MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Teodor Mołłow: Stelmetowi brakuje w Eurolidze tej pewności

Paweł Tracz
Teodor Mołłow ma 66 lat, od września trener żeńskiej kadry Polski. Bułgar przyjechał do nas w latach 80., związany z Wałbrzychem. Z powodzeniem prowadził kluby z Przemyśla i Bytomia.
Teodor Mołłow ma 66 lat, od września trener żeńskiej kadry Polski. Bułgar przyjechał do nas w latach 80., związany z Wałbrzychem. Z powodzeniem prowadził kluby z Przemyśla i Bytomia. Bogusław Sacharczuk
- Mam zbudować ekipę, która za cztery lata będzie walczyła o coś więcej niż tylko awans z eliminacji - mówi Teodor Mołłow, nowy trener kadry Polski.

Był pan zaskoczony, że PZKosz. wybrał właśnie pana na trenera reprezentacji koszykarek?
Nie. W kuluarach mówiło się, że związek postawi właśnie na szkoleniowca z doświadczeniem, który w spokoju odbuduje drużynę.

Jak pan ocenia 20-letnią gorzowiankę Magdalenę Szajtauer, którą powołał pan do kadry?
Magda to dziewczyna, z której będzie miał pociechę nie tylko klub, ale także reprezentacja. Jest jeszcze młoda, więc musi wzmocnić psychikę. Jeśli w tej materii pójdzie do przodu, to uważam, że jest jedną z najbardziej perspektywicznych polskich zawodniczek. Najbliższe miesiące musi poświęcić na podnoszenie umiejętności, a wtedy na pewno zadebiutuje w seniorskiej kadrze. Wszystko jest przed nią. Przy okazji nie wykluczam, że na następne zgrupowanie zabiorę rozgrywającą Monikę Naczk, kolejną koszykarkę klubu z Gorzowa.

Wkrótce pierwszy mecz eliminacji mistrzostw Europy. Czego możemy się spodziewać?
Kibice zawsze mają prawo dużo oczekiwać, ale pytanie, jakie mamy możliwości? Dopiero w połowie listopada spodziewam się na treningu naszej najlepszej zawodniczki Eweliny Kobryn. To będzie jej pierwsze spotkanie z koleżankami od finałów mistrzostw Europy. Druga rzecz, że razem zaliczymy tylko jeden trening i od razu sparing. Po meczu z Niemkami raptem dwa dni na korekty i spotkanie z półfinalistą mistrzostw Europy. To nie jest bajka i żarty, tylko koszykówka, w dodatku kobieca. Czasu jest bardzo mało, więc braki możemy nadrobić tylko ambicją i wolą walki. Jeśli będziemy gryźć parkiet, jesteśmy w stanie coś ugrać. Wygrana z Białorusią byłaby wielkim sukcesem, ustawiłaby też tabelę.

Co jednak, jeśli „planowo” przegramy?
Wynik wynikiem, ale obojętnie co się stanie, po porażce nie możemy odpuszczać, bo zespół z drugiego miejsca też ma szansę na awans. Kolejnym trudnym rywalem jest Belgia. Zespół, który w ostatnich latach się rozwija, moim zdaniem już jest na poziomie Włoch. Jeśli chodzi o skład naszej grupy, to nie ma nic pocieszającego.

Pozytywy w naszej ekipie?
Optymistyczne jest to, że ten zespół, który buduję, chce się pokazać i zrealizować, ma też chęć do pracy. To dla mnie już dużo, bo gdy spotkałem się z dziewczynami pierwszy raz, to były one rozbite psychicznie, zniechęcone, bez wiary w siebie. To musieliśmy zmienić i cały czas utwierdzać je, że mogą przenosić góry.

Nie bał się pan zaryzykować i do reprezentacji powołał nie tylko doświadczone kadrowiczki, ale także młodzież.
Jeśli chodzi o zmianę pokoleniową, to rzeczywiście ona będzie. Konsekwentnie będę stawiał na młode zawodniczki. Po otrzymaniu nominacji na selekcjonera powiedziałem jednak, że kadrową rewolucję można zrobić, jeśli młodzieżowa reprezentacja jest do tego gotowa. My musimy zrobić rewolucję psychologiczno-mentalną, a dopiero potem kadrową. Z głową i bez pośpiechu.

Czy to oznacza, że najbliższe eliminacje będą poświęcone głównie odbudowie pozycji naszej drużyny narodowej?
Nikt nie powiedział, że od razu mamy nawiązać do sukcesu zespołu z lat 90., gdy Polska została mistrzem Europy. Moim zadaniem jest przygotowanie ekipy, która za cztery lata będzie wartościowa i nie będzie grała tylko o awans, ale o coś większego.

Ma pan już w głowie plan, jak to osiągnąć?
Bardzo liczę na współpracę z klubami, nie tylko odnośnie szkolenia. Bo bez nastawienia na sukces, jego na pewno nie będzie. Druga sprawa, że każdy klub musi wiedzieć, że jeśli drużyny rosną w siłę, to i reprezentacja będzie mocniejsza. Jeśli wszyscy to zrozumiemy, będzie dobrze i wróci ta sława, którą biało-czerwone miały przed laty. Bo czterdziestomilionowy naród na to zasługuje.

Jak ocenia pan to, co w ostatnich latach stało się z męską koszykówką w Zielonej Górze?
Jestem zaskoczony na plus. Zawsze tak się dzieje, gdy organizacyjnie klub pójdzie bardzo mocno do przodu. Działacze Stelmetu mieli i wciąż mają fajny pomysł na funkcjonowanie drużyny, z nowoczesnym planowaniem i świetnymi graczami. Zielonogórzanie po prostu wyprzedzili wszystkich na tych polach i to jest najważniejsze. Jeśli dodamy do tego finanse, to wynik musiał przyjść. Uważam, że żeńska liga też powinna iść tym śladem, który wyznaczyły rozgrywki mężczyzn. Należy ją zamknąć, aby każdy mógł spokojnie szkolić zawodniczki oraz budować skład i swoją pozycję w elicie.

Stelmet ma szansę odegrać dużą rolę w Eurolidze?
Jak najbardziej. W tej grupie wszystko jest możliwe. Trochę więcej wiary, że z każdym można powalczyć, i szczęścia, a spokojnie awansują. Brakuje im cwaniactwa, ale też trochę tej pewności, którą mają na co dzień w naszej lidze. Po prostu muszą urosnąć w głowie. Jeśli zielonogórzanie uwierzą, że nic im nie brakuje do najlepszych w Europie, to dostarczą kibicom wielu pozytywnych wrażeń. Trzymam kciuki, aby tak się stało!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska