Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To gorzowska Praga czyli sąsiedzi ze Śląskiej 78

Aleksandra Szymańska 0 95 722 57 72 [email protected]
Agnieszka i jej sąsiedzi: pani Beata, za nią pan Benek i pan Adam. Na balkonie toczy się prawdziwe życie kamienicy…
Agnieszka i jej sąsiedzi: pani Beata, za nią pan Benek i pan Adam. Na balkonie toczy się prawdziwe życie kamienicy… fot. Krzysztof Tomicz
Pan Benek kiedyś był chłopakiem ze śródmieścia. Wtedy od tych z Zawarcia brał w ryj. Od ponad 20 lat sam jest z Zawarcia. Może i da w ryj, jak ktoś zasłuży, ale Agnieszki, która się tu niedawno sprowadziła, to nie dotyczy.

Z jakiej racji miałby bić Agnieszkę? - Młoda, fajna, mogłaby mi plecy myć… - puszcza oko pan Benek. Włosy szpakowate, ale fryzura młodzieżowa. Na karku prawie sześćdziesiątka, a za każdą laską się obejrzy.

- O, moja narzeczona idzie! - krzyczy do córki sąsiadki, kiedy dziewczyna koło niego przechodzi. W kamienicy pan Benek zna wszystkich. Przy Śląskiej 78 to normalne, że ludzie się znają. Studentka Agnieszka, chociaż jest tu niecałe dwa miesiące, też już sporo wie o sąsiadach.

Taka miejska wioska

- Z tej strony mieszka pan Darek - elektryk. Nie wiem, czy faktycznie elektryk, ale kiedyś przyszedł mi coś naprawić. Z drugiej strony - pan Benek. Na górze sąsiad, który lubi disco polo. Sąsiada z dołu podobno zalewam, ale powiedział, że nie ma sprawy, bo się przyzwyczaił - opowiada dziewczyna. Kiedy robiła parapetówkę i, jak to przy imprezie, było głośno, też nikt nie miał pretensji.

Niektórzy nawet chcieli z flaszeczką dołączyć, ale towarzystwo Agnieszki trochę się spłoszyło. Dla wielu Zawarcie to jak warszawska, szemrana Praga. Ci, którzy patrzą na tę dzielnicę Gorzowa z drugiego brzegu Warty, często widzą tylko sypiące się kamienice, starych ludzi na ławeczkach przed tymi kamienicami, żuli sączących podłe trunki w bramach kamienic, umorusane dzieciaki na podwórkach za kamienicami, albo resztki dawnych przemysłowych gigantów, zakładów: Ursus, Zremb, Silwana. Jedyne, co dla tych zza rzeki warte jest uwagi, to stadion żużlowy. Tyle że jak ktoś w żużlu nie gustuje, to nawet tego nie dostrzeże.

Ale dla ludzi z Zawarcia nie ma lepszego miejsca do życia i dumni są z tych kamienic, stadionu, zakładów, które kiedyś pracowały na całe miasto. A poza tym, Zawarcie im młodnieje: nowe bloki, nowi ludzi... i jeszcze te obietnice miasta, że Zawarcie ożyje, że będzie, jak dawniej, ważne.

Agnieszka o Zawarciu: - Wszystkich zaraz znasz, przynajmniej z widzenia, bo stale się spotykacie - w sklepie, pod domem, na przystanku. To trochę taka miejska wioska - opisuje dziewczyna. Sama pochodzi z wioski, z Krzeszyc pod Sulęcinem. W Gorzowie studiuje. Już drugi rok. Akurat teraz ciotka miała do wynajęcia mieszkanie przy Śląskiej. Agnieszka wprowadziła się razem z siostrą i poznają "zaklęte rewiry".

Jest balkon, jest towarzystwo

W kamienicy jest klatka schodowa, z której wchodzi się na długie balkony - korytarze. Z nich dopiero można się dostać do mieszkań. - To chyba przez te wspólne balkony wszyscy się tu znamy - mówią w domu przy Śląskiej.

Na tych balkonach toczy się prawdziwe życie kamienicy. Agnieszka czasem tam przystanie. Nie ma siły, żeby nie spotkała pana Benka. Chyba że go akurat nie ma w domu. Na balkonie można usiąść przy stoliku. Jest prawie przy każdych drzwiach, czasem nakryty dzierganą serwetką, tak po domowemu. - Podobno kiedyś nawet poprawiny robiło się na balkonie - rzuca pan Adam z drugiego piętra, ojciec dwójki chłopaków. Agnieszkę już zna z widzenia.

Pani Beata (mieszka nad Agnieszką) też kojarzy nową twarz w kamienicy. Może się poznają, jak ruszy sezon grillowania. - Tak, robimy na balkonie grille - chwali się pani Beata, towarzyska czterdziestoparolatka. Przy Śląskiej mieszka już dobre 12 lat, chociaż dla tych, którzy są tu dłużej, to ciągle "nowy nabytek".

- Tak tylko się mówi, bo jak ktoś mieszka tu 40 lat, każdy będzie dla niego "nowym nabytkiem" - śmieje się pani Wioleta, przy Śląskiej prawie od urodzenia. Właśnie niesie pranie ze strychu, drugiego, po balkonach, miejsca spotkań sąsiadów. O kamienicy pani Wioleta mówi, że swojska, że na sąsiadów można liczyć.

Idzie się dogadać

- A co w tym dziwnego?! Dom jak dom - wzrusza ramionami pan Adam, bo czy to takie nienormalne, widzieć, kto jest twoim sąsiadem albo razem z nim np. odnowić klatkę, jak ADM się nie poczuwa.

A jak się cieplej zrobi to pan Adam z panem Benkiem wezmą się jeszcze za odpadający tynk. Jakoś się dogadają z sąsiadami co do pieniędzy.
Agnieszka słucha tych balkonowych rozmów i się uśmiecha. - Fajny tu mam klimat, no nie…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska