontowane dwie nowoczesne centrale, zatrudnimy siedem telefonistek. To osoby niepełnosprawne, które w tej chwili przechodzą szkolenie. Dodatkowo przy telefonach będzie dyżurowała rejestratorka i pielęgniarka. To wszystko pozwoli nam zwiększyć liczbę pacjentów korzystających z naszej przychodni.

- Odnoszę wrażenie, że tych pacjentów jest w Aldemedzie za dużo i lekarze nie wyrabiają. Czasami na wizytę do rodzinnego trzeba czekać ponad tydzień. - To nie jest prawda do końca.

- Jak to nie?! Nasz kolega chciał się przed świętami zarejestrować, to mu pani wyznaczyła termin na 8 stycznia! - W obu naszych przychodniach: przy Niepodległości i Sulechowskiej zarejestrowanych mamy 19.500 pacjentów. Lekarzy rodzinnych łącznie z pediatrami jest 10, a więc tak zwanej normy ustalonej przez NFZ nie przekroczyliśmy. Co więcej: możemy przyjmować kolejnych. Pyta pani skąd te kolejki... Otóż nasi pacjenci nie figurują tylko na papierze, co zdarza się w niektórych przychodniach. Nasi pacjenci są bardzo aktywni i bardzo często korzystają z porad lekarskich. Dziennie lekarze rodzinni przyjmują po 40 osób, do tego dochodzą wizyty domowe. Ale nigdy nie jest tak, że chory zostaje odesłany z kwitkiem. Jeśli w danym dniu nie może go przyjąć rodzinny, to przyjmuje lekarz dyżurny. Poza tym jesteśmy jedyną przychodnią w Zielonej Górze, która pracuje do godz. 20.00, a w soboty pełnione są dyżury lekarza rodzinnego.

- Pomówmy o specjalistach, do których też czekać trzeba w kolejce. - Najdłuższe sięgają dwóch miesięcy do neurologa. Niestety, nie jest to wina przychodni, ale ograniczeń, jakie nakłada na nas kontrakt z NFZ. Mamy do wykorzystania określoną ilość punktów, i jeśli limit przekroczymy, to kolejne świadczenia finansujemy już z własnej kieszeni. Jesienią np. zatrudniłem doświadczonego neurologa z doktoratem i choć nie ma kontraktu z NFZ, to przyjmuje na "fundusz". Powiem pani więcej: na ten rok nie mamy jeszcze podpisanych kontraktów z NFZ, a przecież przychodni nie zamknęliśmy.

- Dziękuję

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska