Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stal jest w finale i rusza w bój o złoto. Odżywają wspaniałe wspomnienia

Szymon Kozica 68 324 88 63 [email protected]
Tak wyglądał żużel w roku 1969. Przez 45 lat na torze wiele się zmieniło, ale oczekiwania tysięcy kibiców pozostały te same.
Tak wyglądał żużel w roku 1969. Przez 45 lat na torze wiele się zmieniło, ale oczekiwania tysięcy kibiców pozostały te same. Archiwum Stali Gorzów
Stadion był pełen. Na dachach ludzie siedzieli, na płotach, gdzie tylko było można - tak Jerzy Padewski wspomina pierwszy złoty sezon Stali Gorzów.

Edward Jancarz (średnia biegowa 2,61), Andrzej Pogorzel_ski (2,46), Edmund Migoś (2,23), Jerzy Padewski (2,16), Ryszard Dziatkowiak (1,52), Bronisław Rogal (1,38), Wojciech Jurasz (1,00), Marian Pilarczyk (0,85) i Kazimierz Giżycki (0,00) - to ekipa, która pod wodzą trenera Kazimierza Wiśniewskiego wywalczyła pierwszy w historii tytuł drużynowego mistrza Polski dla Stali Gorzów. Był rok 1969, czyli 45 lat temu...

Zabraliśmy im ten tytuł

- Szmat czasu. W zapomnienie poszło... - przyznaje Jerzy Padewski (rocznik 1938). Ale z każdą minutą przypomina sobie coraz więcej ze złotego sezonu. - Od początku ligi faworytem był Rybnik, już wtedy dziesięciokrotny mistrz Polski. A my im zabraliśmy ten tytuł. Przegrali u nas. Pamiętam, stadion był pełen. Na dachach ludzie siedzieli, na płotach, gdzie tylko było można.
Pan Jerzy opowiada o pojedynku z 31 sierpnia. Stal rozprawiła się wtedy z mocarnym ROW-em 43:34, a mój rozmówca został bohaterem, zdobywając 11 punktów i bonus. Kluczowe było też zwycięstwo nad Śląskiem Świętochłowice, który niespełna miesiąc później poległ w Gorzowie 31:45.
- Przed tym meczem mieliśmy zgrupowanie w zakładowym hotelu Ursusa przy ulicy Spokojnej. Kilka dni. Wszyscy w jednym miejscu - dodaje pan Jerzy, który przeciwko Śląskowi wykręcił osiem punktów w czterech startach, tyle samo, co wielki już wtedy Edward Jancarz i "oczko" mniej niż Edmund Migoś. - Z kim się wtedy kumplowałem? Z każdym jednym, nie było różnicy. Jak motocykl na przykład komuś się popsuł, to podstawiało się najlepszy, jaki wtedy mieliśmy. Koleżeński zespół był. Każdy dbał o te punkty, o te starty. Drużyna była zgrana, jeden drugiemu nie przeszkadzał, tylko chciał pomóc.

Mecz zaczął się elegancko

Sezon 1969 szczególnie utkwił w pamięci także Ryszardowi Dziatkowiakowi (rocznik 1947). - Tak, zdobyliśmy złote medale. Tylko myśmy tych medali w życiu nie zobaczyli, a przynajmniej ja... - mówi nie bez żalu pan Ryszard. - Ale czasy były piękne. Dla mnie coś nowego. Byłem drugi czy trzeci rok w drużynie. Nie obchodziło mnie nic, chciałem tylko jechać, jechać. To sprawiało mi satysfakcję, to mnie paliło. A jaka radość była, gdy człowiek nie przyjechał ostatni i kilka tych punktów uciułał. Bo wtedy start, początek kariery był bardzo trudny. Każdy jechał na tym, co dostał w klubie, więc trzeba było mieć szczęście. A przebić się do pierwszego składu, do tej żelaznej gwardii - to dopiero sztuka!

Z pierwszego złotego roku Stali pan Ryszard z sentymentem wspomina spotkanie w Gdańsku, przedostatnie w sezonie. - Tam stawialiśmy kropkę nad "i" - podkreśla mój rozmówca. - Ja wracałem pociągiem z zawodów w Rzeszowie. Całą noc jechałem, prosto do Gdańska. Gdy dotarłem, koledzy wychodzili z restauracji hotelowej, wybierali się nad morze. Poszedłem z nimi. Sprzętem zajął się nasz majster Edek Pilarczyk, wybitny fachowiec. Mecz zaczął się elegancko. Jeździłem z Edkiem Jancarzem w parze. Zrobiłem kilka ładnych punktów (sześć i bonus, trzeci wynik w zespole - dop. red.).
Po zwycięstwie w Gdańsku 43:35 żużlowcy Stali pojechali na ostatni pojedynek sezonu do Rzeszowa. - Gospodarze trochę zrobili nam niespodziankę. Wszędzie sucho, a tor mokry, miękki, gąbczasty. Chyba jakaś burza przeszła nad stadionem... Myśleli, że nas ugotują, a sami się ugotowali - zaznacza triumfalnie pan Ryszard. Już pewna swego Stal zmiażdżyła swoją imienniczkę 52:26.

Oby tylko bez wypadków

Gdy ekipa z Gorzowa sięgała po pierwszy tytuł mistrza Polski, Unia Leszno miała już na koncie sześć złotych medali, wywalczonych w latach 50. Ale lata 70. zdecydowanie należały do Stali. A 80., szczególnie zaś ich druga połowa, znów do Unii, która przez ponad dekadę nie zeszła z podium.
W niedzielę czas pisać kolejny rozdział żużlowej historii. Dla którego klubu będzie to złoty rozdział? - Nie ma pewniaka raczej - uważa Jerzy Padewski, który ze Stalą zdobył tytuł mistrza Polski także w sezonach 1973, 1975 i 1976. - Obie drużyny są wyrównane, mają bardzo mocny skład, wszyscy zawodnicy punktują. W Lesznie Stal może minimalnie przegrać, ale w Gorzowie wygra na pewno. Będzie walka do ostatniego wyścigu. Bardzo ciekawie będzie. Oby tylko bez wypadków - dodaje pan Jerzy. I doskonale wie, po co to mówi, bo sam w 1974 roku w Bydgoszczy doznał bardzo poważnej kontuzji - złamał nogę w pięciu miejscach. Dlatego powtarza: - Oby tylko bez wypadków...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska