Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tłukła i krzyczała

TATIANA MIKUŁKO [email protected]
Patryk i Dominika wracali ze szkoły. Nagle obskoczyły ich ujadające psy. Na szczęście z dziećmi była mama dziewczynki. Kijem odgoniła natrętne zwierzęta.

Rodzice uczniów, którzy mieszkają w sąsiedztwie gospodarstwa Marii Majchrowskiej nie puszczają ich samych do szkoły. - Boimy się, że psy tej pani zrobią im krzywdę - zdradza mama dziewięcioletniej Kasi.
Gdy dziewczynka widzi, że na drodze ze szkoły do domu wałęsają się zwierzęta, zawraca. Idzie do cioci i stamtąd dzwoni po mamę. - Boję się sama chodzić. Boję się, że psy mnie ugryzą - mówi.

Tłukła i krzyczała

Sylwia Andrzejewska codziennie odprowadza i przyprowadza córkę Dominikę i Patryka - syna szwagra. Czasem zabiera ze sobą kij do obrony przed psami. - Tego dnia go nie wzięłam. Psy, jak zwykle, przeskoczyły ogrodzenie gospodarstwa Majchrowskiej i zaczęły na nas szczekać. Sąsiadka zobaczyła przez okno, co się dzieje. Tłukła w szybę i krzyczała. Psy uciekły - opowiada pani Sylwia.
Owa sąsiadka (nie chce podać nazwiska) widzi obejście M. Majchrowskiej przez okna domu.- Ma chyba z 17 psów. Biegają luzem gdzie popadnie. Myślę, że ich nie karmi. Widziałam raz, jak wlokły za sobą pół świniaka wykopanego z ziemi. Są głodne - mówi kobieta.

Psy do obrony

M. Majchrowska to drobna staruszka. Ma 77 lat. Mieszka w ruderze, którą trudno nazwać domem. Okna są powybijane, nie ma drzwi wejściowych. - Psy są mi potrzebne do obrony - tłumaczy kobieta. - Mam pięć krów, byka i trzy cielaki. Ludzie zazdroszczą, chcą mnie okraść. Gdyby nie psy, już dawno by mnie nie było.
Pani Maria zapewnia, że karmi swoje pupile chlebem i kaszą. Zaklina się, że ma tylko trzy psy. My naliczyliśmy o dwa więcej. - Trzymam je w stodole na łańcuchu. Czasem tylko spuszczam - mówi.
Razem z nią mieszka syn. Ludzie mówią, że śpi w... stodole. - Nieprawda, śpi gdzieś na wiosce - prostuje staruszka.
Wójt Brzeźnicy Józef Balak potwierdza: śpi w stodole. Jego urzędnicy nie raz jechali z komisją do gospodarstwa Majchrowskiej. Za każdym razem o interwencję prosili mieszkańcy Jabłonowa. W sprawie psów napisali też list do wójta, bo z Majchrowską nie mogą się dogadać. Ponoć jest agresywna. - Nieprawda, to ludzie życzą mi jak najgorzej - żali się staruszka.
- Krzyczy, wyzywa, odgraża się, w ogóle nie można się z nią porozumieć - mówi wójt. - Nie chce iść na ugodę, nie chce pomocy.

Koniec władzy

U wójta na mieszkankę Jabłonowa jest już cała teczka. Są tam listy, protokoły i notatki sporządzone po wizycie u niej rozmaitych służb. Była policja, weterynarz, przedstawiciel sanepidu, towarzystwa ochrony zwierząt, urzędnicy. W dokumentach przewija się jedno zdanie: pani Majchrowska nie chciała wyjść z domu, a nas obskoczyła wataha szczekających psów, w związku z tym odstąpiliśmy od wejścia na posesję. - Weterynarz się bał. Sanepid też. Policja napisała, że sprawa leży w gestii wójta. Odstąpili od ukarania tej pani mandatem, bo jest za biedna. A co ja mam zrobić? Przecież nie wyłapię agresywnych zwierząt! Nie wiem nawet, czy hycel sobie z nimi poradzi, bo one są cwane, specjalnie trenowane - dodaje wójt.
Włodarz gminy, jak sam twierdzi, próbował wszelkich sposobów. O pomoc prosił rodzinę, ale ta jest ze sobą skłócona. Proponował więc pomoc Majchrowskiej. - Chciałem za pieniądze gminy postawić porządne ogrodzenie, by psy go nie przeskoczyły, ale ona się nie zgadza. Namawiałem, by sprzedała bydło i zamieszkała w domu pomocy, bo u niej warunki są straszne. Odmówiła - wylicza J. Balak. - Moja władza kończy się na granicy jej posesji. Nie mogę tam wtargnąć, bo będę miał prokuratora na głowie. To przecież własność prywatna.

Podatek jak straszak

Mieszkańcy Jabłonowa nie chcą dłużej żyć w strachu. - Nie ma rady na tę panią i jej kundle? - pytają z niedowierzaniem.
Wójt ma nadzieję, że wpadł na pomysł, który uwolni wioskę od czworonożnych terrorystów. - Zmuszę Majchrowską do zapłacenia podatków za psy. Jeśli tego nie zrobi, komornik wejdzie jej na rentę. Liczę, że się opamięta i odda część zwierząt do schroniska - mówi włodarz. - To jednak trochę potrwa, bo kobieta nie odpowiada na wezwania, które do niej wysyłamy.
Mieszkańcy Jabłonowa twierdzą, że listonosz od dawna Majchrowskiej nie odwiedza, bo... boi się psów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska