POMÓŻ MATEUSZOWI
POMÓŻ MATEUSZOWI
Jeśli chcesz pomóc Mateuszowi, możesz wpłacić pieniądze na jego rehabilitację. Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą", ul. Łomiańska 5, 01-685 Warszawa, PEKAO SA o/Warszawa 41 1240 1037 1111 0010 1321 9362 z dopiskiem "Darowizna na leczenie i rehabilitację Mateusza Gwizdka - nr 8134".
Nie pamięta, do ilu drzwi już pukała, z iloma lekarzami rozmawiała, ile stron internetowych poświęconych tej chorobie odwiedziła. Do nas wysłała maila z prośbą o pomoc. Napisała: "Rehabilitacja i koszty leczenia przekraczają i tak już skromny budżet naszej rodziny, która szuka pomocy w każdy możliwy sposób".
- Ja na rencie, mąż motorniczy, jeździ tramwajami. Ludzie myślą, że skoro Mateusz ma założone konto w fundacji dla dzieci, to mamy pieniądze. Od czerwca była jedna wpłata - 100 złotych. A na rehabilitację potrzebujemy miesięcznie co najmniej 400 - mówi pani Jadwiga.
Jeśli jest szansa, chcę ją wykorzystać
Mateusz do ósmego roku życia był zdrowym dzieckiem. Po urodzeniu dostał 10 punktów w skali Apgar. Rozwijał się normalnie. Do momentu I komunii świętej. - Nie mogłem wstać sprzed ołtarza, musiałem podeprzeć się ręką - wspomina.
Zaczęło się jeżdżenie po specjalistach. Chłopak był chudy, miał problemy z chodzeniem, wystające łopatki i skrzywienie kręgosłupa, więc lekarze wysyłali go na ćwiczenia korekcyjne. Długo nie mogli postawić diagnozy. - Pięć lat temu powiedziano nam, że to dystrofia mięśniowa, choroba genetyczna. Nie wiem, kto i kiedy w naszej rodzinie chorował. I dlaczego padło na Mateusza, który zaraz po urodzeniu ważył najwięcej z wszystkich moich dzieci, prawie cztery kilo - zastanawia się mama.
Chłopak ma za sobą już trzy operacje wydłużenia ścięgna Achillesa. Ostatnią przeszedł w sierpniu. Dzięki niej, może normalnie stawiać stopy, bo wcześniej chodził na palcach. Nie dopuszcza do siebie myśli, że jest chory, niepełnosprawny. Ćwiczy nogi do zmęczenia. Po operacji miał je usztywnione w specjalnych łuskach na co najmniej dwa tygodnie. Zdjął je po półtora tygodnia. - Nie poddaję się. Wózek, kule to nie dla mnie. Jeśli jest szansa, żebym sam chodził, chcę ją wykorzystać - podkreśla 17-latek.
Na tę chorobę nie ma tabletek
Mateusz miałby jeszcze większe szanse na udane leczenie, gdyby co najmniej dwa razy w tygodniu trenował pod okiem specjalisty. Ćwiczenia oddechowe na zwiększenie pojemności płuc i lepszą pracę serca wykonuje sam. Gorzej z ruchowymi. Tu potrzebna jest fachowa pomoc, zabiegi przy użyciu prądów, naświetlania.
- Na rehabilitację z Narodowego Funduszu Zdrowia są długie kolejki. Zresztą lekarz wypisuje skierowanie na dziesięć zabiegów, na kolejne trzeba czekać dwa, trzy miesiące - martwi się mama. - Mateusz nie może czekać, bo rehabilitacja to jego jedyne leczenie. Na tę chorobę nie ma tabletek. Powinien stale, systematycznie ćwiczyć.
Ze skromnej pensji nie da się opłacić rehabilitanta. - Zaczęłam szukać, gdzie by tu jeszcze uderzyć, kogo poprosić o pomoc. Gdybym poprzestała tylko na tym, co nam oferuje NFZ, miałabym wyrzuty sumienia, że nic dla Mateusza nie robię. Że on jest chory, a ja sobie siedzę. Nie potrafię tak. Myślę, że każda matka zrobi wszystko dla swojego dziecka - mówi pani Jadwiga.
I robi: wysyła maile do różnych fundacji. Dzięki temu, że syn jest podopiecznym fundacji dla osób niepełnosprawnych w Szczecinie, raz na pół roku może tam jeździć i korzystać z konsultacji rehabilitantów, ortopedów, kardiologów, pulmonologów, neurologów. Od mam innych chorych dzieci pani Jadwiga dowiedziała się, że Jurek Owsiak rozdaje maty do masażu w wannie. Napisała, przyznali. Po matę pojechała aż do Warszawy. W Fundacji Dzieciom "Zdążyć z Pomocą" Mateusz ma założone konto. I tylko tyle. - Darczyńców sama muszę szukać. Ale fundacja daje nam wiarygodność - wyjaśnia mama.
Najważniejsze, że się nie poddaje
Mateuszowi chce pomóc Fundacja Polsatu, ale 24 marca chłopak skończy 18 lat, a oni wspierają tylko dzieci. - Ciągle boję się, że jeszcze o czymś nie wiem, że przegapię szansę pomocy synowi. To też mnie wkurza. Nie dość, że człowiek musi walczyć o pieniądze na leczenie, to jeszcze nie ma pewności, czy robi wszystko, bo lekarze niewiele mówią - żali się kobieta.
Mateusz - nauczony, że marzenia się spełniają (Fundacja Mam Marzenie sprezentowała mu telewizor) - rozmyśla teraz o quadzie. Już widzi siebie za kierownicą. Za kilka miesięcy chce zapisać się na kurs prawa jazdy. Na razie do ogólniaka zawozi go i odwozi szkolny kierowca. Chłopak uczy się w LO nr 8, bo tylko ta szkoła jest przygotowana na osoby niepełnosprawne. Są windy, podjazdy i samochód do dyspozycji. - Po Nowym Roku będzie miał indywidualny tok. Coraz ciężej mu chodzić - dodaje pani Jadwiga.
Mateusz nie przejmuje się tym. Cieszy się, że na razie choroba całkowicie go nie uziemiła. Może wyjść do kolegów, a jak nie, to posiedzieć przed komputerem. - Najważniejsze, że się nie poddaje, to i my się nie poddajemy - mówi mama.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?