Sprawa ślimaczy się już czwarty miesiąc.
Wojtek ma 14 lat. Przyszedł na świat jako ósme dziecko w rodzinie. Starsze rodzeństwo urodziło się zdrowe, on bez jelita grubego i z zespołem Downa. Mimo choroby to żywe dziecko. Garnie się do ludzi, zwłaszcza do mężczyzn. - To przez to, że nie miał ojca - mówi matka Józefa Durkalec. Chłopiec kocha konie.
Kiedyś chodził na hipoterapię, ale od kiedy świebodzińskie LORO zlikwidowało ujeżdżalnie, Wojtkowi został jedynie bujany koń i kilka miniaturek w szufladzie. Chłopiec mówi tylko "mama". Rozmawia za to emocjami. Kiedy chwali się książkami i zabawkami nie widać choroby - tylko radość.
Żeby poszedł do dzieci
Kilka razy w miesiącu Wojtek razem z mamą jeździ do Zielonej Góry, do lekarzy: chirurg, dermatolog, pediatra... wyliczanka specjalistów, którzy muszą pilnować jego zdrowia jest długa.
- Problem w tym, że nie stać mnie na częste dojazdy - mówi mama chłopca, która właśnie dlatego chciałaby zamienić się na mieszkania i przenieść się do Zielonej Góry - Tam syn miałby lepsze warunki do rozwoju i dobrą opiekę. Chcę zapisać go do "Promyka", żeby poszedł do dzieci, nauczył się żyć w społeczeństwie. Teraz spędza czas tylko ze mną, a co jeśli mnie zabraknie? Muszę myśleć o jego przyszłości - opowiada Durkalec.
Problem w tym, że w tej chwili razem z nią zameldowany jest jeszcze jej starszy syn, który siedzi obecnie w więzieniu i nie godzi się na wymeldowanie. - To kryminalista. Nie mieszka tu od lat. Już jak miał 14 lat trafił do poprawczaka, później cały czas w więzieniu - opowiada kobieta. Kiedy złożyła wniosek o wymeldowanie syna, ten z więzienia wysłał do urzędu list, w którym napisał, że jeśli zostanie bezdomnym, to nigdy nie znajdzie pracy.
- Mówił, że ma dość więzienia, że trzyma tu swoje rzeczy, że dawał jej pieniądze na życie. Same kłamstwa, przecież on nigdy nie pracował - denerwuje się mama Wojtka.
Zbierali dodatkowe dowody
A urzędnicy już czwarty miesiąc nie mogą zdecydować, komu wierzą. - Chyba bardziej kryminaliście niż samotnej matce z chorym dzieckiem. Przecież prawo mówi jasno, że jeśli ktoś nie mieszka, to można go wymeldować - rozpacza kobieta.
Urzędnicy przyznają, że sprawa trwa długo - To, dlatego, że syn tej pani nie może brać udziału w rozprawach. Wszystko musimy załatwiać korespondencyjnie, a to wydłuża postępowanie - wyjaśnia Dariusz Sawicki, zastępca kierownika Urzędu Stanu Cywilnego i Spraw Obywatelskich. Sawicki przewlekłość sprawy tłumaczy też jej trudnością.
- Ponieważ obie strony przedstawiają różne wersje, musieliśmy zebrać dodatkowe dowody. Żeby sprawdzić, czy ta osoba faktycznie tam nie mieszka przeprowadziliśmy wizję lokalną i wywiad środowiskowy. Mam nadzieję, że już wkrótce burmistrz będzie mógł wydać decyzję w sprawie - mówi Sawicki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?