W piątek odbyły się ostatnie zajęcia. O ich likwidacji zdecydowała dyrekcja ośrodka.
Do redakcji zadzwoniła zbulwersowana Czytelniczka, która nie zgadza się z likwidacją zajęć. Sekcja hipoterapii działała przy Lubuskim Ośrodku Rehabilitacyjno - Ortopedycznym od 2002 r. - Z terapii korzystały nie tylko dzieci i młodzież, ale także dorośli. Ja również chodziłam na zajęcia - opowiada przejęta Urszula Urbanowicz.
- Wszyscy uwielbiają trzy konie, które mają zbawienny wpływ na chorych. Nie rozumiem, jak można przekreślić sześć lat funkcjonowania rehabilitacji! Przecież pomogła tak wielu osobom! - dodaje pani Urszula.
Rodzice są zdruzgotani
- To naprawdę wielka szkoda tym bardziej, że w okolicy nie ma odpowiedniej rehabilitacji dla mojej córki - mówi Iwona Pazdan, mama opóźnionej w rozwoju Fabiany. Dziewczynka chodziła na zajęcia przez dwa lata.
- Nie potrafi samodzielnie podnieść się z ziemi, ale na koniu podpiera się i prostuje bez problemu. Uczy się, jak zachować równowagę. Chodziłyśmy tam dwa razy w tygodniu. Mała zżyła się z Puckiem i ekipą sekcji, - opowiada mama.
Szymon, syn Moniki Dobruk, jest upośledzony w stopniu znacznym. - Kontakt z końmi bardzo mu pomógł. Przywiązał się do nich, po dłuższej nieobecności z radością biegł do zwierząt -mówi pani Monika, która płaciła za cotygodniowe zajęcia.
- Gdy dowiedziałam się, że zamykają sekcję, prawie się rozpłakałam - opowiada Józefa Durkalec, mama 14-letniego Wojciecha. Chłopiec ma zespół Downa, chore nogi i słabe ścięgna. Gdy pierwszy raz siadał na koniu, był niemal bezwładny, a teraz po pół roku rehabilitacji siedzi prosto jak struna.
- Dziecko zmieniło mi się nie do poznania. Uwielbia Pucka, karmi go marchewką. Syn dużo straci na likwidacji hipoterapii - martwi się mama.
Życzliwi pomagają
Trzy konie: Smerfi, Browar i Pucek spokojnie skubią zieloną trawę na terenie przy ośrodku. Niedługo zostaną najpewniej sprzedane.
- Szkoda, bo w zajęciach z nimi uczestniczyło wielu chętnych - smuci się Magdalena Makowska - Hyżorek, kierownik sekcji hipnoterapii. Pacjenci ośrodka korzystali z nich za darmo, osoby prywatne płaciły za lekcje.
Przy koniach pomagali ludzie dobrego serca. - Hipoterapia dawała korzyści nie tylko pacjentom, ale także nam - opowiada wolontariuszka Joanna Oleksiak. - Uczyła nas cierpliwości, kontaktu i współpracy z ludźmi zarówno chorymi, jak i zdrowymi. Zauważyłam, że gdy dzieci przebywały z końmi, zapominały o bólu i smutkach.
- Mnie też jest przykro z powodu likwidacji sekcji hipoterapii, bo dawała dużo dobrego. Poza tym powstała z mojej inicjatywy - mówi Jacek Kaczmarczyk, dyrektor ośrodka. Wylicza, że koszty utrzymania koni, stajni, ubezpieczenia i opłacenia pracowników to nawet kilkaset tysięcy rocznie.
- Niestety Narodowy Fundusz Zdrowia nie refunduje zajęć, a sami nie jesteśmy w stanie ich finansować. Szukałem pieniędzy w różnych źródłach, ale na próżno. Nie stać nas na utrzymanie hipoterapii. Może kiedyś to się zmieni tym bardziej, że park zostaje - dodaje dyrektor.
NFZ nie daje żadnych szans na pomoc. - Hipoterapia nie jest i nigdy nie była finansowana przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Nie ma jej w wykazie refundowanych zabiegów terapeutycznych - mówi Sylwia Macher - Nowak, rzeczniczka oddziału NFZ w Zielonej Górze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?