Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tytus, Romek i A'tomek mają już 50 lat! Rozmowa z Henrykiem Jerzym Chmielewskim, słynnym Papciem Chmielem

Wojciech Obremski
Henryk Jerzy Chmielewski ur. 7 czerwca 1923 r. w Warszawie. Grafik, rysownik i publicysta, uczestnik Powstania Warszawskiego. Karierę rysownika zaczynał w 1947 r. w gazecie "Świat Przygód”, gdzie tworzył krótkie historyjki. Największą popularność przyniosły mu jednak komiksy o Tytusie, Romku i A'tomku, które ukazywały się wpierw na łamach "Świata Młodych”, a potem w książeczkach. Tytus kończy właśnie 50 lat. Wraz z Autorem świętowali jubileusz na XVIII Międzynarodowym Festiwalu Komiksu w Łodzi.
Henryk Jerzy Chmielewski ur. 7 czerwca 1923 r. w Warszawie. Grafik, rysownik i publicysta, uczestnik Powstania Warszawskiego. Karierę rysownika zaczynał w 1947 r. w gazecie "Świat Przygód”, gdzie tworzył krótkie historyjki. Największą popularność przyniosły mu jednak komiksy o Tytusie, Romku i A'tomku, które ukazywały się wpierw na łamach "Świata Młodych”, a potem w książeczkach. Tytus kończy właśnie 50 lat. Wraz z Autorem świętowali jubileusz na XVIII Międzynarodowym Festiwalu Komiksu w Łodzi. fot. Wojciech Obremski
Rozmowa z Henrykiem Jerzym Chmielewskim, słynnym Papciem Chmielem, autorem kultowego komiksu "Tytus, Romek i A'tomek"

- Mija pół wieku, od kiedy czytelnicy po raz pierwszy ujrzeli Tytusa. W tamtych latach komiks źle kojarzył się władzom. Panu jednak się udało... - To był szczęśliwy przypadek. W 1955 r. pracowałem jako grafik w redakcji "Świata Młodych". Narysowałem dla gazety historyjkę "Romek i A'tomek". Tytułowi chłopcy na wystawie rakiet niechcący uruchamiają jeden pojazd i wyruszają w kosmiczną podróż. Na pokładzie rakiety spotykają małpkę doświadczalną, właśnie Tytusa. Od tej pory byli nierozłączni. Niestety, redakcja nie zgodziła się na publikację historyjki obrazkowej, która, jak mówili "spłyca kulturę". Tytus dwa lata przeleżał więc w mojej szufladzie. Jednak kiedy Związek Radziecki wystrzelił w kosmos pierwszego sputnika, mówiono o tym wszędzie: w prasie, w telewizji i w radio. A redakcja nie wiedziała, w jaki sposób uczcić owe wielkie wydarzenie. Ktoś przypomniał sobie, że Chmielewski ma gotową historyjkę o kosmosie. Puszczono ją więc. Był 22 października 1957 r...

- To był początek ery Tytusa? - Niezupełnie. Wydrukowano zaledwie 10 odcinków, a kiedy sprawa ze sputnikiem ucichła, podziękowano mi za Tytusa. W dodatku cała redakcja trzęsła się ze strachu, czy partia nie wyciągnie konsekwencji za publikację komiksu, którego korzenie, jak wiemy, pochodziły z wrogiego Zachodu. Sygnał od komitetu rzeczywiście był, ale w zupełnie innym tonie, niż się spodziewałem. Otóż pewien prominent partyjny zadzwonił do redakcji, twierdząc, że odwaliliśmy kawał dobrej roboty "z tym komiksem" i że jego synkowi bardzo się podobało. - "Drukujcie dalej, towarzysze" - usłyszeliśmy. Tytus zagościł więc na dobre na łamach gazety, stając się z czasem jej swoistą maskotką.

- Przez wszystkie te lata kilka pokoleń czytelników śledziło losy trójki przyjaciół, wpierw na łamach "Świata Młodych", a później w słynnych księgach. Czy historyjki te niosły jakieś przesłanie? - W tamtych latach, jeśli chciało się robić komiks, musiał on być naszpikowany elementami edukacyjnymi, propagandowymi i tak dalej. Wymyśliłem więc, że dwójka chłopców, którzy z czasem stali się harcerzami, będzie uczłowieczać małpę, co pozwoli szympansowi przeistoczyć się we wzorowego obywatela. Sposobów tego było wiele: przez harcerstwo, umuzykalnienie Tytusa, naukę przepisów drogowych, przygotowania do olimpiady, Dziki Zachód, podróże w czasie, itp. Dzięki temu oraz wielu akcentom humorystycznym, które nieustannie wplatałem do historyjki, wszędobylska propaganda nie była aż tak zauważalna. Komiks owszem, edukował, ale przede wszystkim bawił. To było moim celem.

- A cenzura? Miał pan z nią problemy? - Przyznam się, że nie. Może dlatego, że rysowałem, co mi kazali. Kiedy w 1966 r. Wydawnictwo Harcerskie zdecydowało się wydać I księgę, postawiło mi warunek, że musi to być komiks o harcerstwie. I był. W tydzień nakład został wyczerpany, robiono dodruki. Następnie wydawca chciał się przypodobać milicji, zamówił więc książeczkę o przepisach ruchu drogowego. A ja to rysowałem. Wkrótce pojawiły się jednak zgrzyty. Przy pracy nad księgą IV, w której Tytus był żołnierzem, czepiano się, że jakim prawem rysuję polskie wojsko w karykaturze, kazano mi też wykreślić wątek, w którym Tytus stał na warcie. - "Jakże to?" - pytali. - "Przecież to małpa, nie składała przysięgi wojskowej". Ale jakoś to przeszło. W następnej księdze z kolei chcieli, by moi bohaterowie ratowali biednego Murzyna przed amerykańskimi rasistami. A na końcu historyjki musiałem umieścić całą trójkę u "przyjaciół" na Kubie, u Fidela Castro. Chciałem już to wszystko rzucić i mieć święty spokój.

- Przez te wszystkie lata radził pan sobie z ogromną popularnością? - Szybko się przyzwyczaiłem do tego, że jestem rozpoznawany, a dzieciaki wołają za mną na ulicy "Papcio Chmielu". Zjeździłem całą Polskę, spotykając się z czytelnikami. Ale pewnego razu zaproszono mnie do jednego z PGR-ów w okolicy Zielonej Góry. Samochód redakcyjny podjeżdża na podwórko przed wiejską szkołą, następuje popłoch, wszyscy biegną w naszą stronę. Ja szykuję się na powitanie, a tłum leci prosto do... eleganckiego kierowcy i ciągnie go do świetlicy. Przekonałem się wtedy, że są miejsca, zwłaszcza na wsi, gdzie Tytus jest nieznany. Nie wszędzie wtedy bowiem prasa dochodziła, nie mówiąc już o książeczkach. Zostałem na dziedzińcu sam, z maskotką - Tytusem, która przez lata towarzyszyła mi w podobnych spotkaniach. Niestety, 15 lat temu ktoś mi ją ukradł.

- Pod koniec lat 80. zmienił się ustrój. Zmienił się też Tytus? - Oczywiście, siłą rzeczy. Nikt mi już nie dyktował, co wolno, a czego nie wolno rysować. Poza tym nowa rzeczywistość to nowe przygody Tytusa, Romka i A"tomka. Przestali zajmować się ochroną zabytków, nie budowali już stanicy z okazji 40-lecia PRL. Zaczęli robić coś bardziej dzisiejszego: wstąpili do NATO, walczyli z gangsterami, dealerami narkotyków i pseudokibicami. Wielu mi zarzuca, że zdradziłem swój styl, że to już nie ten sam Tytus. Ale cóż, wiem, że moi dawni czytelnicy wyrośli i dla nich głównie rysuję kolejne części. Muszą więc one być na czasie. Zmieniła się Polska, to i Tytus musiał. Nawet się ożenił.

- O czym będzie następna księga? - Kiedyś myślałem, że zakończę serię na XXV księdze. A niedawno ukazała się XXX. Nie wiem, czy zrobię kolejną. Pomysł wprawdzie już mam, ale gorzej z jego realizacją, bo wzrok już nie ten. Mogę zdradzić, że Romek i A'tomek będą próbować utemperować szalony charakter Tytusa poprzez kupienie mu zwierzątka domowego. Ale jakiego? Jeszcze nie wiem.

- Dziękuję. Proszę przekazać Tytusowi najserdeczniejsze życzenia od redakcji "Gazety Lubuskiej" z okazji jubileuszu. - Dziękuję w imieniu Tytusa.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska