MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ubierała kabareciarzy

Leszek Kalinowski
Jestem samoukiem, z księgowej stałam się krawcową - mówi Halina Szandrowska (fot. Bartłomiej Kudowicz)
Jestem samoukiem, z księgowej stałam się krawcową - mówi Halina Szandrowska (fot. Bartłomiej Kudowicz)
Kiedy półki świeciły pustkami, jej synowie nie narzekali. Szyła im koszulki, spodnie, marynarki. Teraz zajmuje się głównie przeróbkami, bo towaru w sklepach nie brakuje.

Halina Szandrowska jako mała dziewczynka przyglądała się mamie, gdy ta szyła całej rodzinie ubrania.

 

- Nawet płaszcz mama mi uszyła - mówi zielonogórzanka. - Któregoś dnia, a chodziłam już do podstawówki, sama spróbowałam. I udało się!

To ją zachęciło do dalszej pracy z maszyną do szycia. Ale do szkoły krawieckiej nie poszła. Skończyła ekonomik i została księgową. Pracowała m.in. w zakładach mięsnych w Przylepie i Zgrzeblarkach. Jednocześnie szyła cały czas na potrzeby swoje i swojej rodziny. Kryzys nie był jej straszny, bo potrafiła wyczarować coś z niczego.

W końcu postanowiła całkiem poświęcić się szyciu. Sama projektowała sukienki, spodnie, żakiety, a nawet płaszcze. Z wypchanymi torbami wędrowała po butikach, zostawiając towar w komisie.

 

- Nie było łatwo, ale przecież trzeba sobie jakoś radzić - wspomina. - Dziś też nie jest za wesoło. Towaru mnóstwo, rzadko kto chce szyć na miarę, więc przerzuciłam się na przeróbki. Bo to spodnie za długie, niedopasowane sukienki.

W lokalu przy ul. Jedności jest od 11 lat. Wcześniej wynajmowała pomieszczenie przy ul. Ogrodowej, ale dziś nie ma już tego budynku. Został rozebrany.

- Tam bym już na pewno zginęła. Tu jest centrum miasta, więcej sklepów, to i szansa większa, że ktoś tu zajrzy - przyznaje.

Lokal ma 43 m kw. A w nim trzy maszyny i inne urządzenia.

- Zatrudniłabym jeszcze dwie osoby, ale nie ma chętnych - zauważa pani Halina. - Do niedawna miałam jedną pracownicę. Bardzo dobrze nam się układało przez pięć lat. Ale wyjechała do Holandii. Dlatego siedzę po 10-12 godzin, by zdążyć zrealizować zamówienia.

Synowie nie szyją, synowe też. Nie będzie komu zakładu przekazać. A szkoda, bo to miejsce to prawdziwa historia zielonogórzan. Pani Halina szyła suknie ślubne, stroje dla kabareciarzy, dla tancerzy ze Szkoły Tańca ,,Gracja” czy zespołu ,,Maki”. Jest co wspominać i o czym opowiadać...

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Gadżety i ceny oficjalnego sklepu Euro 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska