Ile będzie w tym półroczu nikt nie wie. Bo nikt tego na razie jeszcze nie zsumował. W straży pożarnej panuje specyficzny sposób rozliczania nadgodzin. Półroczny. Dlatego w pierwszym półroczu 2010 r. rozliczane są nadgodziny z drugiej połowy zeszłego roku.
Od 1 lipca do 31 grudnia 2009 roku lubuscy strażacy wypracowali przeszło 111 tysięcy nadgodzin. - I w tamtym czasie wykorzystali przeszło 77 tysięcy godzin ponadnoramtywnych z pierwszego półrocza 2009 roku - tłumaczy rzecznik prasowy komendy wojewódzkiej straży pożarnej w Gorzowie Dariusz Żołądziejewski.
Skąd się wzięło aż tyle tych nadgodzin?
- W ubiegłym roku aż 62 strażaków odeszło, a ponieważ brakuje rąk do pracy, pozostali musieli wykonywać ich zadania właśnie w ramach godzin ponadliczbowych - precyzuje Żołądziejewski. - 50 nowych pracowników musiało odbyć szkolenia i w ten sposób znów powstały luki w wypełnianiu bieżących zadań straży. Zastępstwa były też wynikiem zwolnień lekarskich czy urlopów.
Postanowiliśmy sprawdzić to w jednostce w Krośnie Odrzańskim.
Sekcyjny Grzegorz Smoliński tylko w maju wypracował 112 nadgodzin. - Nie ma problemu z oddawaniem nadgodzin - opowiada. Zaraz otacza nas wianuszek strażaków z jednostki. Przytakują, że to prawda. Smoliński zaraz dodaje: - Ale wolałbym dostać za to pieniądze.
- Tylko żeby były przyzwoite a nie jakieś grosze - dorzucają koledzy.
- Ja w maju miałem 104 nadgodziny. Zamiast wolnego wolałbym pieniądze - przytakuje kierowca Piotr Olesik (w sumie 204 nadgodziny).
Ich bezpośredni dowódca brygadier Krzysztof Boruch nie jest zdziwiony. - Pewnie większość wolałaby dostać pieniądze - kiwa głową. - Ale nie ma takiej możliwości. Strażak musi dostać wolne. I dostaje. Właśnie pod koniec maja rozliczyłem podwładnych z ostatnich nadgodzin za zeszłe półrocze. Na koniec czerwca będziemy wiedzieć ile przypadnie na to półrocze.
Będzie tego sporo. Brygadier wyjmuje dokumentację 11-osobowej zmiany. Do końca maja zebrali ponad 3 tys. nadgodzin. - Bardzo dużo przybyło ich w maju z powodu powodzi, kiedy zaostrzono dyżuru i więcej jesteśmy w pracy - tłumaczy Boruch. I czyta podsumowanie maja: - 96 nadgodzin, 120, 16, 64, 116, 104. Bardzo dużo. I ciągle ich przybywa a tu zaczyna się sezon wakacyjny.
- Nie mamy dodatkowych pieniędzy na zapłacenie za udział w akcji. Nie wiemy jak będzie to liczone, dlatego musimy oddawać ludziom wolne, ale w taki sposób żeby nie zdezorganizować pracy jednostki - tłumaczy z-ca komendanta krośnieńskiej jednostki bryg. Bogusław Lewicki. W jednostce służy 82 strażaków w Krośnie i Gubinie.
Jak z nadgodzinami jest na północy regionu? Tylko strażacy, którzy podczas powodzi wyjechali ze Strzelec do stolicy wypracowali w sumie 700 nadgodzin.
- Na dokładne wyliczenia przyjdzie jeszcze czas, ale na tę chwilę można wymienić jednego, który spędził trzy doby w Nowej Soli, drugi, który tyle samo czasu spędził na wałach w Słubicach i sześciu strażaków, którzy na sześć dni pojechali właśnie do Warszawy - przyznaje st. kpt. Tomasz Górniak, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Strzelcach Krajeńskich.
Marek Harkot, zastępca komendanta Komendy Powiatowej Straży Pożarnej w Sulęcinie zauważa, ze także sulęcińscy strażacy nabili sporo nadgodzin podczas powodzi. - Wały były praktycznie bez przerwy patrolowane przez sześcioosobowy zastęp i samochód - tłumaczy M. Harkot. - Pracowaliśmy w systemie 24/24, a więc po dobie pracy następowała doba odpoczynku. Na pewno nadgodziny się kumulowały. Jak bardzo? Na ich liczenie przyjdzie jeszcze czas.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?