- Widzę, że jeszcze nie wydobrzałeś po sobotniej walce o tytuł w Kopenhadze. Nogi bolą?
- Nie tylko nogi, ale po prostu wszystko od stóp do głów. Chyba jeszcze nigdy się tak nie czułem po walce. Ale bardzo się cieszę, że wywalczyłem ten mistrzowski pas.
- Przeciwnik był z najwyższej półki?
- Richard Petterson to jeden z najlepszych na świecie. Powiedziałbym, że w pierwszej trójce. Bił się z największymi gwiazdami muay thai i K1. Absolutna czołówka.
- No ale to teraz ty jesteś tym lepszym...
- No tak (śmiech). Mój przeciwnik i wszyscy dookoła myśleli, że przyjedzie chłopak do bicia. Oczywiście mieli na myśli mnie. Ale wyraźnie się przeliczyli.
- Gdy obejrzałem walkę, to widziałem, że Szwed nie miał raczej nic do powiedzenia...
- Taktyka była taka, aby w żadnym wypadku nie wdawać się w klincz, bo to bardzo silny zawodnik, a poza tym o parę kilogramów cięższy. Miałem posyłać szybkie serie bokserskie zakończone mocnymi kopnięciami, szczególnie na dół. Od wysoko blokował, a wtedy zadawałem low-kicki na nogę zakroczną. To zdało egzamin.
- Skromny jesteś. W końcu rywal padł na deski kilkanaście razy po kopnięciach na dół, a ty ani razu...
- Fakt, dysponowałem mocnym kopnięciem, choć przyznam, że nogi sobie mocno porozbijałem. W ostatniej rundzie trochę jednak odpuściłem. Poprzednie starcia były wyraźnie dla mnie i bałem się, że może mi "sprzedać" jakiś łokieć i rozciąć np. łuk brwiowy, a to byłoby dla sędziów pretekstem do przerwania walki. Nawet mu się udało raz trafić, co mocno odczułem, ale ostatecznie kontrolowałem wszystko do końca.
- Pokonałeś gwiazdę, czy teraz ty się czujesz podobnie?
- Nie, ale ta walka otwiera mi drzwi do prawdziwej kariery. Na tej gali była większość najlepszych i najbardziej wpływowych promotorów świata i na pewno wpadłem im w oko. Liczę, ze posypią się jakieś intratne propozycje. Myślę, że wkrótce mogę powalczyć wśród najlepszych w galach K1. Tam już są ogromne widowiska, telewizje, gaże...
- Oglądając walkę słyszałem, że na hali było wielu kibiców z Polski...
- Rzeczywiście, to bardzo miłe. No i oczywiście moja stała ekipa. Prawie zawsze jest ze mną przyjaciel Darek Szpilka, który organizuje i zachęca do wyjazdów większe grupy. Nigdy nie jestem osamotniony, a na walkę w Kopenhadze przyszło mnóstwo kibiców. Prawie jak na jakimś meczu reprezentacji. Było biało-czerwono. Taka frekwencja bardzo mile mnie zaskoczyła.
- Jakie najbliższe plany?
- Walka o mistrzostwo świata K1 w czerwcu. Ale na razie jeszcze nie znam szczegółów.
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?