Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sebastian Świderski: - Wracam do domu

Robert Gorbat 95 722 69 37 [email protected]
SEBASTIAN ŚWIDERSKIMa 33 lata, 193 cm wzrostu i 87 kg wagi. Pseudonim ,,Świder''. Gra na pozycji przyjmującego. Wychowanek Znicza Gorzów Wlkp. Kolejne kluby: Stilon Gorzów (PP, brąz i srebro MP), Mostostal Kędzierzyn-Koźle, Perugia Volley, Lube Banca Macerata oraz ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Największe sukcesy z reprezentacją: ME i MŚ juniorów, wicemistrzostwo świata seniorów. Uznany najlepszym atakującym IO w Pekinie. Żonaty z Olgą, ojciec 11-letniej Mai i 6-letniego Tomasza.
SEBASTIAN ŚWIDERSKIMa 33 lata, 193 cm wzrostu i 87 kg wagi. Pseudonim ,,Świder''. Gra na pozycji przyjmującego. Wychowanek Znicza Gorzów Wlkp. Kolejne kluby: Stilon Gorzów (PP, brąz i srebro MP), Mostostal Kędzierzyn-Koźle, Perugia Volley, Lube Banca Macerata oraz ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Największe sukcesy z reprezentacją: ME i MŚ juniorów, wicemistrzostwo świata seniorów. Uznany najlepszym atakującym IO w Pekinie. Żonaty z Olgą, ojciec 11-letniej Mai i 6-letniego Tomasza. fot. Kazimierz Ligocki
- We Włoszech rozwinąłem się jako sportowiec, człowiek i głowa rodziny. Od strony finansowej też nie narzekam - mówi gorzowianin Sebastian Świderski, siatkarz reprezentacji Polski i ekstraklasowej ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle.

- Latem ubiegłego roku doznałeś w towarzyskim meczu z Bułgarią zerwania ścięgna Achillesa prawej nogi. Przyjaciele postawili wtedy przed twoim gorzowskim mieszkaniem baner: ,,Nikt nie wrócił? Świder, będziesz pierwszy!''. I wróciłeś...
- Urazu doznałem 31 lipca, a pierwszy mecz rozegrałem 13 stycznia. Czyli po pięciu i pół miesiącach. Pomogły mi zarówno udana operacja, jak też bardzo intensywna rehabilitacja. Miałem to szczęście, iż klub z Maceraty nie zrezygnował ze mnie. Udostępnił mi najwyższej klasy urządzenia oraz znakomitego fizjoterapeutę. Spędzał ze mną nawet po pięć godzin dziennie. Cały czas byłem w kontakcie z łódzkim lekarzem, który 1 sierpnia wykonał zabieg. Był zaskoczony, że zdecydowaliśmy się na tak agresywną rehabilitację. I że przyniosła tak znakomite efekty.

- Dużo sobie pograłeś w końcówce sezonu?
- Pierwszy mecz to był epizod, bo trener wpuścił mnie na boisko w końcówce ostatniego seta, przy naszej wysokiej przewadze. Potem przez miesiąc tylko trenowałem. Wróciłem w przedostatnim spotkaniu zasadniczej rundy i przez całe play offy występowałem już w podstawowym składzie Lube Banca. Niespodziewanie dla mnie samego dość szybko wygrałem rywalizację o miejsce w szóstce z Alberto Cisolą.

- Wszyscy kibice siatkówki w Polsce wiedzą, że po siedmiu latach wracasz do kraju i od nowego sezonu będziesz grał w ZAKS-ie Kędzierzyn-Koźle. Co cię skłoniło do podjęcia takiej decyzji?
- Przede wszystkim wypełnienie kontraktu z Maceratą. Otrzymałem propozycję przedłużenia umowy o rok, ale to nie satysfakcjonowało mojej rodziny. Córka właśnie kończy szkołę podstawową, idzie do gimnazjum, więc musiałbym zostać we Włoszech na kolejne trzy sezony. W podobnej sytuacji jest mój syn, który niebawem rozpocznie naukę w podstawówce. Tymczasem nikt nie gwarantował mi takiego kontraktu. Ważne były też moje biznesowe plany w Polsce. Kilka razy próbowałem rozkręcić jakiś interes, lecz na odległość okazywało się to niewykonalne. Czas pomyśleć o przyszłości. Życie istnieje także poza siatkówką, a moja kariera nie będzie przecież trwała wiecznie.

- Wiem, że miałeś propozycje z kilku polskich klubów. Dlaczego wybrałeś ZAKS-ę?
- Prezes Kazimierz Pietrzyk rozmawiał ze mną jeszcze wtedy, gry grałem w Perugi. W styczniu ponowił propozycję, a po sezonie przystąpiliśmy do konkretnych negocjacji. Szybko ustaliliśmy satysfakcjonujące warunki. Kontakt będzie obowiązywał przez dwa lata z opcją przedłużenia go o kolejny rok. Cieszę się na myśl o powrocie do miasta i środowiska, które świetnie znam z trzech sezonów, spędzonych w Mostostalu Azotach.

- Jak oceniasz włoski okres swojej kariery?
- Bardzo pozytywnie. Skłamałbym mówiąc, że czuję się spełnionym sportowcem. Spełniły się za to moje marzenia, dotyczące gry w tamtejszej lidze. Przez cztery lata występowałem w Perugi, gdzie była znakomita grupa ludzi, świetna atmosfera i brak wielkiej presji na wynik. Ciągle notowaliśmy progres, awansowaliśmy nawet do półfinału play offu. Trzy ostatnie sezony spędziłem w Lube Banca. To zespół z najwyższej półki, ze znakomitymi zawodnikami i równie wielkimi ambicjami. Dwa razy sięgnęliśmy po Puchar Italii, raz po Superpuchar. Zabrakło tylko ,,scudetta'' i triumfu w Lidze Mistrzów, bo co roku czołowi gracze mieli jakieś problemy zdrowotne.

- A pozasportowe elementy pobytu w tym kraju?
- Przebywając tak długo na obczyźnie, bez wielkich znajomości na zewnątrz, bardzo rozwinąłem się jako człowiek i głowa rodziny. Od strony finansowej też nie narzekam, choć codzienne wydatki we Włoszech są nieporównanie większe niż w Polsce. Myślę nawet, że przyzwoity kontrakt w naszym kraju, przy równoczesnym prowadzeniu jakiegoś biznesu, dają per saldo nie mniejsze profity niż gra na Zachodzie. Znam zawodników, którzy tak zrobili kilka lat temu i teraz traktują siatkówkę tylko jako przyjemny dodatek do życia.

- Znów, jak latem ubiegłego roku, rozmawiamy w Centrum Rehabiltacji Leczniczej i Pourazowej w Wawrowie. I znów leczysz tutaj prawą nogę. Co tym razem się stało?
- Nic poważnego. Mam miesiąc wolnego, więc postanowiłem wykorzystać ten czas na zrobienie porządku z prawym kolanem. W łódzkiej klinice poddałem się artroskopii, by wyczyścić stare urazy. Wszystko w porozumieniu z trenerem kadry Danielem Castellanim. Myślę, że za pięć, sześć tygodni wrócę do normalnych zajęć.

- Czy to znaczy, że wciąż interesuje cię gra w reprezentacji?
- Zdecydowanie tak. Z tegorocznej Ligi Światowej jestem po ostatnim zabiegu wykluczony, ale pod koniec czerwca mam się zgłosić do Spały na zgrupowanie kadry B. Chcę z niej przejść z niej do grupy Castellaniego na MŚ. Łatwo nie będzie, bo będę musiał wygryźć z dwunastki któregoś z mistrzów Europy. Znam jednak swoją sportową wartość i nie złożę szybko broni.

- Wiesz już, jak potoczy się twoje życie za dwa, trzy lata?
- Mam kilka pomysłów, związanych i z rodzajem biznesu, i z miejsce zamieszkania. Może będą to Mazury, może Częstochowa, może Gorzów...

- Kiedyś obiecałeś publicznie gorzowskim kibicom, że ostatnie profesjonalne odbicie piłki wykonasz właśnie dla nich. Podtrzymujesz tę zapowiedź?
- Moja sportowa kariera zatacza koło. Zaczęła się w Gorzowie, potem były Kędzierzyn-Koźle i Włochy. Teraz wracam do kraju przez Opolszczyznę. Następnym naturalnym przystankiem wydaje się więc moje rodzinne miasto. W życiu nigdy nie należy mówić ,,nigdy''. Może po wypełnieniu kontraktu z ZAKS-ą znajdzie się jeszcze dla mnie miejsce w GTPS-ie?...

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska