Ten nowoczesny dworzec pójdzie na sprzedaż?

Przetarg wygrało go konsorcjum firm z Gliwic. Jedną z nich jest PKS sp. z o.o., w którym żarski PKS S.A. ma udziały. Wiceprezesem gliwickiego przedsiębiorstwa jest Michał Słowikowski, prywatnie syn Józefa Słowikowskiego, prezesa zarządu PKS w Żarach. To stąd pewnie radnym nasunęły się sugestie o ustawieniu przetargu. Taką możliwość zasugerował na lutowej sesji radny Jacek Niezgodzki, dopytując, czy specyfikacja nie była ustawiona pod konkretną firmę.

Z jej zapisów wynika, że podmiot, który wygra, ma płacić właścicielowi dworca po 14 zł za jeden wjazd. Tymczasem za wjazd na zatoczkę przy dworcu PKP, powiat nie nalicza opłat. Zdaniem radnego to działanie na szkodę miasta. Wiceburmistrz Patryk Faliński zapewnił, że otrzyma odpowiedź na piśmie, bo pytania są zbyt szczegółowe. Za to burmistrz Wacław Maciuszonek już wcześniej tłumaczył, że o wyborze firmy zdecydowała cena.

- Żagańska firma MZK na niektórych trasach jeździ bez dopłat, a od miasta chce 77 tys. zł miesięcznie - mówił. - Do końca roku to 770 tys. zł.
Prezes MZK uzasadniał, że koszty przewozów są droższe, z uwagi na opłaty za wjazd na dworzec PKS w Żarach. Konsorcjum z Gliwic ma wozić pasażerów za 451 tys. zł. Wybrano firmę tańszą o 320 tys. zł W wywiadzie na stronie internetowej miasta, burmistrz wprost przyznaje, że sam musiał się wyłączyć z przetargu, bo w jednej z firm, które składały ofertę, pracuje jego brat. Chodzi o żarski PKS.

Propozycja, którą kilka dni temu złożył gminie prezes J. Słowikowski, niektórych radnych zwaliła z nóg. Szef przedsiębiorstwa zaproponował sprzedać miastu, nowy dworzec, wraz z działką, za 7 mln 358 tys. zł. Powołuje się na ustawę o transporcie zbiorowym, udowadniając, że budowa, remonty przystanków, to zadania własne gminy, nie przewoźników. „Fakt wybudowania i posiadania własnego dworca jest w cyniczny sposób wykorzystywany do walki politycznej przez klub SLD i kilku innych radnych” czytamy w piśmie prezesa PKS, adresowanym do radnych.

Gmina musi podjąć decyzję do 15 listopada. W przypadku odmowy, prezes zapowiada sprzedaż obiektu na wolnym rynku. Prosi też o wyznaczenie innego miejsca odpraw podróżnych. Czuje się dyskryminowany, bo poniósł koszty budowy i ponosi koszty eksploatacji. Zaś inni przewoźnicy mają udostępnione bezpłatne miejsca odpraw na terenie miasta.

- Pan prezes zapomniał dodać, że działka, na której stoi dworzec była własnością miasta. PKS początkowo ją dzierżawił, a na początku lat 90-tych ją uwłaszczył - mówi Roman Pogorzelec, radny i były burmistrz Żar. - Część, placu manewrowego dla autobusów, kilka lat temu sprzedał firmie Statoil. Teraz chce sprzedać miastu dworzec. To nieporozumienie, oferta jest nie do przyjęcia, a stawianie sprawy na ostrzu noża nic nie da. I dodaje, że najlepszym rozwiązaniem byłby powrót do zlikwidowanych przystanków na ul. Ułańskiej.

- Nie musimy kupować dworca, możemy wykorzystać inne zatoczki w mieście - mówi Stanisław Krasko, przewodniczący rady. - Z uwagi na sytuację finansową nie realizujemy wielu zadań własnych i pouczanie radnych, co należy do ich obowiązków, nie jest na miejscu. Józef Szczotka, również nie traktuje serio ultimatum, które gminie stawia szef PKS-u. - Jeśli uważa, że może sprzedać za taką cenę dworzec, niech to zrobi - kwituje.