- Czy to prawda, w czerwcu pracownicy szpitala otrzymają tylko połowę pensji?
- Nie. Wszyscy dostaniemy sto procent wynagrodzenia. Ale w dwóch ratach. Pierwszą otrzymaliśmy w minionym tygodniu, druga została przelana w poniedziałek. Pieniądze powinny już wpłynąć na konta pracowników.
- Dlaczego namawiał pan związki zawodowe do rezygnacji z odpisu na zakładowy fundusz socjalny, grożąc przy tym, że jeśli tego nie zrobią, to czerwcowe pobory zostaną obniżone o połowę?
- Do końca maja miałem wpłacić 75 procent tegorocznych odpisów na fundusz socjalnych. To ponad 400 tysięcy złotych. Tymczasem nie miałem nawet złotówki. Zaproponowałem więc związkom, żeby zrezygnowały z tych świadczeń. Cztery zgodziły się na moją propozycję, ale zakładowa Solidarność była przeciw. Dlatego pracownicy dostaną całe wynagrodzenie. Ale nie wpłaciłem pieniędzy na fundusz.
- Przecież to wykroczenie. Sprawą ma się zająć inspekcja pracy. Co pan na to?
- Szpital znajduje się w fatalnej sytuacji finansowej. Nie mam większego pola manewru. Mogę wybierać tylko między złym rozwiązaniem i jeszcze gorszym. Nasze zadłużenie sięga 30 milionów złotych. Miesięcznie spłacamy 400 tysięcy kredytów i odsetek. To 25 procent pieniędzy, które otrzymujemy na bieżącą działalność z Narodowego Funduszu Zdrowia. Spłata tych zobowiązań dobija nas finansowo. Nie mogłem wziąć kredytu, bo żaden z banków mi go nie przyzna. Fundusz socjalny może być przysłowiowym gwoździem do trumny.
- Już wcześniej nakłaniał pan związkowców do rezygnacji z funduszu. Wtedy obiecywał pan, że jeśli się zgodzą, to nie będzie kolejnych zwolnień. Teraz mówi pan o gwoździu do trumny. Czy sytuacja jest aż tak zła?
- Utraciliśmy płynność finansową. W pierwszym półroczu pracę straciło kilkanaście osób, kilka musiało przejść na inne stanowiska. Nie wykluczam dalszych redukcji. Chcę jednak ich uniknąć, dlatego wszędzie szukam oszczędności.
- Czy rezygnacja z funduszu oznacza, że pracownicy nie dostaną na przykład talonów na święta?
- Tegoroczne odpisy na fundusz socjalny przekraczają pół miliona złotych. Możemy je wpłacić do końca roku. Zawalenie pierwszego terminu nie skutkuje żadnymi karami. Sytuację zbada i oceni inspekcja pracy. Jestem świadomy konsekwencji prawnych. Nie miałem jednak innego wyjścia, bo szpital znajduje się pod ścianą.
- Twierdzi pan, że szpital może uratować przekształcenie w spółkę prawa handlowego. Dlaczego?
- Restrukturyzacja ma się rozpocząć we wrześniu i potrwa do 1 października przyszłego roku. Po jej zakończeniu nasze długi przejmie Urząd Marszałkowski, który nadal będzie właścicielem szpitala, ale już jako spółki. Nie będziemy musieli więc spłacać zobowiązań, które obecnie dobijają placówkę i nie pozwalają nam się rozwijać. Zaczniemy działalność z czystym kontem. Moim zdaniem, to jedyna szansa na utrzymanie szpitala. W przeciwnym razie będziemy generować długi i powoli wygaszać działalność aż do zamknięcia szpitala.
- Skąd pewność, że spółka będzie rentowna?
- Miniony rok po raz pierwszy od wielu lat zamknęliśmy z dodatnim wynikiem. Wypracowaliśmy 102 tysiące zysku. Spodziewam się dalszego obniżenia kosztów, gdyż w szpitalu trwają prace przy termomodernizacji. To największa inwestycja w ostatniej dekadzie. Dostaliśmy na nią dziewięć milionów złotych. Po jej zakończeniu spadną koszty ogrzewania. Oszczędności będziemy mogli inwestować w rozwój szpitala.
Pracownicy boją się kolejnych zwolnień po przekształceniu w spółkę. Powinni mieć powody do obaw?
- Struktura zatrudnienia zależy od wysokości kontraktów z Narodowym Funduszem Zdrowia. Nie mogę wykluczyć kolejnych redukcji. Całkiem możliwe jest jednak to, że po restrukturyzacji będziemy zwiększać zatrudnienie.
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?