Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tybetańskie bezdroża mają swój klimat

Maciej Wilczek
fot. Maciej Wilczek
Wędrówka przez te dziewicze i tajemnicze tereny to niezapomniane przeżycie. Oczywiście tylko wtedy, kiedy lubi się iść. A dlaczego się idzie?

Odpowiem jak jeden z bohaterów filmu "Nóż w wodzie" - bo idzie się, żeby iść. Dodam jeszcze: ważne, aby nie zbłądzić.

Chiński Tybet

Wiza to za mało, aby dostać do Lahsy, stolicy Tybetu. Chińscy mocarze niechętnie widzą turystów w tej części swojego kraju. Przepisy zmieniają się jednak z dnia na dzień w zależności od sytuacji w tej prowincji. Na ogół trzeba wykupić w Chengdu wycieczkę z biletem lotniczym w jedną stronę i przepustkę na wjazd do Tybetu.
Lądujemy w Lahsie. Nagle znajdujemy się na 3700 m n.p.m. Ostre światło, silne słońce. Cztery dni aklimatyzacji. Wspaniały Pałac Potala, świątynie, ostre powietrze, atmosfera lamaizmu. Życzliwi ludzie.

Z Xigaze do granicy z Nepalem

Droga szumnie nazywa się China - Nepal Highway. Tymczasem jest to szutrowy dukt. Samochodów osobowym tu się nie spotyka. Komunikacji państwowej nie ma. Pokonujemy przełęcze na wysokości ponad 5 tysięcy metrów. Ból i zawroty głowy. Uśmiechnięty kierowca, w białych rękawiczkach wyśpiewuje tybetańskie pieśni. On czuje się świetnie. Stromymi skrótami pokonuje kolejne kilometry. Przepaście. Wędrujący ze swoimi stadami jaków Nomadowie. Choć pozbawieni przez 50 lat swojej ojczyzny, są ludźmi wolnymi. Wolnymi jak wiatr wiejący po bezdrożach płaskowyżu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska