MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tylko mnie brakowało

Andrzej Flügel
Grzegorz Kukiełka, 24 lata, obrońca, 193 cm. Wychowanek Zastalu, grał w Polpharmie Stargard Gdański., Astorii Bydgoszcz i w węgierskim Dombovar KC.
Grzegorz Kukiełka, 24 lata, obrońca, 193 cm. Wychowanek Zastalu, grał w Polpharmie Stargard Gdański., Astorii Bydgoszcz i w węgierskim Dombovar KC. fot. Tomasz Gawałkiewicz
Rozmowa z Grzegorzem Kukiełką, nowym koszykarzem Zastalu Zielona Góra.

- Fajnie jest wrócić do swojego starego klubu?
- Pewnie. Nie było mnie tu aż sześć lat. Coś się w Zielonej Górze zmieniło, stworzył się dobry zespół. Znów grają ci, którzy tu zaczynali karierę. Pomyślałem, że tylko mnie brakuje i wróciłem.

- Prezes mówi, że bardzo szybko się dogadaliście...
- Tak, były konkretne rozmowy i szybkie decyzje. Trener i prezes zapewnili mnie, że powalczymy o ekstraklasę. Też uważam, że tam jest nasze miejsce. Owszem, miałem propozycję z Węgier, a z polskiej pierwszej ligi od rywala Zastalu w walce o awans. Zdecydowałem się na Zieloną Górę. Wolę grać u siebie i być w domu.

- Skąd Węgry? To raczej nieznany kierunek w polskiej koszykówce?
- Dwa lata spędziłem w naszej ekstraklasie. Różnie z tym bywało. Jest tam wielu obcokrajowców stąd nie występowałem tyle ile bym chciał. Więc wyjechałem.

- Jest Pan zadowolony?
- Tak. Spędzałem na parkiecie średnio po 30 minut, miałem dobre statystyki. To był udany sezon.

- A jak pan sobie dawał radę z językiem?
- Podstawowych zwrotów, takich jak ,,dziękuję" czy ,,proszę" szybko się nauczyłem, te których się używa na boisku, też. Reszta po angielsku. W sklepach nie miałem problemów, bo wsadzałem co trzeba do koszyka, płaciłem i nie trzeba było nic mówić.

- Kto z zawodników jest w drużynie z czasów kiedy pan w niej grał?
- Chyba trójka: Sławek Olszewski, Grzegorz Taberski i Marcin Chodkiewicz. Oczywiście znam Roberta Morkowskiego i Pawła Szcześniaka z meczów ligowych. Nie zetknąłem się tylko z najmłodszymi.

- Spotkał się pan już z zespołem?
- Tak. Graliśmy sobie tak, dla przyjemności. Przychodziłem, żeby była nas parzysta liczba i już zostałem. Oczywiście żartuję. Cieszę się, że znów tu jestem.

- Przez te lata interesował się pan Zastalem?
- Oczywiście. Śledziłem wyniki i cały czas byłem na bieżąco. W ostatnim sezonie trzymałem kciuki. Nawet oglądałem w play off mecze z Basketem Kwidzyn.

- Teraz szefostwo klubu mówi twardo: awans. Nie boi się pan presji?
- Nie. Gram w koszykówkę kilka lat,. Wiem co to presja i ciśnienie. Czeka nas ciężka walka. Nikt nie rozłoży przed nami czerwonego dywanu. Wierzę jednak, że damy radę.

- O powrocie zadecydowały względy finansowe czy sentyment?
- I to i to. Z jednej strony nasze rozmowy były szybkie i konkretne, z drugiej to klub w którym zaczynałem i moje miasto.

- W ostatnich sezonach przeżywał pan huśtawkę nastrojów...
- W sumie tak. W Polpharmie spędziłem trzy lata. Już w pierwszym sezonie mieliśmy awansować, ale się nie udało. Weszliśmy dopiero później. Czas spędzony w Starogardzie wspominam bardzo mile. To był profesjonalnie prowadzony klub. Gorzej było w Astorii. Ciągle brakowało pieniędzy. Do dziś są mi winni za dwa miesiące. Wreszcie Węgry. Jak już wspomniałem, grało mi się bardzo dobrze i nie był to stracony czas, choć tamtejsza ekstraklasa jest nieco słabsza od polskiej.

- Co z kadrą? Powoływano pana do reprezentacji w kilku kategoriach wiekowych. Do seniorskiej się pan nie przebił.
- To prawda, że występowałem w kilku zespołach narodowych, nie zaliczyłem tylko seniorów. Pewnie, że przyjemnie byłoby się w niej znaleźć. To raczej pytanie nie do mnie. Skoro nie ma powołania, to nie gram.

- Jaki to będzie sezon?
- Mam nadzieję, że udany. Dla mnie i Zastalu.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska