Alicja Wyrozumska, Alicja Turecka oraz bracia Marek i Michał Małachowscy właśnie zwiedzają Norwegię. Jeśli ktoś jeszcze nie słyszał o ekipie ADHD, to przypominamy. Młodzi mieszkańcy Żar zdecydowali się wystartować w rajdzie Złombol, który rusza z Katowic. W imprezie najważniejsze wcale nie jest ściganie się, bo tu zwycięża każdy, komu w ogóle uda się dotrzeć do mety. Dlaczego?
Dokula się do Katowic?
Uczestnicy jeżdżą w wybrane miejsca Europy (np. do Monte Carlo) możliwie najstarszymi samochodami, które pamiętają czasy PRL-u. Gdy team ADHD przygotowywał się do szalonej eskapady, trudno nam było uwierzyć, że zielonkawy polonez Rarytas, który miał zawieźć śmiałków na koło podbiegunowe, dokula się choćby do Katowic.
"Poldek" to rocznik 1984. Poprzedni właściciel rozwoził nim mleko po wioskach w okolicach Jeleniej Góry. Nikt nie wie, ile tak naprawdę kilometrów przejechało auto. Ale ekipie z Żar do głowy nie przyszło, że Rarytas mógłby nie dotrzeć do Mo i Rana, miasta w Norwegii, na kole podbiegunowym - celu podróży rajdu.
Wszyscy byli pełni nadziei. Nawet wtedy, gdy dzień przed startem samochód na kilka godzin trafił do warsztatu. Alicje, Marek i Michał do końca wierzyli, że uda się pokonać 2.436 kilometrów. A my w piątkowy wieczór 3 lipca życzyliśmy im szerokiej drogi. Od tej pory zmagania mogliśmy śledzić tylko dzięki stronie internetowej.
Urwany tłumik, kłęby dymu
Pełen niespodzianek był już pierwszy dzień wyprawy. Team ADHD nie wystartował razem z pozostałymi, bo Rarytas "zastrajkował" już w drodze do Katowic. W okolicach Wrocławia urwał się tłumik, a na miejscu spod maski zaczęły wydobywać się kłęby dymu. Spalił się elektrozawór od instalacji gazowej.
Ale to był dopiero początek kłopotów. Oto jeden z wpisów z blogu, który prowadzą śmiałkowie z Żar: "W drodze złapał nas ogromny deszcz. Oczywiście okazało się, że jednak wycieraczki należało wymienić dużo wcześniej, ale mówi się trudno. Z Katowic do Sopotu jechaliśmy od 15 do 4 rano. Po drodze spotkaliśmy kilka spóźnionych ekip, które właśnie wjeżdżały razem z nami przez bramki na autostradzie A1. Oni spóźnili się, bo w drodze z Poznania do Katowic spaliła im się część instalacji elektrycznej i od 4 do 6 rano musieli ją robić na drodze. Udało się i jadą razem z nami...".
Chyba tylko cudem, w niedzielę 5 lipca, po długiej podróży przez Polskę, załoga Rarytasa znalazła się na promie, którym popłynęła do Szwecji. I to była ostatnia wzmianka.
Stłuczka i dziura w baku
- Udało im się dotrzeć do celu podroży, w nocy ze środy na czwartek zdobyli koło podbiegunowe - informuje Bożena Małachowska, mama Marka i Michała. Ojciec Mirosław Małachowski zapewnia, że nasi śmiałkowie mają się dobrze. Brak kolejnych wpisów na blogu tłumaczy brakiem dostępu do prądu.
- Teraz zwiedzają Norwegię, bardziej odludne tereny tego kraju, więc to zupełnie normalne, że nie ma z nimi kontaktu - wyjaśnia. - Na pewno długo będą wspominali te wakacje. Już w samej Norwegii mieli kolejną awarię. W polonezie przeciekał zbiornik z paliwem, dlatego mogli tankować nie więcej niż 15 litrów. W Trondheim zaliczyli nawet drobną stłuczkę. Cały czas miałem z nimi kontakt, więc mogłem radzić w razie awarii. Czułem się, jak techniczna obsługa poloneza na odległość. Na szczęście, jadą tym swoim Rarytasem, bo niektóre ekipy Złombolu wracają do domu na holu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?