b>- W poniedziałek ostatni raz otwierał pan rok szkolny?
- Przepracowałem w jednej szkole dokładnie 45 lat i 15 dni. W poniedziałek przekazałem ten obowiązek nowemu dyrektorowi. Podziękowałem uczniom za te piękne lata, jakie z nimi spędziłem. I głos mi się łamał gdy oni mi dziękowali. Przyznam się, że i łzy cisnęły mi się do oczu.
- Uczniowie bardzo pana lubili, przynieśli na uroczystość transparent z napisem "Pyrland 4 ever"?
- To bardzo, bardzo miłe. Słowa "Pyrcz na zawsze" - to dla mnie najwyższa nagroda. Bo to przecież uczniowie ocieniają nauczyciela. Przeżyłem wielu ministrów - od Tułodzieckiego po Giertycha. Ale zawsze najważniejszym kontrolerem był i jest uczeń. To on powie, czy w szkole było dobrze, czy świetnie się uczyło, czy też fatalnie.
- Jak udało się zdobyć tak wielką sympatię uczniów? To nie jest takie proste.
- Zawsze wszystkim powtarzam, że to uczniowie są najważniejsi. Trzeba ich szanować i traktować po partnersku. Mówiłem im: "to wy jesteście ważni, a nie my".
- Na czym poległo to partnerstwo?
- Podczas obozów wędrownych spaliśmy w stodołach na sianie. Wiedziałem, że uczniowie palą, ale bałem się pożaru. Wtedy zbierałem ich przy studni mówiąc, że tutaj mogą palić, nawet przy mnie. I palili. A po powrocie do szkoły koniec z papierosami. W ogólniaku zawsze przygotowywałem kawę i herbatę dla uczniów dojeżdżających z daleka. A jak ktoś szedł smutny, to go obejmowałem pytając co się stało i mówiąc, żeby się nie martwił. Mój gabinet był zawsze dla uczniów otwarty.
- Zdarzyło się panu kogoś usadzić w tej samej klasie?
- Ojejku, strasznie mi przykro, ale niestety tak. To było bardzo dawno. Nie dałem jednemu z uczniów przejść do kolejnej klasy. To trudna decyzja, ale innego wyjścia nie było. Zresztą inni nauczyciele też nie dali mu promocji. Przyznam się, że do dziś mam wyrzuty sumienia z tego powodu. Mówię sobie, że nie dałem mu szansy i może wpłynąłem na jego dalsze życie. Źle mi z tym.
- Jak pan trafił do ogólniaka?
- Skończyłem liceum pedagogiczne w Sulechowie. To, że jestem nauczycielem zawdzięczam jego dyrektorowi Edmundowi Ciesielskiemu i swojemu wychowawcy Kazimierzowi Tokarzowi. To oni zaszczepili we mnie belferskiego bakcyla. Pracując już w ogólniaku skończyłem studium nauczycielskie i akademię pedagogiczną w Krakowie.
- Zostaje pan jeszcze w szkole?
- Ku mojej wielkiej radości zostaję. Będę uczył wiedzy o społeczeństwie. Cieszę się, że będę miał kontakt z uczniami. To dla mnie sprawa najważniejsza.
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?