W lubuskim oddziale Narodowego Funduszu Zdrowia w Zielonej Górze trwają właśnie negocjacje z dyrektorami szpitali na temat aneksów do umów na przyszły rok. - Trudno to nazwać rozmowami. Stawia się nas pod ścianą. Mówi się, albo podpisujecie, albo nie - zdradza Sławomir Gaik, szef 105 szpitala wojskowego w Żarach. Lecznica nie ma jeszcze zawartego aneksu na leczenie szpitalne. - Zaproponowano nam o 1,5 mln zł mniej niż miałem na styczeń tego roku. Przy takim budżecie albo będę dokładał do leczenia, albo nie będę przyjmował pacjentów - mówi Gaik.
Szpital wojewódzki w Zielonej Górze także nie podpisał umów, choć były już rozmowy o kardiologii i neurochirurgii. - Chcielibyśmy dostać przynajmniej tyle samo pieniędzy, ile mieliśmy w tym roku. Ale stawka 51 zł za punkt to mało. Pacjenci będą musieli czekać, np. na zabiegi endoprotezy i zaćmy dłużej niż teraz - ostrzega Adriana Wilczyńska, rzeczniczka szpitala.
Trudno to sobie wyobrazić, bo chorzy są zdesperowani. - Ostatnio pacjent próbował pobić rejestratorkę w poradni specjalistycznej, bo z powodu wyczerpania limitów nie chciała go zapisać na ten rok. I ja mu się nie dziwię - mówi Andrzej Szmit, dyrektor gorzowskiej lecznicy. On też nie podpisał aneksu z Funduszem. - Różnimy się o 25 mln zł. W tym roku wydaliśmy na leczenie ok. 130 mln zł, NFZ chce nam dać na 2010 rok kwotę zbliżoną do 100 mln zł. Zgody na to nie ma i nie będzie - podkreśla Szmit.
Małgorzata Kosiewicz, dyrektor szpitala w Kostrzynie także wróciła z siedziby Funduszu z niczym. - Zaproponowano mi o 16 proc. mniej pieniędzy na leczenie szpitalne. Jako spółka nie możemy sobie na to pozwolić. Jeśli to się nie zmieni, dostęp do świadczeń będzie w przyszłym roku utrudniony. Będziemy restrykcyjnie przestrzegać limitów i odsyłać pacjentów - mówi Kosiewicz.
Szpitale powinny podpisać aneksy na leczenie do końca tego roku. Choć budżet lubuskiego NFZ jest o 40 mln zł większy, to zmieniła się struktura wydatków. A to oznacza, że gdzieś trzeba dołożyć, a gdzieś zabrać pieniądze. - W związku z tym, że coraz więcej Lubuszan leczy się poza granicami województwa, Fundusz musi przeznaczyć na migracje o 43 mln zł więcej niż w tym roku. O 22 mln zł zwiększą się także wydatki na refundacje recept - tłumaczyła nam w piątek rzeczniczka lubuskiego Funduszu Sylwia Malcher-Nowak.
Ale czy Fundusz, proponując tak niskie kontrakty dla szpitali, nie zmusza chorych, by szukali pomocy w innych placówkach? - Lubuszanie migrują, bo nie chcą czekać na leczenie. U nas mało jest pieniędzy, szpitale są oblegane, tworzą się kolejki i koło się zamyka. Większy kontrakt pozwoliłby na rozładowanie przynajmniej w części kolejek i miałby wpływ na zmniejszenie migracji pacjentów - uważa A. Wilczyńska.
Dyrektor Szmit podkreśla, że stawka toczy się nie o to, czy Fundusz wyda pieniądze na leczenie Lubuszan, tylko gdzie je wyda. - Jeśli pieniądze z lubuskiego NFZ trafią do placówek w Wielkopolsce lub Zachodnim Pomorzu, będzie to bolesne dla naszych szpitali. A pacjenci będą musieli zamiast pięciu, czy dziesięciu kilometrów, pokonać 100 i więcej, by się leczyć - mówi szef gorzowskiej lecznicy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?