Tworzą zgrany, policyjny tercet!

W plebiscycie "GL" na najlepszego dzielnicowego Czytelnicy wysłali na swoich kandydatów ponad 8,9 tys. sms-ów. Aż 2.327 z nich - czyli około 26 proc. wszystkich głosów - dostał mł. asp. M. Marcinkowski ze Skwierzyny. Od początku znajdował się w czołówce, jego najgroźniejszym rywalem był Paweł Abrasowicz z Kostrzyna, który miał jednak słabszy finisz i musi się zadowolić drugim miejscem z poparciem 2.156 głosujących. Trzeci był policjant z Zielonej Góry Radosław Godyń. Wczoraj zwycięzca plebiscytu był nieco zakłopotany, kiedy zapytaliśmy go o źródło sukcesu. - Znam większość mieszkańców mojego rewiru. I oni mnie też dobrze znają - odpowiada.

Na dzielnicowego głosowali też koledzy i koleżanki z komisariatu w Skwierzynie, a także z międzyrzeckiej komendy powiatowej. - Zasłużył na ten tytuł. To dobry policjant. Odpowiedzialny i sumienny. Wyniki głosowania świadczą, że mieszkańcy go znają i cenią. To bardzo ważne w naszej pracy - zaznacza podinsp. Radosław Mazur, komendant powiatowy z Międzyrzecza.

Zwycięzca służy w policji od 1999 r. Jego pierwszym przełożonym był Marek Działoszyński - obecny komendant główny policji, który służę w niebieskim mundurze zaczynał od patrolowania skwierzyńskich i międzyrzeckich ulic. Dla obecnych podwładnych jego kariera jest dowodem, że każdy z nich ma szansę na generalskie lampasy przy spodniach i wężyki na epoletach. Zwłaszcza w Skwierzynie, gdyż w pierwszej dziesiątce finalistów plebiscytu "GL" oprócz mł. asp. M. Marcinkowskiego znaleźli się również asp. sztab. Jan Piasecki (dziewiąte miejsce ze 164 głosami na koncie) oraz st. posterunkowa Agnieszka Adamska-Kiełbasa (dziesiąte miejsce i 124 głosy). Doskonale się znają, bo pracują biurko w biurko w jednym pokoju. A. Adamska-Kiełbasa jest w policji od niespełna dwóch lat i pierwszy raz startowała w plebiscycie. J. Piasecki żartuje, że trafił "oczko". Na koncie ma już 21 lat służby, dwukrotnie był drugi w naszym plebiscycie.

Nasi rozmówcy zwracają uwagę na specyfikę pracy dzielnicowych. - Każdy z nas musi być po trochę i spowiednikiem i psychologiem, bo ludzie przychodzą do nas w bardzo różnych sprawach. Zwierzają się z problemów, niekiedy proszą o radę - opowiada M. Marcinkowski.