Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stelmet UKP zaczął walczyć po dopiero godzinie...

Andrzej Flügel 68 324 88 06 [email protected]
Nie zdobyliśmy nawet punktu na własne życzenie. Graliśmy z ekipą, której wcale nie musieliśmy ulec, co unaoczniło ostatnie pół godziny spotkania, kiedy mieliśmy przewagę. Szkoda, że tak naprawdę walkę podjęliśmy w momencie, kiedy straciliśmy gola
Nie zdobyliśmy nawet punktu na własne życzenie. Graliśmy z ekipą, której wcale nie musieliśmy ulec, co unaoczniło ostatnie pół godziny spotkania, kiedy mieliśmy przewagę. Szkoda, że tak naprawdę walkę podjęliśmy w momencie, kiedy straciliśmy gola sxc.hu / lusi
Rozczarowanie. Tak najkrócej można podsumować sobotni występ zielonogórzan w Polkowicach.

KP Polkowice to klub z tradycjami. Ma piękny stadion, znakomite zaplecze, może grać przy świetle elektrycznym. Z drugiej strony ciągle nie może się podnieść po aferze korupcyjnej sprzed lat. Odwrócili się od niego kibice, a 300 widzów w sobotni, letni wieczór jest tego najlepszym dowodem. Władze klubu robią wszystko by wielki futbol wrócił do Polkowic.

Na razie jest tam młoda niedoświadczona ekipa zawodników. Jak się zdawało wymarzony rywal by zielonogórzanie powalczyli, jeśli nie o trzy, to przynajmniej jeden punkt. Tym bardziej, że gospodarze słabo wystartowali.

Owszem, Stelmet UKP ma wielkie kłopoty. Po kontuzjach i kartkach w obronie grał zaledwie jeden nominalny defensor Sebastian Górski, pozostali zostali przesunięci z innych pozycji. Nawet mimo tych kłopotów wydawało się, że nasz zespół od początku podejmie walkę. Nic z tego.

Przez niemal godzinę spotkania ograniczaliśmy się do wybijania piłek ze swojego pola karnego. Nie potrafiliśmy zawiązać jakiejś sensownej akcji. Pierwszy strzał w kierunku bramki Polkowic, zresztą bardzo niecelny, oddaliśmy w 23 minucie. W tym układzie gospodarze mieli ułatwione zadanie.

Trudno mieć wielkie pretensje do zielonogórskiej obrony skoro grała w tak eksperymentalnym składzie, ale łatwość, z jaką gospodarze atakowali skrzydłami była zastraszająca. Paweł Garyga niemal cały czas miał wielką swobodę, więc mógł bezkarnie dośrodkowywać.

Już w 8 min wyłożył piłkę Arielowi Famulskiemu, ale ten na szczęście spudłował w bardzo korzystnej sytuacji, drugą okazję w tej połowie miał Garyga, ale w 44 min trafił w boczną siatkę.

Po przerwie nasz zespół nadal się nie obudził, tak jakby 0:0 było wynikiem marzeń. W 55 min kolejny rajd przeprowadził Garyga, kiedy wydawało się, że będzie podawał, zauważył źle ustawionego Wojciecha Fabisiaka, strzelił nad nim i gospodarze wygrywali.

Dopiero teraz zielonogórzanie zaczęli pokazywać coś na stadionie w Polkowicach. Kiedy tylko goście zaczęli naciskać, miejscowi cofnęli się, skończyło się spokojne przyjmowanie i rozgrywanie piłki, byliśmy agresywniejsi i dokładniejsi. Czemu stało się to tak późno? W 65 min mieliśmy znakomitą okazję.

Górski zacentrował z lewej strony, a świetnie ustawionemu Pawłowi Cierechowi pozostało tylko z bliska wepchnąć piłkę do siatki. Niestety, nie trafił. Po chwili mieliśmy wielkie szczęście, bo gospodarze przeprowadzili szybką kontrę i Krzysztoł Drzazga miał nie setkę, ale dwusetkę. Był sam przed pustą bramką. Na szczęście trafił obok.

W 74 min Stelmet powinien wyrównać. Wojciech Okińczyc wypuścił w uliczkę Artura Małeckiego. Ten miał przed sobą tylko Przemysława Kazimierczaka, ale przegrał ten pojedynek! Potem oglądaliśmy znane ligowe obrazki. Miejscowi zwalniali grę, bronili się kontratakując, kiedy tylko mieli okazję. Goście spieszyli się, atakowali, ale nie było już czasu, aby wyrównać. W naszej ekipie na pochwałę zasłużył Górski, który napracował się najbardziej.

Reasumując. Nie zdobyliśmy nawet punktu na własne życzenie. Graliśmy z ekipą, której wcale nie musieliśmy ulec, co unaoczniło ostatnie pół godziny spotkania, kiedy mieliśmy przewagę. Szkoda, że tak naprawdę walkę podjęliśmy w momencie, kiedy straciliśmy gola.

To spotkanie kolejny raz pokazało, że po odejściu Rafała Figiela w środku pola jest wielka pustka, a Okińczyc nie dostaje podań, z których mógłby zrobić użytek. Obrona szwankuje zasadniczo od początku sezonu, w kolejnym spotkaniu błąd popełnił bramkarz. Słowem zaczęły się schody.

KS POLKOWICE - STELMET UKP ZIELONA GÓRA 1:0 (0:0)

Bramka: Garyga (55)

KS: Kazimierczak - Wacławczyk, Darda, Bartków, Zieliński - Ałdaś, Famulski, Bancewicz (od 66 min Sołtyńki), Kamiński (od 81 min Baryła), Garyga, Gałach (od 54 min Drzazga, od 90 min Rytkowski).

STELMET UKP: Fabisiak - Górski, Dworak (od 46 min Cierech), Kiliński, Barski - Górecki, Andrzejczak, Greszczyk, Mycan (od 60 min Małecki), Wierzbicki (od 68 min Skrzyński) - Okińczyc.

Żółte kartki: Bancewicz, Dworak, Andrzejczak, Greszczyk. Sędziował Piotr Idzik (Poznań). Widzów 300.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska