Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tenis stołowy: mamy duet na medal w Londynie

Aleksandra Szczeciak 68 324 88 69 [email protected]
Piotr Grudzień (z prawej) ma 21 lat i studiuje na II roku socjologii w Zielonej Górze. Marcin Skrzynecki jest starszy o pięć lat. Skończył turystykę i rekreację, a teraz planuje studiować wychowanie fizyczne. Obaj są naszymi nadziejami na olimpijski medal w Londynie.
Piotr Grudzień (z prawej) ma 21 lat i studiuje na II roku socjologii w Zielonej Górze. Marcin Skrzynecki jest starszy o pięć lat. Skończył turystykę i rekreację, a teraz planuje studiować wychowanie fizyczne. Obaj są naszymi nadziejami na olimpijski medal w Londynie. Mariusz Kapała
Przyjechali z okolic Warszawy. Wybrali Zieloną Górę, bo mają zagwarantowany rozwój. W swojej dyscyplinie osiągnęli praktycznie wszystko, teraz jadą na igrzyska olimpijskie i... mają szansę na podium. Ale jak to się zaczęło?

Czytaj więcej o polskich paraolimpijczykach na**www.paraolympic.pl. **

- Dla zabicia czasu poszedłem pograć w tenisa stołowego. Było to popularne zajęcie wśród moich rówieśników. Po dwóch latach trafiłem do profesjonalnego klubu. Od tego czasu minęło 11 lat. Później przyszły pierwsze sukcesy i trenowałem z jeszcze większym zapałem - wspomina zawodnik ZSR Start Zielona Góra Marcin Skrzynecki.

- U mnie było podobnie. Tylko mi ciężej było przekonać się do tenisa. Grałem w piłkę nożną, trochę w siatkówkę, aż w końcu tato kupił stół do ping-ponga i mnie wciągnęło. Ćwiczyłem z siostrą. A po jakimś czasie rodzice zapisali mnie do klubu - mówi Piotr Grudzień, również zawodnik Startu.

Obaj na początku trenowali z pełnosprawnymi zawodnikami. Później schorzenia zaprowadziły ich do klubów dla niepełnosprawnych. Obaj problemy zdrowotne mają od urodzenia. - Mam skrót prawej nogi o jakieś dziesięć centymetrów i lewej ręki o siedem. Wszyscy mówią, że sport to zdrowie, a to nie do końca tak jest. Po długim czasie intensywnych treningów wysiadają kolana i kręgosłup. Mamy jednak świetną odnowę pod ręką i specjalistów - wyjaśnia Grudzień. - Wiele osób uważa, że sport niepełnosprawnych to rehabilitacja. Ale to nieprawda! Trenujemy intensywnie i tak samo dużo, na tych samych warunkach jak sprawni. Kto nie wierzy, to zapraszamy na trening.

Podobnego zdanie jest jego deblowy partner. - Do sportu niepełnosprawnych trafiłem dopiero po jakimś czasie. Mam zwichnięcie stawu biodrowego. Tą przypadłość mam od urodzenia, a sport pomaga w rehabilitacji, ruch na pewno jest wskazany. Zauważyłem, że w okresie, kiedy mniej trenuję, biodro bardziej mi dokucza - przyznaje Skrzynecki.
Ich schorzenia nie przeszkadzają jednak w intensywnych, czasem morderczych treningach. - Wśród niepełnosprawnych poziom jest niższy niż u zdrowych. Jednak obecnie z Piotrkiem gramy w drugiej lidze z pełnosprawnymi i naprawdę nieźle sobie radzimy. To świetna forma treningu. Tutaj akurat niepełnosprawność nie gra roli. Są tacy, którzy są od nas lepsi i tacy, którzy muszą gonić za nami - mówi Skrzynecki.
Grudzień twierdzi, że zdrowi grają lepiej tylko dlatego, że są bardziej sprawni. Ale grają podobnie, schematami. Niepełnosprawni, ze względu na schorzenia, muszą bardziej kombinować. - Trenujemy nie mniej niż oni, ale pewnych rzeczy fizycznie nigdy nie przeskoczymy. Musimy grać tak, aby było niewygodnie przeciwnikowi - dodaje Skrzynecki.

Strasznie to brzmi. Tak brutalnie. - Ale taka jest prawda. Wykorzystujemy ich słabe strony, a oni nasze. Oczywiście, możemy przynieść pączki, położyć na stole i dogadać się "ej, chłopaki, gramy tylko na tę stronę, bo tak będzie łatwiej". Ale jaki to ma sens? - dodaje z uśmiechem Marcin.

Czy intensywne treningi i sporo zawodów czasem sprawiają, że nie chce się podejść do stołu? - W ostatnim czasie miałem sporo gorszych momentów. Mam problem z koncentracją w czasie ważnych pojedynków. Kiedy człowiek dużo trenuje, może się zniechęcić. To był w sumie rok zmian. Od tego sezonu przeprowadziłem się z Warszawy do Zielonej Góry, żeby w fajnych warunkach przygotować się do igrzysk. I mam dziwne przeczucie, że im dłużej trenuję, tym gorzej gram. Ale wierzę, że ta forma na najważniejsze spotkania będzie dobra - przekonuje Skrzynecki.

- U mnie po przeprowadzce też było średnio, też na początku pobytu w Zielonej Górze miałem słabsze momenty. Bardziej doświadczeni traktowali mnie jak młokosa i chcieli pokazywać swoje umiejętności. Ale to minęło, ekipa też się zmieniła i teraz jest super przyznaje Grudzień. - Za dużo gier i turniejów czasem mnie męczy. Chce się odpocząć, a nie pakować torbę i lecieć na trening.
W kadrze Polski razem grają od 2005 r., są zatem prawie jak małżeństwo. - Dokładnie. Zawsze się zastanawiamy, czemu nawet na wyjazdach dają nam jeden pokój z małżeńskim łożem - mówią ze śmiechem. Może podobnie będzie na igrzyskach w Londynie? - Mamy nadzieję - żartują.
Jakie nadzieje wiążą ze startem w Londynie? Podium? - Chcę jak najlepiej zagrać. Nie skupiam się na medalu, bo jeżeli zrobimy swoje, to wynik sam przyjdzie. Zwyciężaliśmy już ze wszystkimi, więc to naprawdę tylko kwestia tego, jak nam pójdzie tym razem. Niektórych, bardzo dobrych zawodników, paraliżuje strach. Kto sobie z nim poradzi, ten zatriumfuje. Będzie ciekawie! - ocenia Piotrek.

Marcin mówi otwarcie. - Byliśmy już mistrzami Europy, obecnie jesteśmy mistrzami świata w deblu. Indywidualnie jestem wicemistrzem świata, a Piotrek brązowym medalistą. Jedziemy z wielkimi nadziejami na olimpijski medal. Brakuje go nam do kolekcji - przyznaje Skrzynecki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska