Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To cud, że mieszkańcy wyszli bez szwanku

Piotr Jędzura
- Najważniejsze, że nikomu z domowników nic się nie stało - mówi Wojciech Tomaszewski, kuzyn Andrzeja.
- Najważniejsze, że nikomu z domowników nic się nie stało - mówi Wojciech Tomaszewski, kuzyn Andrzeja. fot. Krzysztof Kubasiewicz
Był niedzielny późny wieczór w Nowym Kramsku. Nagle huknęło, dom się zatrząsł. Kindze fruwające odłamki szkła powbijały się w ciało.

Dom Tomaszewskich wyglądał wczoraj jak po bombardowaniu. Schody prowadzące na piętro połamane. Pod nogami wala się gruz. Ściany wewnątrz są popękane. Dachu nie ma. Zastępuje go rozciągnięta folia. Energia odcięta. To wszystko z powodu niedzielnej eksplozji gazu, który ulatniał się z piwnicy.

Zatrzęsła się okolica

- Siedziałem na krześle, nagle tak huknęło, że upadłem - relacjonuje dramatyczny moment Andrzej Tomaszewski.

Potężną eksplozję odczuli ludzie w domach obok. - Podłoga się dosłownie zatrzęsła - wspomina sąsiad.

Andrzej podniósł się i pobiegł zobaczyć, co z resztą domowników. Upewniwszy się, że są cali ruszył do piwnicy.
- Tam wybuchł gaz. Musiałem jak najszybciej ugasić pożar - mówi A. Tomaszewski.

.

Kinga Tomaszewska po wybuchu pobiegła do dzieci. Spanikowane maluchy płakały. Kobieta zajęła się nimi i nie zauważyła nawet, że ma odłamki szkła wbite w ciało. W chwili wybuchu szyby wystrzeliły z okien raniąc Kingę.

Na szczęście nikt więcej z domowników nie ucierpiał. - Dzieci są w szoku, wystraszyły się wielkiego huku - mówi A. Tomaszewski. Noc z niedzieli na poniedziałek troje maluchów w wieku 3,4 i 7 lat spędziło u rodziny.

- To cud, że nikomu nic się poważnego nie stało, to była potężna eksplozja - mówił po akcji szef zielonogórskich strażaków bryg. Waldemar Michałowski.

Wybuchł gaz ulatniający się z otwartego w połowie zaworu w piwnicy. Otworzyło go przypadkiem zsuwające się z pryzmy drewno na opał.

Dostaną pomoc

Dom Tomaszewskich jest zrujnowany. - Nie jesteśmy ubezpieczeni, nie stać nas na remont - żali się Andrzej. Zwłaszcza że idzie zima, święta też za pasem.

Na miejscu tragedii już chwilę po wybuchu był burmistrz Babimostu Bernard Radny. - Nie zostawimy rodziny bez pomocy, szukamy im lokalu zastępczego - zapewnił.

Andrzej nie chce wiecznie mieszkać w lokalu pożyczonym od gminy. - Gdybym tak dostał jakąś pomoc na zakup okien i materiałów na dach... - mówi. Pracuje w budowlance i zapewnia że sam jest w stanie zrobić remont w środku.

Burmistrz jeszcze niczego w sprawie pieniędzy na zakup materiałów nie obiecuje. Ale zapewnia, że poszuka rozwiązania. - Na pewno coś wymyślimy i pomożemy rodzinie, nie pozostawimy ich samych - mówi B. radny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska