- Po czterech kolejkach pana podopieczne prowadzą z kompletem punktów. Jest pan zaskoczony?- Fotel lidera zawdzięczamy w dużej mierze wygranej z Gryfem w Szczecinie. To najlepszy zespół w lidze, ale pomogło nam szczęście i znakomita gra w defensywie. Drużynę objąłem w połowie wakacji, bez rozeznania, na co ją stać. Zacząłem od zmiany systemu gry na pełną asekurację z czwórką obrońców. To przyniosło efekt i dlatego cieszę się z wyników, w których mam skromny udział.
- Pozycja lidera cieszy, ale czy dysponujemy potencjałem na ekstraklasę?- Największym problemem jest brak odpowiedniej bazy. Gramy na głównej płycie stadionu przy Olimpijskiej i niestety musimy "czapkować", by z niej korzystać, bo pierwszeństwo ma męski zespół pierwszoligowy. Jeżeli chodzi o dziewczyny, to jeśli solidnie przepracują zimę, nie widzę przeszkód, by rywalizowały w elicie. O sprawy organizacyjne trzeba z kolei spytać działaczy.
.
- Czy w takim razie w najbliższym czasie nawiążemy do sukcesów z lat 90.?- Przede wszystkim muszą poprawić się wspomniane warunki bytowe. Potrzebna jest też pomoc w nauce, bo w klubie oprócz uczennic są studentki. Zaczął się rok akademicki i musiałem zmniejszyć liczbę treningów z czterech do dwóch tygodniowo. Wiele zależy od ewentualnych sukcesów. Jeżeli będzie awans, to zawodniczki zamiast kończyć przygodę z piłką lub wyjeżdżać do lepszych klubów, będą kontynuować karierę w Gorzowie. Żeby jednak myśleć o mistrzostwie czy Pucharze Polski muszę mieć prawie 30-osobowy skład na równym, wysokim poziomie.
- Jest szansa na taką kadrę?- Dziś dysponuję tylko 15 takimi zawodniczkami. Pozostałe są zdolne, ale młode i brakuje im ogrania. Mam jednak materiał i zobaczymy, co z niego uszyję. W zespole są też zawodniczki, które mogą za kilka lat zagrać w reprezentacji. Największy potencjał dostrzegam w Sarze Herman i Natalii Niewolnej. Atutem tej drugiej jest zwłaszcza szybkość, prawie jak u mężczyzn.
- Prowadził pan również mężczyzn. Na czym polega różnica w prowadzeniu obu grup?- Praca z żeńskim zespołem to dla mnie nowe doświadczenie. Chłopaków trzeba "gonić" do pracy, a z dziewczynami jest odwrotnie. Często muszę je hamować, żeby na treningach nie nabawiły się kontuzji. Różnicę widać też w wyszkoleniu technicznym, oczywiście na korzyść chłopaków. W żeńskim zespole trudniej też wprowadzić nowe schematy.
- W niedzielę mecz z Olimpią Szczecin, która ostatnio rozgromiła 6:1 ekipę z Tuszyna. Ma pan obawy?- Niepewność jest przed każdym meczem. Wystarczy, że pojawią się dolegliwości natury kobiecej i wypadnie mi połowa graczy. Automatycznie obniża się jakość drużyny i wszelkie kalkulacje biorą w łeb. Ale na podstawie dotychczasowych wyników uważam, że spokojnie sobie poradzimy.
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?