Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skatował żonę, usłyszał zarzuty. Odpowie za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem

Piotr Jędzura
Piotr Jędzura
Sekcja zwłok 43-letniej Beaty J., przeprowadzona w zakładzie medycyny sądowej we Wrocławiu, potwierdziła śmierć w wyniku potężnych uderzeń. Kobieta została dosłownie skatowana przez męża. Miała połamane kości czaszki. Doszło do obrzęku mózgu w wyniku ciosów zadawanych z ogromną siłą. Beata miała połamane żebra, które przebiły płuca. Lekarz, który dotarł na miejsce tragedii, widząc obrażenia skatowanej kobiety powiedział, że to były uderzenia zadane, żeby zabić.W związku ze śmiercią kobiety zatrzymano jej męża Krzysztofa J. Początkowo usłyszał zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Dziś wiemy, że doszło do zmiany i usłyszał najcięższy zarzut. – Mężczyźnie został postawiony zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem – mówi prokurator Zbigniew Fąfera, rzecznik zielonogórskiej prokuratury okręgowej. Mężczyźnie grozi teraz kara dożywotniego więzienia. – Wiele razy występowałem w sprawach dotyczących zabójstw, ale zabójstwa tak drastycznego jeszcze nigdy nie widziałem – przyznaje mecenas Piotr Majchrzak z Zielonej Góry, oskarżyciel posiłkowy rodziny ofiaryKrzysztof J. został przesłuchany. Mężczyzna nie przyznaje się do skatowania żony. Mówi, że kobieta zraniła się sama. W jego wersji miała spaść ze schodów i śmiertelnie poturbować się. Zupełnie inne są ustalenia sekcji. – Zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem jest jak najbardziej słuszny. Wynika z zebranego materiału dowodowego oraz sekcji zwłok kobiety – mówi mecenas Majchrzak.Do zbrodni doszło w czwartek 31 sierpnia najprawdopodobniej w dzień. Krzysztof uderzał Beatę z ogromną siłą. Musiał też ją kopać lub nawet po niej skakać. Nie wiadomo jak długo katował żonę w dniu tragedii. Beata przez wiele godzin leżała na podłodze w domu w Chichach koło Szprotawy bez żadnej pomocy. Kiedy dotarło pogotowie wezwane przez jej siostrę, była już w stanie agonalnym. Zmarła kilka dni później w szpitalu w Nowej Soli. Jej oprawca uciekł i ukrył się w domu swojej matki. Tam zatrzymali go policjanci.Beata była od lata katowana przez męża sadystę. Nie chciała pomocy. Nie szła na skargę. Nikomu nic nie mówiła. – Bił ją, a ona w tym tkwiła i taka cierpiała latami – mówi Józefa Lewandowska (63 l.), znajoma pani Beaty. Zobacz też wideo: Podejrzany o zabicie co najmniej 84 pacjentów. Pielęgniarz tłumaczył się nudąPrzeczytaj też:  W miejscowości Chichy mąż katował żonę. Miała połamaną czaszkę i żebra. Zmarła w szpitalu
Sekcja zwłok 43-letniej Beaty J., przeprowadzona w zakładzie medycyny sądowej we Wrocławiu, potwierdziła śmierć w wyniku potężnych uderzeń. Kobieta została dosłownie skatowana przez męża. Miała połamane kości czaszki. Doszło do obrzęku mózgu w wyniku ciosów zadawanych z ogromną siłą. Beata miała połamane żebra, które przebiły płuca. Lekarz, który dotarł na miejsce tragedii, widząc obrażenia skatowanej kobiety powiedział, że to były uderzenia zadane, żeby zabić.W związku ze śmiercią kobiety zatrzymano jej męża Krzysztofa J. Początkowo usłyszał zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Dziś wiemy, że doszło do zmiany i usłyszał najcięższy zarzut. – Mężczyźnie został postawiony zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem – mówi prokurator Zbigniew Fąfera, rzecznik zielonogórskiej prokuratury okręgowej. Mężczyźnie grozi teraz kara dożywotniego więzienia. – Wiele razy występowałem w sprawach dotyczących zabójstw, ale zabójstwa tak drastycznego jeszcze nigdy nie widziałem – przyznaje mecenas Piotr Majchrzak z Zielonej Góry, oskarżyciel posiłkowy rodziny ofiaryKrzysztof J. został przesłuchany. Mężczyzna nie przyznaje się do skatowania żony. Mówi, że kobieta zraniła się sama. W jego wersji miała spaść ze schodów i śmiertelnie poturbować się. Zupełnie inne są ustalenia sekcji. – Zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem jest jak najbardziej słuszny. Wynika z zebranego materiału dowodowego oraz sekcji zwłok kobiety – mówi mecenas Majchrzak.Do zbrodni doszło w czwartek 31 sierpnia najprawdopodobniej w dzień. Krzysztof uderzał Beatę z ogromną siłą. Musiał też ją kopać lub nawet po niej skakać. Nie wiadomo jak długo katował żonę w dniu tragedii. Beata przez wiele godzin leżała na podłodze w domu w Chichach koło Szprotawy bez żadnej pomocy. Kiedy dotarło pogotowie wezwane przez jej siostrę, była już w stanie agonalnym. Zmarła kilka dni później w szpitalu w Nowej Soli. Jej oprawca uciekł i ukrył się w domu swojej matki. Tam zatrzymali go policjanci.Beata była od lata katowana przez męża sadystę. Nie chciała pomocy. Nie szła na skargę. Nikomu nic nie mówiła. – Bił ją, a ona w tym tkwiła i taka cierpiała latami – mówi Józefa Lewandowska (63 l.), znajoma pani Beaty. Zobacz też wideo: Podejrzany o zabicie co najmniej 84 pacjentów. Pielęgniarz tłumaczył się nudąPrzeczytaj też: W miejscowości Chichy mąż katował żonę. Miała połamaną czaszkę i żebra. Zmarła w szpitalu Piotr Jędzura
Prokuratura zmieniła zarzut dla Krzysztofa J. Mężczyzna będzie odpowiadał nie za pobicie ze skutkiem śmiertelnym, ale za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem swojej żony Beaty. Grozi mu teraz kara dożywotniego więzienia. Do tragedii doszło w małych Chichach koło Szprotawy. Sadysta nie przyznaje się. Mówi, że kobieta spadła ze schodów.

