Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trenerski samobój

Redakcja
Koszykarki dały z siebie wszystko
Koszykarki dały z siebie wszystko
Gorzowscy kibice przeżyli wielkie emocje. AZS PWSZ Sowood miał przypływy i odpływy, ale wytrzymał presję rywalek, awansował na trzecie miejsce w ekstraklasie.

Początek spotkania był nerwowy, szarpany, ale dzięki bardzo dobrej grze Aleksandry Karpińskiej, Joanny Czarneckiej i momentami Justyny Żurowskiej, od stanu 4:5 inicjatywę przejęły gorzowianki, doprowadzając do korzystnego dla siebie wyniku 25:14.

U rywalek ton grze nadawało amerykańskie trio: Keila Beachem, Jocelyn Penn, Sabrina Scott, nie mające jednak mocnego wsparcia ze strony partnerek. W końcówce pierwszej kwarty jeleniogórzanki odrobiły jednak część strat, a w połowie drugiej, po skutecznych akcjach Doroty Arodź, Penn i Beachem, objęły znów prowadzenie, którego nie oddały już do przerwy - było wówczas 33:34. Jeszcze w pierwszej kwarcie gorzowskiej publiczności pokazała się po raz pierwszy Słowenka Maja Drozg, choć jedynym efektem tego epizodu był niecelny rzut i dwa przewinienia osobiste.

- Musi trochę potrwać, nim Maja pozna nasz system gry i wkomponuje się do zespołu - uzasadnił trener Dariusz Maciejewski. - Bo że potrafi grać, nie mamy wątpliwości.
Początek trzeciej kwarty to znów wyrównany bój, do stanu 42:40 dla AZS PWSZ Sowood. I tu nastąpił krach w jeleniogórskim zespole. Zaczęło się od desperackiego rzutu za trzy punkty Barbary Kaszewskiej w ostatniej sekundzie akcji, który spowodował takie zamieszanie w szeregach rywalek, że w ciągu kilkudziesięciu sekund zrobiło się 55:40. Swój udział mieli w tym szkoleniowcy gości Rafał Sroka i jego ojciec Eugeniusz.

Za ich nerwowe gesty i słowa, sędziowie ukarali AZS KK aż czterema rzutami technicznymi. Na linii stanęła kapitan gorzowianek Karpińska i z zimną krwią wykorzystała wszystkie. - W takiej sytuacji znalazłam się chyba po raz pierwszy w życiu, więc tym bardziej cieszę się, że nie zawiodłam - przyznała po meczu p. Ola. Dwa kolejne trafienia z gry były dziełem Katarzyny Czubak i skutecznej znów Żurowskiej, więc wydawało się, że opór AZS KK został złamany.
Nic z tego.

W ostatniej odsłonie jeleniogórzanki znów ruszyły do kontrataku, ale wydrzeć rywalkom zwycięstwa już nie były w stanie. Trenerzy AZS KK strzelili więc chyba sobie "samobója", czego w podtekście pomeczowej oceny nie kryła rozgoryczona Magdalena Gawrońska...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska