Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szlakiem skarbów. My też mamy swoje Mazury. Nie wierzycie? Zobacz jakie piękne. To jeden z najdłuższych szlaków do żeglugi w Polsce

Dariusz Chajewski
Dariusz Chajewski
Lubuskie Mazury z roku na rok zyskują miłośników. Jednak nadal można znaleźć miejsca tylko dla siebie
Lubuskie Mazury z roku na rok zyskują miłośników. Jednak nadal można znaleźć miejsca tylko dla siebie Grzegorz Walkowski/Zbigniew Borek
Jeziora w okolicy Dobiegniewa i Strzelec Krajeńskich tworzą najdłuższy po jeziorach mazurskich szlak żeglugowy w Polsce. Szlak Małych Mazur Lubuskich liczący łącznie tysiąc hektarów lustra wody jest idealny dla kajakarzy i żeglarzy. Prowadzi przez bardzo malowniczą okolicę, w której nie brakuje ptactwa wodnego, a nawet pływających wysp kwiatowych. Szlak żeglowny łączy cztery jeziora: Lipie, Chomętowskie, Osiek i Słowa.

Początek to harcerska przystań Panta Rhei nad jeziorem Chomętowskim. Żeby przedostać się na jezioro Słowa, trzeba przepłynąć 1,3 km i... rurę. Specjalny przepust. Lustro wody ma w niej 3,2 m szerokości i 70 cm głębokości. Po przepłynięciu przez jez. Słowa, do leśnej rzeczki, która łączy to jezioro z Lipiem. Szlak kończy się w Długiem na jeziorze Lipie, gdzie jest największa plaża w województwie Lubuskim. W jej pobliżu domki letniskowe, pole namiotowe, gastronomia, parking i bazy klubów żeglarskich Cadet i Szkwał. My jednak popłyniemy w przeciwnym kierunku... Szlak wodny „Lubuskie Mazury” w 2008 roku został zaliczony do produktów markowych województwa lubuskiego.

W wodnym labiryncie

Zatem wypływamy z plaży w Długiem (na obu jej krańcach są wypożyczalnie sprzętu). Płyniemy prosto do końca jeziora Lipie, co zajmuje nam 30-40 minut. Tam musimy znaleźć przesmyk i nie wpadajmy w panikę, gdy go nie widzimy. To normalne, nawet z odległości 30 m przesmyk w trzcinach wciąż jest niewidoczny. Przy końcu jeziora spokojnie płyniemy wzdłuż trzcin lewą stroną i już. Jest jeden, więc się nie pomylimy.

Pod kadłubem mamy pół metra, najwyżej metr obłędnie czystej wody, parasol drzew w upał funduje ożywczy cień. Płyniemy tak, jak woda prowadzi, nie zboczymy, choćbyśmy nawet i chcieli.

Po kilku minutach mamy drugie jezioro: Słowa (barwę miewa szmaragdową, inną zupełnie niż Lipie). I tu powtórka z rozrywki: szukamy przesmyku. Jak? Od razu płyńmy w prawo wzdłuż trzcin około 150 m, a go nie przeoczymy. Gdy już namierzymy, po prostu wpływamy, a dalej woda nas poprowadzi. I znów: nie zboczymy, bo po prostu nie ma gdzie...

Wszystkie akweny są jeziorami polodowcowe, wypełniają rynny lub tereny moreny dennej. Woda we wszystkich akwenach ma pierwszy stopień czystości. Drzewostany, które otaczają te jeziora, są zróżnicowane. Przy samym brzegu znajdują się tereny podmokłe, tzw. łęgi olszowo-jesionowe oraz łęgi źródliskowe. Cały teren jest objęty programem Natura 2000.

Nie tylko Długie

Długie - kiedyś i dziś - to przede wszystkim świetna, w dodatku największa w regionie plaża. Kusi żółtym piaskim niczym znad Bałtyku i pięknym widokiem na wielkie i malownicze jezioro Lipie.

Wkrótce znika nam jednak z oczu i widzimy już tylko lustro wody oraz lasy. Tuż za Długiem są Ługi i tam jest odnoga tego jeziora, ale praktycznie bez żadnych atrakcji poza samym brzegiem. To może być miejsce dla tych, co zbytnio nie lubią cywilizacji. We wsi jest piękna, gotycka cerkiew z XIV wieku. 25 proc. mieszkańców wsi to Łemkowie, którzy trafili tu w ramach akcji Wisła.

Rokrocznie w lipcu na brzegu jeziora, gdzie jest scena, miejsce na ognisko i do tańczenia oraz stoły biesiadne, odbywa się Festiwal Muzyki Łemkowskiej „Watra łemkowska”, który przyciąga artystów oraz wielbicieli z kraju i zagranicy.

Tuż za Długiem jest również polana, na której jeszcze kilkadziesiąt lat temu stawały cygańskie tabory. Tu ognisko nigdy nie gasło, a śpiew nie milkł.

Za moment dopłyniemy do tzw. akwarium. Widać plątaninę roślin, wyglądają jak podwodne łąki, wśród nich małe rybki. Żeby ujrzeć ten obrazek, musimy kilka minut czekać, bo wiatr mąci lustro wody. Wreszcie wokół się uspokaja. Teraz jak na dłoni widać okonie i płocie.

Płyniemy dalej, trzymając się prawego brzegu. To tereny, do których dociera niewielu turystów. To najbardziej oddalone miejsce nazwano wyspą miłości. Dopływamy do przesmyku łączącego jezioro Lipie z jeziorem Słowa, w tym miejscu możemy dostrzec zarys dawnego grodziska, które wciąż czeka na badania archeologiczne.

Ani Słowa?

Płyniemy jak nas woda prowadzi i po kilku minutach jesteśmy na drugim jeziorze. Gdy dopada nas ulewa, chronimy się pod koronami drzew. Jezioro Słowa ma szmaragdową barwę. To dlatego, że w wodzie znajdują się wypłukane z podłoża związki kredy. Wpływamy w kolejny przesmyk, który łączy Słowa z jeziorem Osiek. Mały - ciek ok. 1,5 km, wokół trawy, pochylone drzewa. To jeden z piękniejszych widoków Lubuskich Mazur. Przepływamy przez blaszaną rurę, która znajduje się pod nasypem lokalnej drogi. Jak narzekają żeglarze jest trochę za mała (ma średnicę ok. 3 m - red.), czasem żeglarze muszą opuszczać maszt.

Pora na Osiek

Zmierzamy dalej i trafiamy na koleją przeszkodę. Witają nas tzw. pływające łąki. To wodna trawa, która zależnie od wiatru zmienia położenie i potrafi napsuć krwi żeglarzom i kajakarzom.

Jeśli jesteśmy „zmotoryzowani” podnosimy silnik motorówki, wiosłem odpychamy się od dna i trzymając się rękoma trzcin pokonujemy przeszkodę. Udało się, wpływamy na jezioro Osiek.

Po wpłynięciu na ten akwen proponujemy skręcić w lewo, do mostu. Przez lata drewniany most był spalony, ale w końcu został odbudowany i teraz - trzeba przyznać - dodaje uroku okolicy.

Tuż przy moście jest jeszcze wieża widokowa - można i warto się wdrapać, żeby na piękne wody spojrzeć nieco z wysoka.
W tym miejscu stała kiedyś leśniczówka, zwana czerwonym domkiem, w której według legendy leśniczy grywał w karty z czartem. To dlatego czart maczał podobno ręce w budowie drewnianego mostu.

W pobliżu jest tajemnicza wyspa, na której kiedyś prawdopodobnie znajdował się słowiański gród, ona też czeka na badania historyków. Wracamy, by popłynąć do krańca jeziora Osiek.

Tu widać siedliska kormoranów. Drzewa są ogołocone, bo niszczą je odchody tych ptaków.

Tu siedzibę ma Harcerski Klub Żeglarski „Panta Rhei”. U wylotu Mierzęckiej Strugi znajduje się jaz, który wyrównuje poziom wody we wszystkich trzech akwenach. Witają nas zacumowane żaglówki.

Od harcerskiej przystani w Osieku warto wyruszyć w kierunku Jeziora Wielgiego i dalej Mierzęcką Strugą aż do Drawy. Stąd dopłynąć można do Szczecina, a nawet do Berlina. Kilka lat temu 70-latek na emeryturze w drewnianym kajaku szkieletowym starego typu dotarł do Bałtyku w dziesięć dni. Miał mały namiot, śpiwór, kuchenkę. W Długiem się zaprowiantował i popłynął...

Przy okazji

Wracamy. W powrotnej drodze mijamy małą wioskę z bogatą historią. To Chomętowo, gdzie znajdują się pozostałości zamku krzyżackiego. Przebywali tutaj często krzyżaccy wójtowie Nowej Marchii. W tym też czasie wznoszono zabudowania murowane, z których zachował się jedynie dom mieszkalny. W latach 1411, 1422 zamek był plądrowany przez wojska polsko-litewskie, a w 1433 roku - husyckie...

Przy okazji możemy odwiedzić kilka niesamowitych miejsc. Jeśli mało nam wodniackich przygód ruszmy na Drawę i jej jeziora. Tym szlakiem pływał Jan Paweł II. Do tego obwarowania Strzelec Krajeńskich, Muzeum Woldenberczyków w Dobiegniewie, pałac, park i winnica w Mierzęcinie, słowem do wyboru do koloru, ale to już całkiem inna historia...

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Lubuskie z lotu ptaka:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedźwiedź szuka pożywienia w koszu na odpadki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska