Idzie o poręczenie kredytu na 65 mln zł. Urząd Marszałkowski, któremu lecznica podlega, w listopadzie zapewniał, że ,,pracuje nad udzieleniem poręczenia''. Ciągle jednak nie ma decyzji. - Gdyby marszałek nie zmarnował dwóch pierwszych lat po połączeniu szpitala, co wytknęła NIK, nie trzeba byłoby brać kredytu - złości się szef związku lekarzy Mariusz Pawlak. Najwyższa Izba Kontroli za stracony uznała okres, gdy dyrektorem szpitala był Adam Fras. Przy utrzymaniu go na stanowisku upierał się marszałek. ,,GL'' wyliczyła, że gdyby reforma ruszyła od razu, dług mógłby być mniejszy o 100 mln zł. Teraz sięga 200 mln zł.
Straszne raty
Szpital (czyli lecznice przy ul. Dekerta, Walczaka i Warszawskiej) potrzebuje kredytu, żeby na raz spłacić wierzycieli. Zgodnie z zawartą ugodą płaci im raty już od listopada. - Teraz to 1,5 mln zł, później raty wzrosną do 5 mln zł miesięcznie. To będzie dla nas zabójcze - twierdzi dyrektor Leszek Wakulicz. Dzięki kredytowi lecznica oddawałaby dziesięć razy mniej - co miesiąc 500 tys. zł.
- Żądamy poręczenia od właściciela, bo sytuacja jest dramatyczna. Szpital dziecięcy zamknięty już dawno, tego przy Warszawskiej prawie nie ma, nad Dekerta wisi groźba zamknięcia - tłumaczy M. Pawlak. Bierność marszałka zaniepokoiła związkowców tak bardzo, że 12 stycznia ostrzegli go o możliwości rozpoczęcia protestu.
- Nic nie stało się nagle. Rozmawialiśmy o tym z urzędem od grudnia - mówi szefowa związku pielęgniarek Anna Rybska. Pod listem do marszałka podpisały się wszystkie związki. Takiej zgodności jeszcze nie było.
Nie odpuszczą
Wicemarszałek Bogusław Andrzejczak potwierdza, że nie ma decyzji. - Gdyby doszło do poręczenia, kredyt na 65 mln zł musielibyśmy zapisać w budżecie województwa. Czyli o tyle mniej moglibyśmy wydać na wkład własny w inwestycje finansowane przez Unię Europejską. Oznacza to, że przez dwa lata inwestycje w regionie byłyby mniejsze o 100 mln zł
- wylicza. I dziwi się, że w takiej sytuacji szpitala związkowcy decydują się na strajk.
A ci zapewniają, że jeśli nie pomoże oflagowanie, zaostrzą protest. Nie wykluczają strajku, który na pewno nie dotknie pacjentów. Twierdzą, że nie odpuszczą. A. Rybska mówi: - Walczymy o uratowanie szpitala, o to, żeby ludzie mieli się gdzie leczyć i o 2 tys. miejsc pracy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?