Sekcja zwłok 43-letniej Beaty J., przeprowadzona w zakładzie medycyny sądowej we Wrocławiu, potwierdziła śmierć z wyniku potężnych uderzeń. Kobieta została dosłownie skatowana przez męża. Miała połamane kości czaszki. Doszło do obrzęku mózgu w wyniku ciosów zadawanych z ogromną siłą. Beata miała połamane żebra, które przebiły płuca. Lekarz, który dotarł na miejsce tragedii, widząc obrażenia skatowanej kobiety powiedział, że to były uderzenia zadane, żeby zabić.

W związku ze śmiercią kobiety zatrzymano jej męża Krzysztofa J. Początkowo usłyszał zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Dziś wiemy, że doszło do zmiany i usłyszał najcięższy zarzut. – Mężczyźnie został postawiony zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem – mówi prokurator Zbigniew Fąfera, rzecznik zielonogórskiej prokuratury okręgowej. Mężczyźnie grozi teraz kara dożywotniego więzienia. – Wiele razy występowałem w sprawach dotyczących zabójstw, ale zabójstwa tak drastycznego jeszcze nigdy nie widziałem – przyznaje mecenas Piotr Majchrzak z Zielonej Góry, oskarżyciel posiłkowy rodziny ofiary

Krzysztof J. został przesłuchany. Mężczyzna nie przyznaje się do skatowania żony. Mówi, że kobieta zraniła się sama. W jego wersji miała spaść ze schodów i śmiertelnie poturbować się. Zupełnie inne są ustalenia sekcji. – Zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem jest jak najbardziej słuszny. Wynika z zebranego materiału dowodowego oraz sekcji zwłok kobiety – mówi mecenas Majchrzak.

Do zbrodni doszło w czwartek 31 sierpnia najprawdopodobniej w dzień. Krzysztof uderzał Beatę z ogromną siłą. Musiał też ją kopać lub nawet po niej skakać. Nie wiadomo jak długo katował żonę w dniu tragedii. Beata przez wiele godzin leżała na podłodze w domu w Chichach koło Szprotawy bez żadnej pomocy. Kiedy dotarło pogotowie wezwane przez jej siostrę, była już w stanie agonalnym. Zmarła kilka dni później w szpitalu w Nowej Soli. Jej oprawca uciekł i ukrył się w domu swojej matki. Tam zatrzymali go policjanci.

Beata była od lata katowana przez męża sadystę. Nie chciała pomocy. Nie szła na skargę. Nikomu nic nie mówiła. – Bił ją, a ona w tym tkwiła i taka cierpiała latami – mówi Józefa Lewandowska (63 l.), znajoma pani Beaty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska