MKTG SR - pasek na kartach artykułów

To nie psy

DARIUSZ CHAJEWSKI (68) 324 88 36 [email protected]
Grupa myśliwych widziała dwa wilki między Siedliskiem i Radomickiem w pow. krośnieńskim.

Mieszkańcy okolicy spotkali drapieżniki w lasach w rejonie Pliszki. - To bardzo prawdopodobne - uważa leśniczy z Siedliska Piotr Łozowski.
Józef Len najpierw prowadzi nas do chlewika we wsi Siedlisko. Na progu ślady krwi i kłęby białej sierści. Na klepisku leżą fragmenty czaszki. Później idziemy na łąkę. Tam podobny widok. To były trzy kozy.
- Nie sądzę, żeby zagryzły je psy, pies nie oderwałby tak łba - mówi Len, który znalazł zwierzęta. - Dom stoi pod samym lasem, a gospodarz zapomniał na noc zamknąć zwierzęta.
Wczoraj pobrano próbki zabitych zwierząt i wysłano na badania do Polskiej Akademii Nauk. Specjalna komisja leśników czeka na rozstrzygnięcie, jakie zwierzę zagryzło kozy. Nawet ich właścicielka Lidia Kubik nie jest do końca przekonana, czy były to wilki czy też stado głodnych psów.

To nie psy

Leśniczy z Siedliska Łozowski jest skłonny zapisać ten mord na konto wilków. Widział już wiele zwierząt zagryzionych przez psy. Zwłaszcza że do nadleśnictwa w Osiecznicy coraz częściej napływają informacje o wilkach. Najpierw mówili o nich mieszkańcy Pliszki i okolicy. Widzieli dużego wilka. Zaklinają się, że nie był to pies. Ewentualne wątpliwości rozwiała grupa myśliwych, która właśnie spotkała basiora (samca) i waderę (samicę). Jednym z obserwatorów był specjalizujący się w łowiectwie pedagog ze szkoły leśnej w Rogozińcu. Patrzył na zwierzęta przez lunetę i jest w stu procentach pewny, że były to wilki. Goniły właśnie sarnę z koziołkiem. Obserwatorów było wielu, gdyż zorganizowano polowanie "wysiadkowe", czyli myśliwi siedzieli na tzw. ambonach.
- Oczywiście, że wierzę w wilki i to nie jest jakimś specjalnym zaskoczeniem. Nasze duże kompleksy leśne, skraj Puszczy Rzepińskiej, to dla wilka wymarzone tereny
- uważa nadleśniczy z Osiecznicy Adam Ostrowski. - Raczej to powód do dumy. Jednak to zapewne jakaś wędrowna para. Problemu nie widzę żadnego, z pewnością większe straty powodują watahy psów.
Wilki w tej okolicy już spotykano, ostatnio przed ośmioma laty. Wówczas w okolicy zapanowała pewna psychoza. Teraz także mieszkańcy Siedliska, Budachowa, Pliszki przyznają, że czują się niepewnie i idąc przez las patrzą za siebie. Staranniej także zamykają domowe zwierzęta. Licho nie śpi.

Wataha nadziei

To nie jest lubuska "wilcza" premiera. Od dwóch lat sygnały o spotkaniach z wilkami napływają z pogranicza dolnośląsko-lubuskiego, z nadleśnictwa Wymiarki. Zdaniem przyrodników, wilki przywędrowały do nas z Niemiec, gdzie żyje ich kilkadziesiąt sztuk. To urodzeni wędrowcy, pokonują w ciągu doby 50 i więcej kilometrów. Zatrzymują się lub nawet osiedlają tam, gdzie napotkają na sprzyjające warunki.
Wilki były obecne na Ziemi Lubuskiej jeszcze w połowie ubiegłego wieku. Przetrzebiła je wojna i masowe polowania. Ponieważ ich tropy znajdowane są na południowym pograniczu województwa, od dłuższego czasu przyrodnicy wierzą, że powróciły na stałe.

Tylko spokojnie

- Wilk jest bardzo płochliwy, boi się człowieka - zapewnia nadleśniczy Ostrowski.
Jednak J. Len, który codziennie dojeżdża do Siedliska rowerem mówi, że teraz będzie, tak na wszelki wypadek, jeździł tylko wtedy, kiedy jest już jasno.
- Gdybym usłyszała wycie wilka, chyba bym umarła - zwierza się mieszkanka Trzebiechowa.
- A jak wyje wilk?
- Nie wiem, ale z pewnością strasznie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska