Ogień wybuchł na pierwszym piętrze dwukondygnacyjnego budynku przy ul. Osiedlowej w kawalerce należącej do 57-letniego Piotra Ż. Właściciela mieszkania straż pożarna nie zdążyła uratować. Udało się to w przypadku jego 60-letniego lokatora, który jest w szpitalu z objawami zatrucia czadem.
- Kiedy wyważyliśmy drzwi, w środku było piekło: wysoki ogień, maksymalne zadymienie i wielka temperatura - opowiadał nam w sobotę na miejscu tragedii starszy ogniomistrz Stanisław Skibiński, dowódca sekcji.
Podkreślał, że wyratowanie jednego lokatora to zasługa innego strażaka - Jarosława Frąckowiaka, dowódcy zmiany. - Jarek nie patrzył na nic, wszedł w ten dym i ogień, zobaczył gdzieś nogi, chwycił i wyciągnął człowieka! - mówił nam ogniomistrz Skibiński. I dodaje: - Drugi był za głęboko w ogniu, do niego nie zdążyliśmy…
Jako cichą bohaterkę strażacy i policjanci wskazali nam 85-letnią Janinę Kiernożycką, którą sąsiaduje ze spalonym mieszkaniem przez ścianę. To ona pierwsza poczuła swąd, sprawdziła, co się dzieje i błyskawicznie z własnego balkonu poprosiła przechodnia o wezwanie straży pożarnej. - W takich przypadkach każda minuta jest droga, a zagrożony był cały blok - przyznali nam strażacy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?