MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Stal Gorzów - klątwa szóstej lokaty, czyli na koniec znów baty

Paweł Tracz 95 722 69 37 [email protected]
Gdy na inaugurację Caelum Stal pokonała faworyta z Leszna, apetyty wśród kibiców żółto-niebieskich zostały rozbudzone. Tymczasem mimo świetnej rundy zasadniczej, gorzowianie znów kończyli sezon w sierpniu. Dlaczego?

W niedzielę miną równo dwa tygodnie od ostatniego pojedynku gorzowian. Przegrany dwumecz z Falubazem Zielona Góra w pierwszej rundzie play off mocno rozczarował fanów, działaczy i zawodników. Zwłaszcza, że nikt się tego nie spodziewał. Po minimalnie przegranym spotkaniu przy W69 rewanż miał być dla stalowców formalnością. Nie był. Czy właśnie ten ostatni mecz zadecydował o "wakacjach"? Może jednak źródło porażki tkwi gdzie indziej?

Falubaz wysłał Stal na wakacje. Lubuskie derby żużlowe dla Zielonej Góry (zdjęcia)

Przed rozpoczęciem rozgrywek, w odróżnieniu od dwóch poprzednich sezonów, tym razem nikt w Gorzowie nie nadmuchiwał zbędnego balonika. Celem był wyłącznie awans do "czwórki". Owszem, dopływ świeżej krwi mówił co innego. Pozyskany indywidualista Nicki Pedersen miał zacząć jeździć dla drużyny, a wybór na ojca sukcesu mającego opinię znakomitego szkoleniowca Czesława Czernickiego też wydawał się być trafionym. Również renomowany Tomasz Gapiński miał przewietrzyć drugą linię. Gdy chwilę po starcie ekstraligi dołączył też czołowy junior Przemysław Pawlicki, którego wyszarpaliśmy z Leszna, wydawało się, że Caelum Stal jest skazana na sukces.

Ale już pierwsze mecze pokazały, że "papier" to jedno, a życie drugie. Na początku wynik trzymał eksportowy duet Tomasz Gollob - Pedersen, który decydujący strzał zadawał w ostatnim biegu. Były "ochy" i "achy", ale już wówczas wielu zastanawiało się, co będzie gdy jeden z nich odniesie kontuzję. Czar prysnął w połowie czerwca, gdy w Bydgoszczy "dzwona" zaliczył Duńczyk. Długa rehabilitacja, która wykluczyła go do końca pierwszej fazy, a potem powrót do ścigania w Grand Prix i znów kontuzja, tym razem w przeddzień pierwszego meczu play off.

Startować z zastępstwem zawodnika czy bez? Ta myśl krążyła w głowie naszego trenera jeszcze cztery godziny przed pojedynkiem przy W69. Dziś jesteśmy mądrzejsi, że ta decyzja była jedną z wielu, która zadecydowała o przegranych derbach. Na "zz-tce" gorzowianie zdobyli w Zielonej Górze raptem cztery "oczka". To wróżenie z fusów, ale może gdyby z tego zrezygnowano, a w zamian w rewanżu wystawiono Pedersena jako pełnoprawnego zawodnika, a nie tylko jako figuranta, to Caelum Stal spokojnie ograłaby "Myszy"? Te dwa punkty meczowe mogły być na wagę awansu do czołowej "czwórki".
Kilka dni przed rozpoczęciem play offów nasi doznali jeszcze jednego osłabienia. Znakomicie rozwijający się wychowanek Paweł Zmarzlik również miał wypadek, który wyeliminował go do końca sezonu. Był murowanym kandydatem do składu, ale pod jego nieobecność Czernicki postawił na beznadziejnego Simona Gustafssona. Dlaczego nie pojechał Łukasz Cyran, gorzowiak z krwi i kości? Trener uzasadniał wybór lepszą postawą Szweda w przedmeczowych jazdach. Ale "mistrz treningu" dołował w decydującej próbie. Cyran może też nie zrobiłby furory, ale przynajmniej gryzłby tor...

Nie sposób przemilczeć też sensacyjnego zwycięstwa Staleczki w Toruniu. Osłabiony zespół, który walczył bez "Gapy" i Davida Ruuda, obnażył słabości Unibaksu. Sukces bez precedensu, ale każdy kij ma dwa końce. Po pierwsze, chyba zbyt szybko uwierzyliśmy w siłę żółto-niebieskich, potwierdzoną zresztą w kolejnych wysoko wygranych potyczkach u siebie, a po drugie może rzeczywiście rację mieli ci, którzy wówczas uważali, że "Aniołom" niekoniecznie zależało na zwycięstwie.

I tak sprintem dojechaliśmy do mety z napisem "play off". A konkretnie do rewanżu w Gorzowie. Czteropunktowa porażka miała być na "Jancarzu" spokojnie odrobiona. Tymczasem gospodarzom zawalił się świat na głowę. Źle przygotowany tor - na zasadzie "przeciwko rywalom, a nie pod nas" (kto mieczem wojuje, od miecza ginie), wspomniane kontuzje i chyba największa przyczyna: presja. Nawet jeśli nikt nie naciskał, to wysoka stawka najwyraźniej przygniotła niektórych stalowców. Dzięki temu boleśnie przekonaliśmy się, że Ruud, Matej Zagar i Gapiński nie udźwigną ciężaru walki o medal.

Mleko rozlało się już w pierwszej rundzie, ale niewykluczone, że podobne rozgoryczenie panowałoby także po decydujących meczach o medale. Bo prędzej czy później te wady i tak raczej by wyszły. Mimo to minionego sezonu nie wolno spisywać na straty. Kibice mieli radochę z postępów, które robili wychowankowie. Dwa złote medale juniorów to też dobry prognostyk. Tej melodii już dawno w Stali nie grali! Wnioski wyciągną również działacze, którzy wkrótce będą kompletować skład na przyszły rok.

STALOWA ARMIA ZACIĘŻNA

SEZON JAK MARZENIE
1. Tomasz Gollob - 2,675
2010 to bez wątpienia rok "Chudego". Błyskotliwy w ekstralidze oraz w Grand Prix. W odróżnieniu od dwóch poprzednich sezonów, tym razem Gollob nie zawiódł w żadnym meczu. Od początku prezentował się wyśmienicie, do tego dobry duch zespołu. W play offach nie przeszkodziły mu nawet kontuzjowane dłonie.

GWIAZDA BEZ BŁYSKU
3. Nicki Pedersen - 2,443
W pierwszych meczach tworzył z Gollobem super duet na miarę legendarnych zawodników Staleczki Edwarda Jancarza i Zenona Plecha. "Eksportowa para" zawiodła tylko raz, w pierwszym derbowym meczu w Zielonej Górze. Choć spisywał się nieźle, to jego postawa (poza punktowymi zdobyczami) jednak nie powalała.

STRZAŁ W DZIESIĄTKĘ
25. Przemysław Pawlicki - 1,712
Trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby w Gorzowie nie było zdolnego wychowanka Unii, to zajęcie drugiej pozycji po rundzie zasadniczej byłoby zdecydowanie trudniejsze, by nie powiedzieć niewykonalne. Junior zwyciężał nie tylko w I biegu, ale robił też "seniorską robotę". Choć jest "obcym", warto go u nas zatrzymać.

CHIMERYCZNA FORMA
25. Matej Zagar - 1,620
Nad Wartą liczono po cichu, że będzie trzecim liderem zespołu. Nic z tego, bo Słoweniec, podobnie jak w innych klubach, szału w Stali nie robił. Apetyty rozbudził na inaugurację doskonałym występem przeciwko leszczyńskim "Bykom". Potem równał w dół, wpadając w samouwielbienie po znakomitych wynikach w Anglii.

AMBICJA ZA DWÓCH
31. Tomasz Gapiński - 1,587
Choć zawiódł w najmniej oczekiwanym momencie, czyli decydującym meczu z Falubazem, to zbyt szybko nie można przekreślać jego tegorocznego rezultatu. W kilku meczach był cichym bohaterem, będą w cieniu liderów. Dlatego szkoda, że słaby początek i koniec zapracowały na łatkę "zawodnika słabego psychicznie".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska