Gorące wyjazdy do kraks to dla strażaków chleb powszedni. Najczęściej pędzą na sygnale do dramatycznych zdarzeń między Trzebiszewem a Gorzowem. Jak mówią, wypadki i śmiertelne ofiary na tej trasie trudno zliczyć. \
Potrafią ratować
Inne czarne miejsca na strażackiej mapie to trasa na Międzyrzecz i tzw. "dolina śmierci", czyli łuk między Skwierzyną a Chełmskiem. - Ginie tam wiele osób. Niestety, najczęściej do tragedii doprowadza alkohol i brawura kierowców - mówił wczoraj naczelnik OSP Michał Kowalewski. Z dumą podkreślał, że aż dziewięciu strażaków ma uprawnienia do niesienia pomocy medycznej. - Takie umiejętności są niezbędne nawet wtedy, gdy na miejscu jest karetka. Czasem trzeba ratować jednocześnie kilka ofiar - mówił M. Kowalewski.
Czasem jest im trudno
Młodzi strażacy mówią, że na akcji myślą tylko o niesieniu pomocy, ale potem przychodzi czas na refleksję i stres. Najtrudniej jest wtedy, gdy z bliska widziało się śmierć. 25-letni Wojtek Kowalewski wciąż ma przed oczyma młodego mężczyznę, którego kilka lat temu wyciągał z roztrzaskanego auta. - Spytał mnie z nadzieją w oczach, czy będzie żył, a ja odpowiedziałem, że tak. Wieczorem zmarł w szpitalu - opowiadał wczoraj Wojtek.
Młodszy od niego o dwa lata Grzegorz Dębicki to zawodowy ratownik w pogotowiu. Na co dzień styka się z poszkodowanymi, ale do widoku rannych i zabitych nie może przywyknąć. - Nigdy nie straciłam zimnej krwi, bo jestem opanowany, ale po akcjach zdarzały mi się trudne chwile. Starałem się wtedy przemyśleć wszystko na spokojnie - mówił Grzegorz.
Strażacy przyznają, że z powypadkowymi przeżyciami czasem trudno sobie poradzić. Dlatego wspierają ich doświadczeni koledzy.
Beata Igielska
0 603 83 42 47
[email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?