MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Stilon na luzie

HENRYKA BEDNARSKA
Nie napracowali się w trzecim spotkaniu serii B I ligi gorzowscy siatkarze. Na pokonanie gości z Rzeszowa potrzebowali niespełna godziny.

Konia z rzędem temu, kto już w pierwszym secie zdołał rozszyfrować ustawienia obu drużyn. W zespole gospodarzy w roli atakującego zobaczyliśmy nominalnego środkowego Michała Ozimińskiego. - Na tej pozycji wystąpił już w poprzednim meczu, a że wypadł dobrze, zagrał na skrzydle także dzisiaj - przyznał po spotkaniu trener Stilonu Nikołaj Mariaskin. M. Ozimiński musiał atakować, bo Szymon Żurawski boryka się z kontuzją Achillesa, a jego zmiennik Marcin Lubiejewski przeszedł właśnie operację palca po skrętnym złamaniu. W drużynie przyjezdnych było odwrotnie - to atakujący Tomasz Jendryassek i Adam Gniecki zastępowali kontuzjowanych środkowych Andrzeja Kowala i Marcina Kiecę.
Przed meczem trener AZS Marek Karb
arz polecił swoim zawodnikom, by grali luźno, jak na treningu. Swoboda sprawiła, że przez znaczną część pierwszego seta toczyła się wyrównana walka, choć nie zachwycająca. Rzeszowianie nieźle przyjmowali i od czasu do czasu łapali gorzowian blokiem. Na więcej niż dwa punkty miejscowi odskoczyli dopiero przy wyniku 21:19, kiedy piłka uderzona przez Romana Bartuziego po bloku rywali wyszła w aut. Ostatni punkt sprezentował gorzowianom Marek Wilk, serwując w taśmę.
W drugim secie do atakującego coraz lepiej M. Ozimińskiego dołączył Marcin Kobiałko, nic więc dziwnego, że stilonowcy objęli pewne prowadzenie. Przy stanie 16:11 AZS zupełnie pogubił się - złe rozegranie nie pozwalało na poprawne wyprowadzenie ataku, na dodatek mnożyły się proste błędy. Serwis rywali poza boisko, a następnie autowe uderzenie pozwoliło gorzowianom uzyskać rekordową przewagę w tym spotkaniu, sięgającą aż dziewięciu punktów - 21:12. W tej części meczu Stilon dobrze zagrał blokiem, tak kończąc seta, kiedy to Zdzisław Olejnik i Maciej Kowalczuk złapali Roberta Bałuszyńskiego. W trzeciej partii gospodarze byli tak spokojni o wynik, że prowadząc 10:7 nie pokusili się nawet o obronę piłki, wolno spadającej na ich pole. Rzeszowianie z kolei robili wszystko, by nie niepokoić pewnych siebie rywali. Cztery ostatnie punkty spotkania oddali po trzech nieudanych zagrywkach i błędzie przełożenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska