MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Szpital w Zielonej Górze wyda w tym roku na remonty i sprzęt 60 mln zł (wideo)

Danuta Kuleszyńska 0 68 324 88 43 [email protected]
W tej piwnicznej części znajduje się min. szpitalne archiwum. Tędy pacjenci skracają sobie drogę z zakładu radiologii do przyszpitalnych poradni.
W tej piwnicznej części znajduje się min. szpitalne archiwum. Tędy pacjenci skracają sobie drogę z zakładu radiologii do przyszpitalnych poradni. fot. Mariusz Kapała
- To był koszmar! - tak pani Bożena wspomina swój niedawny pobyt w szpitalu. - Materac miał dziury i zaschniętą krew... Łóżko się zapadało, no to męża uprosiłam, żeby je naprawił. No i toalety nie sprzątane...

Waldemar Taborski przyjmuje mnie w swoim gabinecie. Uprzejmy, częstuje kawą. Gabinet jest wypieszczony, meble w różnych odcieniach brązu, na ścianach wiszą obrazy, w rogu rozłożysta palma. Na biurku orzeszki ziemne (pan dyrektor ciągle po nie sięga) i suszona żurawina. Jest jeszcze laptop do którego będzie od czasu do czasu zaglądał.

We wrześniu minie dziesięć lat odkąd szefuje szpitalowi. - Parter to była ruina z dziurawymi rurami i parą - taki obraz lecznicy zapamiętał z tamtych czasów.
Adrianna Wilczyńska, rzeczniczka i prawa ręka dyrektora zapamiętała co innego: że na miasto dodzwonić się nie mogła. - Trzeba było rozmowę zamawiać i potem czekać z 15 minut - śmieje się. - A dziś? Dziś jesteśmy nowoczesnym szpitalem, mamy plany, dyrektor chodzi i szuka pieniędzy gdzie się da...

Dyrektor kiwa głową. I dodaje: - Prawie całą aparaturę w ciągu tych lat wymieniliśmy, specjalistów mamy świetnych, w rankingach krajowych zajmujemy czołowe miejsca, ludzie zaczęli się ze szpitalem utożsamiać. I najważniejsze: udało nam się wypracować zarobki personelu na godziwym poziomie.

Z sufitu leci na głowy

Kilka dni wcześniej. Dziurawą drogą idziemy ( z fotoreporterem) na zakaźny. Jacek Smykał, ordynator, wita nas w drzwiach. Uśmiechnięty i bardzo szczęśliwy. Radość ordynatora wzięła się stąd, że wreszcie dostał pieniądze na remont oddziału.

Na razie na papierze, ale do końca listopada zakaźny ma być oddany pod klucz. Pieniądze - ponad milion złotych - wychodził u marszałka województwa dyrektor Taborski. - Ze trzy miliony by się przydało, żeby to wszystko ponaprawiać - wzdycha ordynator Smykał. - Ale lepsze to, niż nic.

Ekipy remontowej oddział nie widział ze 40 lat. - Były tylko drobne malowania i łatania dziur - uściśla doktor Smykał. I zaprasza na obchód.

Ze ścian odpada tynk. W salach okna zabite gwoździami, żeby nie odpadły gdy zawieje wiatr. - Kilka lat temu jedno runęło na pewnego profesora - ordynator odchyla firanę i pokazuje futryny zapchane szmatami. Żeby zimno nie wpadało.
Pielęgniarki z zakaźnego przebierają się w piwnicy, bo nie ma zaplecza. Zabiegi robią na korytarzu.

Na całym oddziale tylko jedna wanna dla pacjentów. U ordynatora nie lepiej: grzyb i zacieki na ścianach, tynk odpada. Podobnie w toalecie dla lekarzy. Płaty z sufitu lecą na głowy...

Jakby snajper ostrzelał

W drodze na dermatologię, włos jeży się na głowie. Klatka schodowa wygląda tak, jakby snajper ostrzelał ją z karabinu. Sufit popisany sadzą. W rury od kaloryferów powciskane pety...

Wykładzina na oddziale wytarta, podłoga nierówna, ze ścian wystają kable. W salce telewizyjnej czas zatrzymał się na wczesnym Gomułce: drewniane ławy, posiekana derma na krzesłach, chyboczący stolik, powyrywane gniazdka... I telewizor Neptun.

- Nie jest tak źle, idzie wytrzymać - macha ręką pacjent. - Ale najgorsze te okna...Jeszcze trochę, a odpadną.

- No tak....- potwierdza Ewa Mirecka - Wtowska, ordynator. - Sama pamiętam, jak wydział zdrowia urzędu, jeszcze za czasów województwa zielonogórskiego, zapisał pieniądze na 44 okna. Pieniądze gdzieś wcięło.

Pani doktor na remont czeka jak na zbawienie. Od roku, kiedy to strażacy kazali pozrywać boazerie. Ściany machnięto potem szpachlą i tak zostało.

Łóżka komunę pamiętają

Pani Bożena leżała niedawno na ginekologii. Przeszła poważną operację. - To było siedem dni koszmaru! - do tej pory nie może w to uwierzyć. - Materac miał dziury i zaschniętą krew, łóżko się zapadało, to męża prosiłam, żeby naprawił...Zrobiłam zdjęcia, mogę pokazać. A salowa to przez tydzień nie zajrzała do toalety, żeby posprzątać... No i brr- jedzenie zimne dowozili.

- To prawda, nasze łóżka mają ze 40 lat i trudno, żeby były wygodne - Jan Wilczyński, ordynator, wzrusza tylko ramionami. - Na ruming przyszły kiedyś z darów, to są lepsze. A tak to nic się nie zmieniło...Skansen postkomunistyczny mamy... Na septyku panie kładą się i co widzą? Okna z gwoździami. A wykładziny są tak połatane, że już dalej nie można. Idź i pokaż pani (to do pielęgniarki).

- Rok temu dostaliśmy osiem nowych materacy - wtrąca pani w białym fartuchu. - Resztę dobrałam z innych oddziałów. Oni je wyrzucali, a ja zabierałam, bo na naszych kobiety już leżeć nie mogły.

Pani Kasia na ginekologię trafiła dwa dni temu. Odchyla pościel: - Te materace to jeszcze jako takie - pokazuje. - Gorsze są toalety. Nie dość, że kobiety palą tam papierosy, to jeszcze nie za czysto w nich... Ten cały oddział to taki....hm...no... Wygląda tak, jakby czas stanął tutaj w miejscu.

Kolorowe ściany i zwierzątka

Na biurko dyrektora Taborskiego kładę zdjęcia. Te, które robiliśmy chodząc po szpitalu.

Dyrektor reaguje nerwowo. - Jak jest dobrze, to zaraz szukacie dziury w całym!- podnosi głos.
- Nie wstydzi się pan takich miejsc w szpitalu?

- Pewnie, że się wstydzę, ale nie da się za jednym zamachem odrobić 40 letnich zaległości! Żeby cały szpital postawić na nogi potrzeba jeszcze ze dwieście milionów! I tak zrobiliśmy dużo. Mamy świetną neonatologię, onkologię, kardiologię, jest nowoczesny zakład radiologii, niebawem będzie ośrodek neurochirurgii...Czemu tego nie pokazujecie! Teraz przyszła kolej na inne. Na zakaźny, dermatologię... Ginekologia też dostanie pieniądze, ale najpierw muszą mi pokazać nową koncepcję organizacyjną...Ordynator ma czas do poniedziałku. Powiem tylko tyle: na remonty i inwestycje planujemy wydać w tym roku 60 milionów! To chyba nie jest mało.

Dyrektor ma takie marzenie: żeby szpital był kolorowy i żeby pacjenci czuli się w nim jak w domu. Żeby było nowocześnie i przestronnie. Żeby na oddziale dziecięcym mogły mieszkać zwierzęta... I żeby wszędzie było dużo kwiatów, a ściany, żeby tonęły w obrazach.

- Szpital śni się panu po nocach?
- Oj tak... Ostatnio walczyłem o pieniądze...Chyba na elewację budynków..
- I co?
- I nie dostałem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska