Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sezon sukcesów Adama Małysza

Paweł Kozłowski [email protected]
Adam Małysz zakończył rywalizację o Kryształową Kulę skokiem, którym zdeklasował rywali. Co prawda nie dał mu on pierwszego i jednego pucharowego zwycięstwa, ale ten sezon musi zapisać po stronie sukcesów.

W drugiej serii konkursu w Oslo-Holmenkollen Polak dokonał rzeczy niespotykanej. Za sprawą skoku na odległość 136,5 m awansował z miejsca 13. na drugie. Wszyscy kolejni rywale, którzy siadali na belce startowej nawet nie potrafili zbliżyć się do jego wyniku. Wygrał niesamowity w tym sezonie Simon Ammann - choć lądował 12 m bliżej - bo zwycięstwo dał mu rezultat z pierwszej serii. W klasyfikacji generalnej Małysz był piąty, ulegając Szwajcarowi oraz doskonałym w pierwszej części PŚ Austriakom.

Początek sezonu nie zapowiadał takich sukcesów Polaka. Co prawda w drugim indywidualnym konkursie zajął najniższe miejsce na podium, ale w kolejnych zawodach jego wyniki wzbudzały obawy i nerwowe odliczanie dni do igrzysk w Vancouver. Wystarczy odnotować, że w trzech konkursach z rzędu Małysz przegrywał nawet wewnętrzną rywalizację z Kamilem Stochem. W kolejnych zawodach szczytem osiągnięć naszego mistrza świata były miejsca pod koniec pierwszej 10. Małysz oddawał równe i dobre skoki, ale najgroźniejsi rywale zawsze okazywali się o kilka metrów lepsi. Przełomu nie przyniosły tak oczekiwane zawody w Zakopanem.

Podium było blisko (piąte miejsce w nocnym konkursie i czwarte na drugi dzień), ale do najlepszych wciąż mu sporo brakowało. Zwycięzca Gregor Schlierenzauer lądował dalej od niego w sumie o 13 m w piątek i o 10,5 m w sobotę. Jednak trener Polaka uspokajał. Hannu Lepistoe powtarzał, że przygotowania do sezonu nie przebiegły po jego myśli z powodu kontuzji mięśni brzucha Małysza. Przekonywał, że dyspozycja jego podopiecznego będzie rosła. Szkoleniowiec znów miał rację. Szczyt formy przyszedł w najważniejszym momencie. W swych ostatnich zawodach przed igrzyskami skoczek z Wisły przegrał nieznacznie jedynie z Ammannem. I tak było praktycznie już do końca sezonu…
W przekroju całego sezonu Polak był tym drugim, ale w tym przypadku można powiedzieć, że aż drugim.

W zaawansowanym jak na skoczka narciarskiego wieku - wielu odliczało mu już dni do końca kariery -Małyszowi udało się po raz kolejny wrócić na szczyt. Wielka w tym zasługa Lepistoe. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że tylko współpraca z nim mogła spowodować taki progres u naszego zawodnika. Łukaszowi Kruczkowi z pewnością nie brakuje wiedzy, ale Małysz potrzebuje trenera z autorytetem większym od niego samego. A takim człowiekiem jest właśnie Fin.

Mimo że Puchar Świata już finiszował, to emocje jeszcze się nie skończyły. Od piątku w Planicy odbywają się mistrzostwa świata w lotach. Ciekawostką jest to, że Małysz nie ma w swym bogatym dorobku jeszcze żadnego medalu z mamuta. Forma jaką obecnie prezentuje pozwala wierzyć nawet w zdobycie złota (sondę wśród kibiców na portalu skijumping.pl wygrał zdecydowanie).

Ocena postawy pozostałych polskich skoczków już nie może być tak jednoznaczna. Kamil Stoch zrobił mały krok do przodu, ale po tak utalentowanym zawodniku (udowadniał to już niejednokrotnie) można było spodziewać się większego awansu. W pierwszej części PŚ systematyczny był Krzysztof Miętus, ale później 18-latek zgubił formę. Łukasz Rutkowski miał przebłyski, ale tylko w pierwszym skoku konkursowym. Podobnie jak Stefan Hula.

Tak więc z jednej strony cieszy coraz więcej punktujących w PŚ Polaków (w 30. plasowali się także Krzysztof Miętus i Marcin Bachleda), a z drugiej wciąż pozostaje niedosyt z powodu niewykorzystanego potencjału i braku na horyzoncie prawdziwego następcy Małysza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska